Kiedy dysydenci stają się wrogami państwa: od Jezusa Chrystusa do Juliana Assange’a

Pionierami ludzkiej, akademickiej, naukowej i religijnej wolności zawsze byli nonkonformiści.

Źródło: zdjęcie Assange’a z New Media Days / Peter Erichsen [CC BY 3.0 (https://creativecommons.org/licenses/by/3.0)], pozostałe z domeny publicznej

„W czasach powszechnego fałszu mówienie prawdy jest aktem rewolucyjnym.” — George Orwell

Kiedy ujawnienie przestępstwa jest traktowane jako popełnienie przestępstwa, to znaczy, że jesteś rządzony przez przestępców.

Wróg państwa

W czasach, gdy rząd w tajemnicy tworzy przepisy sprzeczne z konstytucją i wprowadza je w życie bez publicznej debaty dzięki tajnym sądom działającym za zamkniętymi drzwiami, to w takich czasach głosząc prawdę stajesz się „wrogiem państwa”.

A lista tak zwanych „wrogów państwa” rośnie.

Założyciel Wikileaks Julian Assange jest jedną z ofiar ataku państwa policyjnego na dysydentów i demaskatorów.

11 kwietnia 2019 roku policja aresztowała Assange’a za odwagę zdobycia i ujawnienia dokumentów wojskowych, które przedstawiają rząd USA i jego niekończące się wojny za granicą jako lekkomyślne, nieodpowiedzialne, niemoralne i odpowiedzialne za tysiące ofiar wśród ludności cywilnej.

Wśród wyciekłych materiałów znalazło się wideo z nalotu z dwóch amerykańskich helikopterów AH-64 Apache zaangażowanych w serię ataków powietrze-ziemia, podczas których amerykańska załoga śmiała się z ofiar. Ofiarami byli między innymi dwaj korespondenci Reutersa, którzy zostali zastrzeleni po tym, jak ich kamery pomylono z bronią. Zginał również kierowca, który zatrzymał się, aby pomóc jednemu z dziennikarzy. Dwoje dzieci kierowcy, które przebywały w furgonetce w czasie gdy została ostrzelana przez siły amerykańskie, doznało poważnych obrażeń.

Nic nie tłumaczy przestępstw popełnianych przez rządy.

Kiedy rząd staje się taki sam jak wróg z którym walczy

Kiedy działania rządu stają się niemal identyczne z tymi, które są zwalczane — takimi jak terroryzm, tortury, handel narkotykami, handel ludźmi, morderstwa, przemoc, kradzież, pornografia, eksperymenty naukowe lub inne diaboliczne sposoby zadawania bólu, cierpienia i zniewolenia człowieka — to taki rząd automatycznie traci prawo do legitymizacji swoich działań.

Są to trudne słowa, ale żyjemy w czasach, które wymagają mówienia wprost.

Zachować milczenie w obliczu zła jest łatwo.

Trudniejsze jest to — czego nam brak i czego tak bardzo potrzebujemy — co robią ci, którzy mają odwagę moralną, którzy ryzykują swoją wolnością i życiem, aby wypowiedzieć się przeciwko złu.

Wiemy z historii, że jednostki i całe grupy stawiały czoła niesprawiedliwościom swoich czasów. Nazistowskie Niemcy miały Dietricha Bonhoeffera. Gułagi Związku Radzieckiego zostały opisane przez Aleksandra Sołżenicyna. Ameryka miała swój system segregacji rasowej z rażącą dyskryminacją przeciwko której wystąpił Martin Luter King Jr.

Jezus zapłacił najwyższą cenę

Był też Jezus Chrystus, wędrowny kaznodzieja i działacz rewolucyjny, który nie tylko zginął kwestionując ówczesne państwo policyjne, czyli Imperium Rzymskie, ale także dostarczył ludziom planu dla obywatelskiego nieposłuszeństwa, za którym mogli podążyć inni, nie tylko osoby religijne.

Pamiętajmy, że Jezus Chrystus — postać religijna czczona przez chrześcijan za jego śmierć na krzyżu i późniejsze zmartwychwstanie — zapłacił najwyższą cenę za wypowiadanie się przeciwko ówczesnemu państwu policyjnemu.

Jezus był radykalnym nonkonformistą, który podważał autorytety na każdym kroku. Daleko mu było do dzisiejszego zmyślonego, uproszczonego, zdziecinniałego wizerunku łagodnego pasterza trzymającego owieczkę, który rozpowszechnia dziś wiele kościołów. W rzeczywistości całe swoje dorosłe życie mówił władzy prawdę w oczy, kwestionował status quo swoich czasów i sprzeciwiał się nadużyciom Imperium Rzymskiego.

Podobnie jak dzisiejsze Imperium Amerykańskie, współczesne Jezusowi Imperium Rzymskie miało wszystkie cechy państwa policyjnego: tajemnica, nadzór, wszechobecna policja, wszyscy obywatele traktowani jako potencjalni podejrzani, nieustanne prowadzone działania wojenne, wszechobecne imperium wojskowe i związany z tym stan ciągłego zagrożenia, oraz represje wobec tych, którzy mają odwagę zakwestionować niekontrolowaną władzę państwa.

Pomimo, że są one uderzające, to niewiele mówi się o surowych realiach państwa policyjnego, w których żył Jezus oraz o podobieństwach tamtych czasów do życia we współczesnym świecie.

Tajemnice, elektroniczny nadzór i rządy elity

W miarę jak rosła przepaść między bogatymi i biednymi w Imperium Rzymskim, okazywało się, że klasa rządząca i klasa bogaczy to Ci sami ludzie. Niższe warstwy społeczne pozbawione wolności politycznych stawały się obojętne na politykę, a ich uwaga skupiała się na „chlebie i igrzyskach”.

Podobnie jak dzisiejsza Ameryka z jej brakiem transparentności w działaniach rządu, powszechnym nadzorem elektronicznym i rządami bogatych, wewnętrzne funkcjonowanie Imperium Rzymskiego było owiane tajemnicą, podczas gdy jego przywódcy stale obserwowali wszelkie potencjalne zagrożenia dla swojej władzy. Powstały w ten sposób ogólnopaństwowy nadzór sprawowało przede wszystkim wojsko, które pełniło rolę śledczych, egzekutorów, oprawców, policjantów, katów i nadzorców więziennych. Dziś rolę tę pełnią NSA, FBI, Departament Bezpieczeństwa Wewnętrznego oraz coraz bardziej zmilitaryzowane siły policyjne.

Wszechobecna policja

Imperium Rzymskie wykorzystywało swoje siły wojskowe do utrzymania „pokoju”, ustanawiając tym samym państwo policyjne, które obejmowało wszystkie aspekty życia obywatela. W ten sposób oficerowie wojskowi rozwiązywali szereg problemów i konfliktów, wymuszając wolę państwa. Dziś zespoły SWAT, składające się z lokalnej policji i agentów federalnych, przeprowadzają rutynowo przeszukania podczas aresztowań za drobne przestępstwa, takie jak posiadanie marihuany czy oszustwa związane z kartami kredytowymi.

Obywatel bez możliwości przeciwstawienia się państwu policyjnemu

Wraz z rozszerzaniem się Imperium Rzymskiego, wolność osobista i niepodległość prawie zniknęły, podobnie jak wszelkie realne możliwości samostanowienia i świadomość narodowa (jakże bardzo przypomina to transformację Uni Europejskiej w imperium zarządzane z Brukseli przez niewybieralnych demokratycznie komisarzy). Podobnie w dzisiejszej Ameryce obywatele w dużej mierze czują się bezsilni, bez prawa głosu i bez faktycznej reprezentacji przed ciągle poszerzającym swoją władzę rządem federalnym. Poszczególne stany są bezpośrednio kontrolowane przez agencje federalne i regulacje rządu, które powodują poczucie bezradności wśród obywateli.

Nieustanne wojny i imperium wojskowe

Imperium Rzymskie poprzez prowadzone wojny i wojskowy dyktat, podobnie jak dziś czyni to Ameryka ze swoją praktyką pilnowania świata, rozciągało się od Półwyspu Apenińskiego po całą Europę Południową, Zachodnią i Wschodnią, obejmując również Afrykę Północną i Azję Zachodnią. Oprócz działań zagranicznych, wojny toczyły się przeciwko wrogom społecznym.

Stan wojenny

Ostatecznie Rzym ustanowił stałą dyktaturę wojskową, która pozostawiła obywateli na łasce niedostępnego i opresyjnego reżimu totalitarnego. Wobec braku możliwości utworzenia sił policji obywatelskiej, Rzymianie w coraz większym stopniu polegali na wojsku, aby interweniować we wszystkich sprawach związane z konfliktami lub przewrotami w prowincjach: od małych rewolt po protesty na dużą skalę (jakże bardzo przypomina to postępowanie rządu Francji względem protestujących Żółtych Kamizelek). Dzisiejsze siły policyjne, które odbywają ćwiczenia przygotowawcze do ewentualnego stanu wojennego na amerykańskiej ziemi, są uzbrojone w broń typu wojskowego i szkolone według doktryny „najpierw strzelaj, potem zadawaj pytania”. Rzymski żołnierz mógł zaś „wykorzystywać swoją śmiercionośną siłę” niosąc spustoszenie w normalnym życiu obywateli.

Naród podejrzanych

Tak jak dziś Imperium Amerykańskie postrzega swoich obywateli jako podejrzanych, których należy śledzić, monitorować i kontrolować, tak Imperium Rzymskie postrzegało wszystkich swoich poddanych, od zwykłego złodzieja po rebelianta, jako zagrożenie dla władzy. Buntowników postrzegano jako bezpośrednie zagrożenie dla samego Cesarza.

Takiego „bandytę”, czyli rewolucjonistę, uważano za zdolnego do obalenia imperium, więc zawsze skazywano na najbardziej okrutne kary, w tym karę śmierci. Bandyci byli zazwyczaj karani publicznie i okrutnie jako środek odstraszający innych przed kwestionowaniem władzy państwa. Egzekucja Jezusa była jedną z takich publicznie wymierzonych kar.

Akty nieposłuszeństwa obywatelskiego

Podobnie jak Imperium Rzymskie, Imperium Amerykańskie wykazuje zerową tolerancję dla dysydentów, takich jak Julian Assange, Edward Snowden i Chelsea Manning, którzy ujawnili zakulisowe działania państwa policyjnego. Jezus nazwał siebie rewolucjonistą politycznym, poczynając od aktu obywatelskiego nieposłuszeństwa w świątyni żydowskiej, w miejscu administracyjnej siedziby Sanhedrynu, najwyższej rady żydowskiej. Kiedy Jezus „z pomocą swoich uczniów zablokował wejście na dziedziniec i zabronił każdemu, kto wiezie towary na sprzedaż wejścia do świątyni”, popełnił przestępstwo i czyn podżegania. Czyn „który niewątpliwie przyspieszył jego aresztowanie i egzekucję”.

Ponieważ handel odbywał się pod egidą hierarchii religijnej, która z kolei zarządzała z namaszczenia rządu rzymskiego, to atak Jezusa na kupców i handlarzy był postrzegany jako atak na sam Rzym. Był jednoznaczną deklaracją politycznego i społecznego sprzeciwu przeciwko rzymskiemu uciskowi.

Aresztowanie w środku nocy

Sposób aresztowania Jezusa przez Rzymian świadczy o tym, że postrzegali Go jako rewolucjonistę. Podobnie jak w przypadku dzisiejszych nalotów zespołów SWAT, Jezus został aresztowany w środku nocy, w tajemnicy, przez duży, silnie uzbrojony oddział żołnierzy. Zamiast po prostu wezwać Jezusa do wyjścia, jego prześladowcy przed przyjściem współpracowali wcześniej z Judaszem. Działając jako informator rządowy, Judasz wymyślił pocałunek jako tajny znak. Oszustwo i podstęp musiało być użyte do aresztowania „niebezpiecznego rewolucjonisty”.

Tortury i kara śmierci

W czasach Jezusa kaznodzieje religijni, samozwańczy prorocy czy zwykli protestujący nie byli aresztowani i zabijani. W rzeczywistości arcykapłani i rzymscy gubernatorzy zazwyczaj pozwalali na protesty na małą skalę. Jednak władze rządowe szybko pozbywały się przywódców i ruchów, które stwarzały zagrożenie dla Imperium. Oskarżenia wysuwane przeciwko Jezusowi — że był on zagrożeniem dla stabilności państwa, sprzeciwiał się płaceniu podatków dla Rzymu i twierdził, że jest prawowitym królem — były czysto polityczne, a nie religijne. Dla Rzymian każdy z tych zarzutów wystarczał, by skazać na śmierć przez ukrzyżowanie, które było zarezerwowane dla niewolników, obcych spoza imperium, radykałów, rewolucjonistów i najgorszych przestępców.

Jezus został przedstawiony Poncjuszowi Piłatowi „jako zakłócający spokój polityczny”, przywódca buntu, zagrożenie polityczne i co najważniejsze — „król typu rewolucyjnego”. Jezus formalnie potępiony przez Piłata, został skazany na śmierć przez ukrzyżowanie, które było „rzymskim środkiem egzekucji przestępców skazanych za zdradę stanu”.

Celem ukrzyżowania było nie tyle zabicie przestępcy, co publiczne przesłanie mające na celu wyraźne ostrzeżenie wszystkich tych, którzy podważaliby władzę Imperium Rzymskiego. W związku z tym kara taka była zarezerwowana wyłącznie dla najgorszych przestępstw politycznych: zdrady, buntu, podburzania i rozboju. Po bezlitosnym pobiciu i wyśmianiu, Jezus został przybity do krzyża.

Jak zauważył profesor Mark Lewis Taylor:

Krzyż w rzymskiej polityce i kulturze był znakiem wstydu uznania za przestępcę. Jeśli zostałeś ukrzyżowany, byłeś zhańbionym przestępcą, ale przede wszystkim byłeś uznany za wywrotowca. Tysiące ludzi zostało ukrzyżowanych. Krzyże znajdowały się na wielu skrzyżowaniach dróg i stanowiły swego rodzaju ogłoszenie rządu, które mówiło: „Działaj tak jak ta osoba to tak samo skończysz”.

Jezus – rewolucjonista, dysydent polityczny i pokojowy działacz, który żył i umarł w państwie policyjnym

Refleksja nad życiem i śmiercią Jezusa w państwie policyjnym musi uwzględniać kilka czynników: Jezus wypowiadał się zdecydowanie przeciwko totalitarnym imperiom, kontroli ludzi, przemocy państwa i związanej z nią polityce ówczesnej władzy. Jezus zakwestionował systemy przekonań politycznych i religijnych swoich czasów. Rząd obawiał się Jezusa, nie dlatego, że chciał przejąć tron i władzę, ale dlatego, że zakwestionował władzę rządzących, odważył się mówić prawdę o władzy w czasach, kiedy mogło i często kosztowało to życie.

Niestety taki radykalny obraz Jezusa jako politycznego dysydenta, który piętnuje niesprawiedliwość i ucisk, został dziś w dużej mierze zapomniany. Został zastąpiony przez Jezusa uśmiechającego się do nas w święta religijne. Ale nieobecnego, gdy poruszane są sprawy wojny, władzy i polityki.

Ci jednak, którzy studiują życie i nauki Jezusa, jego sprzeciw wobec wojen, materializmowi i władzy imperiów jest dobrze znany.

Wyraźnie widać tu kontrast względem rad udzielanych przez przywódców kościelnych, aby wierni „podporządkowali się przywódcom i osobom sprawującym władzę”. W warunkach amerykańskiego państwa policyjnego oznacza to podporządkowanie się, dostosowanie i poddanie się rozkazom władzy, oraz na bezkrytycznym wykonywaniu poleceń urzędników państwowych.

Wmawianie Amerykanom, by ślepo słuchali rządu lub pokładali wiarę w polityków jest zaprzeczeniem wszystkiego dla czego żył i umarł Jezus.

Jeśli radykalny Jezus — ten, który stanął przeciw Imperium Rzymskiemu, został ukrzyżowany jako ostrzeżenie dla innych, aby nie kwestionowali władzy rządów — ma być przykładem dla naszych czasów, to podejście to musi się zmienić.

Martin Luther King Jr. 

Jak jasno wynika z mojej książki „Battlefield America: Wojna z narodem amerykańskim„, musimy zdecydować, czy pójdziemy drogą najmniejszego oporu — przymykając oko na to, co Martin Luther King Jr. nazywał „złem segregacji i okaleczającymi skutkami dyskryminacji, moralnym zwyrodnieniem bigoterii religijnej i korodującymi skutkami wąskiego sekciarstwa, warunkami ekonomicznymi, które pozbawiają ludzi pracy i żywności, oraz szaleństwami militaryzmu i auto-destrukcyjnymi skutkami przemocy fizycznej” — czy przekształcimy się w nonkonformistów „oddanych sprawiedliwości, pokojowi i braterstwu”.

W kazaniu wygłoszonym w 1954 r. King powiedział, „Ten nakaz, aby nie ulegać, pochodzi [….] od Jezusa Chrystusa, największego nonkonformisty na świecie, którego postawa etyczna stanowi ciągłe wyzwanie dla sumienia ludzkości”.

Musimy odzyskać blask ewangelii pierwszych chrześcijan, którzy byli nonkonformistami w najprawdziwszym tego słowa znaczeniu i odmówili dostosowania swojego świadectwa do przyziemnych wzorców świata. Poświęcili sławę, majątek i samo życie w imieniu sprawy, którą uważali za słuszną. Było ich liczebnie mało, ale jakościowo byli gigantami. Ich ewangelia położyła kres takim barbarzyńskim praktykom jak dzieciobójstwo i krwawe walki gladiatorów.

W końcu podbili Imperium Rzymskie dla Jezusa Chrystusa…. Nadzieja na bezpieczny i przyjazny dla życia świat ma swój początek w zdyscyplinowanych działaniach nonkonformistów, którzy są oddani sprawiedliwości, pokojowi i braterstwu. Pionierzy przecierający szlaki w ludzkiej, akademickiej, naukowej i religijnej wolności zawsze trzymali się swojego systemu wartości. W każdej sprawie, która dotyczy postępu ludzkości wierzcie w nonkonformistów!

…Uczciwość skłania mnie do przyznania, że niezgoda, która zawsze jest kosztowna i nigdy nie jest wygodna, może oznaczać chodzenie ciemną doliną, utratę pracy lub pytaniem zadanym przez sześcioletnią córkę: „Tatusiu, dlaczego musisz iść do więzienia?” Mylilibyśmy się uważając, że chrześcijaństwo chroni nas przed bólem śmiertelnej egzystencji. Chrześcijaństwo zawsze oznaczało krzyż, który poprzedzał włożenie korony. Aby być chrześcijaninem, trzeba wziąć na siebie swój krzyż, ze wszystkimi jego trudnościami i nieść go, aż ten krzyż zostawi na nas swoje ślady i nas odkupi właśnie przez cierpienie.

Istnieje pilna potrzeba, aby mężczyźni i kobiety odważnie walczyli o prawdę. Musimy dokonać wyboru jakimi ludźmi chcemy być.


Opracowanie na podstawie „From Jesus Christ to Julian Assange: When Dissidents Become Enemies of the State

Mit, że USA przewodzi światu w masowych strzelaninach

Aby zrozumieć wprowadzającą w błąd narrację, musimy przyjrzeć się czasom „dziennikarstwa narracyjnego” i upolitycznienia społeczeństwa, które podporządkowują prawdę ideologii i polityce.

Flickr-Fibonacci Blue | CC BY 2.0

Gdybyście zapytali mnie dziś rano, który naród ma najwięcej masowych strzelanin na świecie, powiedziałbym, być może z pewnym wahaniem, że chodzi o Stany Zjednoczone.

Wstyd mi to przyznać, ponieważ jestem raczej dość dobrze zaznajomiony ze statystykami strzelanin, napisałem kilka artykułów na temat przemocy z użyciem broni i Drugiej Poprawki. Poniżej znajduje się zestawienie dotyczące aktów agresji z użyciem broni w Ameryce. Podczas, gdy liczba zabójstw z broni palnej w USA od dziesięcioleci stale maleje, masowe strzelaniny rzeczywiście wykazują tendencję wzrostową.

Wskaźnik zabójstw z użyciem broni palnej w latach 1981-2010 (per 100.000 mieszkańców)
Odstępy pomiędzy strzelaninami, 1982-2014

Prawdopodobnie sam ten fakt nie doprowadziłby mnie jednak do przekonania, że Stany Zjednoczone przewodzą światu w masowych strzelaninach. Z niedźwiedzią przysługą przychodzą tu amerykańskie media i politycy.

Dominująca narracja

„Bądźmy szczerzy” – powiedział prezydent Obama w 2015 roku po strzelaninie w Północnej Karolinie. „W pewnym momencie my jako kraj będziemy musieli zdać sobie sprawę z faktu, że ten rodzaj masowej przemocy nie ma miejsca w innych krajach rozwiniętych”.

Senator Harry Reid powtórzył to przekonanie. „Stany Zjednoczone są jedynym krajem rozwiniętym, w którym dochodzi do tego rodzaju aktów masowej przemocy”.

Nagłówki gazet nie pozostawiają wątpliwości, że Stany Zjednoczone przewodzą światu w masowych strzelaninach. W istocie, pomimo artykułów tworzonych na ten temat przez CNN, tak naprawdę nie jest to nawet bliskie prawdy.

Grafika CNN: 31% masowych strzelanin ma miejsce w USA, które stanowią tylko 5% populacji świata — Kraje z największą liczbą strzelanin (1966-2012)

Komentarze i dane zdają się ostatecznie wskazywać, że Stany Zjednoczone przewodzą światu w masowych strzelaninach, a przemoc jest unikalnym produktem „amerykańskiej kultury broni„.

Wydaje się, że to rzecz pewna, jednak z jednym zastrzeżeniem: jest to nieprawda.

Korzenie mitu

Statystyki dotyczące przypadków masowych strzelanin w latach 2009-2015 opracowane przez ekonomistę Johna Lotta z Centrum Badań nad Zapobieganiem Przestępczości pokazują, że Stany Zjednoczone podążają śladami wielu innych zaawansowanych krajów pod względem częstotliwości masowych mordów i związanej z nimi liczby ofiar śmiertelnych.

Porównanie rocznej stopy zgonów w wyniku masowych publicznych strzelanin (porównanie krajów europejskich do USA i Kanady od stycznia 2009 r. do grudnia 2015 r.) — śmiertelność per milion mieszkańców
Częstotliwość masowych strzelanin według krajów (porównanie krajów europejskich do USA i Kanady od stycznia 2009 r. do grudnia 2015 r.) — częstotliwość strzelanin per milion mieszkańców

Dziennik Investor’s Business Daily zauważył w temacie powyższych ustaleń: „Tak, współczynnik dla USA jest nadal wysoki, i nie mamy tu powodów do dumy. Ale nie jest to najwyższy wskaźnik w krajach rozwiniętych jeśli weźmiemy pod uwagę długi okres czasu”.

Jeśli to prawda, to w jaki sposób narracja, że USA przewodzi światu w masowych strzelaninach stała się obowiązującą tezą? Mit ten, jak się okazuje, wywodzi się z pracy profesora stowarzyszonego Uniwersytetu w Alabamie, Adama Lankforda.

Nazwisko Lankforda pojawia się w zestawieniu reportaży medialnych, które przywołują jego badania jako dowód na to, że Ameryka jest światowym liderem w liczbie masowych mordów. Przemoc, jak twierdzi Lankford, wynika z wysokiego wskaźnika posiadania broni w Ameryce.

„Różnica pomiędzy nami a innymi krajami, [która] wyjaśnia, dlaczego mamy więcej takich przypadków, to wskaźnik posiadania broni palnej”, powiedział Lankford. „Innymi słowy: broń palna na mieszkańca. Mamy prawie dwukrotnie wyższy wskaźnik posiadania broni palnej niż w jakimkolwiek innym kraju”.

ustaleń Lankforda wynika, że od 1966 r. w Ameryce było 90 masowych publicznych strzelanin, najwięcej na świecie, podczas gdy ich łączna liczba na całym globie wynosi 202. Ale Lott, posługując się definicją Lankforda dotyczącą strzelanin masowych – „cztery lub więcej osób zabitych” – doszukał się ponad 3.000 takich strzelanin, o czym napisał niedawno John Stossel.

Kiedy wyniki badań nie zazębiają się, naukowcy w poszukiwaniu prawdy zazwyczaj porównują notatki, dane i metodologię, aby dowiedzieć się, jak doszli do swoich wniosków. Nikt nie ma prawa powiedzieć, że Lankford nie ma racji lub, że Lott jest w błędzie. Jest tylko jeden problem: Lankford milczy.

„Nikt nie ma prawa powiedzieć, że Lankford nie ma racji lub, że Lott jest w błędzie. Jest tylko jeden problem: Lankford milczy.”

Lankford wszystkim odmawia odpowiedzi na pytania jak uzyskał swoje wyniki – Stosselowi, Lottowi, Washington Post i najwyraźniej każdemu kto o to zapyta. (Wysłałem maila do Lankforda z zapytaniem o jego badania. Odmówił omówienia swojej metodologii, ale powiedział, że w przyszłości będzie publikować więcej informacji na temat masowych strzelanin)

„To jest akademickie nadużycie”, powiedział Lott Stossel.

W rzeczywistości jest to nadużycie. Nie wyjaśnia to jednak w jaki sposób badania jednego z profesorów zostały tak szybko rozpowszechnione, a jego błędne twierdzenie szybko uznane zostało za prawdziwe w kraju liczącym 330 milionów ludzi.

Prawda versus narracja

W tym celu musimy przyjrzeć się erze dziennikarstwa narracyjnego i upolitycznienia społeczeństwa, które podporządkowują prawdę ideologii i polityce. Media i politycy uchwycili się ustaleń Lankforda, ponieważ jego ustalenia były dla nich wygodne, a nie dlatego, że były prawdziwe.

Jest to niepokojący i zły omen wolności. Jak zauważył Lawrence Reed, droga do autorytaryzmu jest wybrukowana „niedbałym, beztroskim i subiektywnym podejściem do prawdy”. Jednak właśnie takie podejście widzimy coraz częściej w środkach masowego przekazu. (Czy muszę tu odnosić się do klęski Covingtonafałszu Smolleta?)

Ponad sto lat temu Mark Twain zauważył: „Kłamstwo może być już w połowie drogi dookoła świata, podczas gdy prawda dopiero zakłada buty”.

Cytat Twaina jest prawdziwy nawet w dobie Internetu. Błędne badania Lankforda przez dwa lata funkcjonowały bez ograniczeń i były rozpowszechniane wśród dziesiątek milionów widzów i czytelników, zanim prawda w końcu wyszła na jaw.

„Błędne badania Lankforda przez dwa lata funkcjonowały bez ograniczeń i były rozpowszechnione wśród dziesiątek milionów widzów i czytelników, zanim prawda w końcu wyszła na jaw.”

Jeśli zapytacie dziś Amerykanów, który kraj przewodzi światu w masowych strzelaninach, podejrzewam, że zdecydowana większość wskaże USA. I to jest cena erozji prawdy.


Źródło: The Myth That the US Leads the World in Mass Shootings

Minister Ochrony Środowiska Stanów Zjednoczonych wydał rozporządzenie rozszerzające możliwości organizowania polowań i wędkowania na terenach należących do państwa

Ryan Zinke, republikanin, Minister Ochrony Środowiska Stanów Zjednoczonych, wydał 15 września rozporządzenie rozszerzające możliwości uprawiania łowiectwa i wędkarstwa na terenach należących do państwa.

92d0e6408ab23129630f6a706700770d_s878x584-640x480

Rozporządzenie uruchamia procedurę sprawdzenia na ile polowania i łowienie ryb można rozszerzyć na obecnych terenach federalnych. Upoważnia Ministerstwo do opracowania raportów i wydawania zaleceń w tej sprawie przez Sekretarza do Rady ds. Ochrony Dziedzictwa Dzikiej Przyrody i Łowiectwa oraz Radę Partnerstwa na rzecz Rybołówstwa Sportowego i Sportów Wodnych. Instruuje również Ministerstwo do „opracowania w ciągu 30 dni konkretnych działań dotyczących polowań rekreacyjnych i połowów na gruntach i wodach użyteczności publicznej, poprawy stanu siedlisk, zarządzania populacjami drapieżników oraz dostępu do gruntów i wód publicznych”.

Minister zacytował przy tym prezydenta Roosevelta: „w cywilizowanym i rozwiniętym kraju dzikie zwierzęta mogą przetrwać i egzystować tylko dzięki działaniom myśliwych i wędkarzy”. Przez całe pokolenia niezliczone rzesze Amerykanów polowały i łowiły ryby korzystając z naturalnych zasobów w całym kraju. Działania takie są ugruntowane w naszej tradycji. Stanowią integralną część zaspokojenia potrzeb związanych z przetrwaniem i zdobywaniem pokarmu jednocześnie dostarczając efektywnych sposobów na zrównoważony rozwój populacji gatunków dziko żyjących.
Odniesienie do słów Roosevelta pokazuje świadomość Ministra, że łowiectwo i wędkarstwo są kluczowymi elementami dbałości o środowisko. Myśliwi i wędkarze utrzymują populacje na poziomach zapewniających ich przetrwanie dla następnych pokoleń.

3 marca 2017 Breitbart News napisało, że jednym z pierwszych decyzji Ministra Zinke było uchylenie rozporządzenia administracji Obamy nakładającej szereg obostrzeń. Decyzja taka była podjęta w ostatnich dniach prezydentury Obamy. Po zniesieniu zakazów kolejne kroki ministerstwa poszły w kierunku poszerzenia możliwości polowań dla myśliwych i wędkarzy. Ostatnie rozporządzenie republikańskiego ministra jest tego najlepszym przykładem.

Opracowanie na podstawie Sec. Zinke Issues Order to Expand Hunting, Fishing on Federal Lands

Posiadanie broni kształtuje przekonania polityczne

Z najnowszego badania przeprowadzonego przez naukowców z University of Kansas wynika, że od czasu wyborów prezydenckich w USA w 1972 r. można zauważyć coraz większe poparcie dla kandydatów republikańskich wśród posiadaczy broni.

Profesor Mark Joslyn twierdzi, że „temat dostępu do broni nie tylko powoduje polityczną polaryzację społeczeństwa, świadczy o czymś więcej. Posiadanie broni zauważalne wpływa na identyfikację społeczną, z dobrze już ugruntowaną kulturą jej noszenia, która definiuje pewną tożsamość i związane z nią charakterystyczne cechy oraz zachowania.”

Joslyn uważa, że do tej pory badacze skupiali się wyłącznie na skutkach użycia broni jako narzędzia. Powiązaniem pomiędzy jej dostępnością a przestępczością. Wraz z innymi badaczami z Social Science Quarterly w swojej ostaniej publikacji prezentuje temat z zupełnie innego punktu widzenia: jak posiadanie broni wpływa na poglądy polityczne.

„Okazało się, że szczególnie osoby nie posiadające broni palnej ulegają wspomnianej polaryzacji, faworyzując Demokratów w dużo większym stopniu niż miało to miejsce wcześniej, w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat. Preferencje wyborcze posiadaczy broni są oczywiście ważne, ale największe zmiany pomiędzy tymi dwoma grupami zaszły po stronie osób nie posiadających do niej dostępu.”

Naukowcy przyjrzeli się danym zebranym od głosujących w wyborach prezydenckich pomiędzy 1972 a 2012 rokiem podczas Ogólnych Badań Społecznych. Pytano w nich między innymi o to, czy ankietowany oraz inne osoby mieszkające z nim pod jednym dachem, posiadają broń.

Vote

Współautorami opracowania jest Don Haider-Markel, professor i przewodniczący Departmentu Nauk Politycznych Uniwersytetu Kansas, oraz absolwenci Michael Baggs i Andrew Bilbo. Ich praca naukowa, której redaktorami są Joslyn oraz Haider-Markel, została opublikowana w specjalnym wydaniu „Gun Politics”.

Analizując dane z kilku ostatnich wyborów doszli do wniosku, że posiadanie broni miało coraz większy wpływ na sympatię dla republikańskich kandydatów. Działo się tak niezależnie od innych równolegle występujących czynników, takich jak identyfikowanie się z daną partią polityczną, wyznawaną ideologią, rasą, płcią, poziomem edukacji czy wiekiem.

„Posiadanie broni bardziej niż czynniki demograficzne determinuje decyzje wyborcze. We wszystkich głosowaniach począwszy od 1972 roku jest ważnym wskaźnikiem preferencji głosujących.”

Badacze ustalili, że wspomniana tendencja do radykalizacji postaw narastała aż do kulminacji podczas wyborów w 2012 roku, w których wygrał Brack Obama.

Dostęp do broni i związany z tym podział społeczeństwa są sprawami wartymi uwagi ze względu na problemy bezpieczeństwa publicznego z jakimi borykają się ustawodawcy.

„Nie ulega wątpliwościom, że masowe strzelaniny oraz ataki terrorystyczne związane są z użyciem broni. Wypadki takie nasilają tarcia pomiędzy jej zwolennikami i przeciwnikami. Zarówno legislatura stanowa jak i kongresowa rozważa zaostrzenie ograniczeń na dostęp do broni, podczas gdy wiele stanów w tym samym czasie złagodziło restrykcje dotyczące noszenia broni w ukryciu. Podejmowane działania polityczne pokazują jak bardzo słabo tematy związane z bronią palną są naukowo zbadane.”

„Badacze tematu i urzędnicy państwowi muszą postarać się lepiej zrozumieć co broń symbolizuje dla jej właścicieli, jak ważne jest dla nich jej posiadanie w kontraście z nastawieniem tych osób, które jej nie mają.”

„Broń znajduje się w rękach jednej trzeciej amerykańskich gospodarstw domowych. Jest to bardzo duża grupa ludzi mająca poparcie różnych grup interesu”, powiedział Joslyn. „Pomimo to badania opinii wyborczych nie zawierają w ogóle pytań dotyczących tematu broni. Dlaczego? Tego nie wiemy. Jedyne co jest pewne, to że nie przeprowadza się praktycznie żadnych badań w celu zrozumienia postaw i zachowań posiadaczy broni.”

Opracowanie na podstawie Gun ownership emerges as a divide, can shape political behavior, study finds