Polski Związek Łowiecki przegrał batalię o zmiany Prawa łowieckiego na własne życzenie. PZŁ i KRS to dwa ostatnie, widoczne gołym okiem, bastiony komunizmu w Polsce. PZŁ jest idealnym przykładem jak kończy demokracja. Na górze mamy od lat ten sam skład, którego zmienić nie ma jak. System kolesiowski. System taki zawdzięczamy Bolesławowi Bierutowi, który dekretem z 1952 roku zlikwidował dotychczasowy Polski Związek Łowiecki powołał nowy — socjalistyczny — któremu przekazał cały majątek i nazwę jako likwidatora poprzedniego ustanawiając powołany przez siebie związek o tej samej nazwie. Ustawa z 17 czerwca 1959 roku „O hodowli, ochronie zwierząt łownych i prawie łowieckim” nakazała obligatoryjną przynależność myśliwych do tej organizacji (zlikwidowała dobrowolność przynależności wprowadzając monopol). W aktach tych ustalono, że zwierzęta łowne stanowią własność państwa, obwody łowieckie mają powierzchnię nie mniejszą niż 3000 ha, a uprawnienia do polowania posiadają wyłącznie myśliwi zrzeszeni w Polskim Związku Łowieckim.
Brak działań PZŁ wynika z jego monopolistycznej pozycji. Nie ma konkurencji, nie ma się o co martwić. Będzie jak jest, tylko nic nie róbmy i siedźmy cicho, bo każda zmiana zagraża naszej pozycji — myśli beton.
Każdy kandydat na myśliwego musi zostać członkiem Zrzeszenia, żeby dostać pozwolenie na broń i móc polować. Składka co roku 320zł plus obowiązkowe ubezpieczenie 37zł. Chcesz zostać selekcjonerem zwierzyny płowej? — Kolejny kurs i kolejne 850zł. Chcesz pomagać w odstrzale redukcyjnym bobrów? — wystarczy wpłacić 70zł za kilkugodzinny kurs. Co z tego, że prawo ukończenia takiego kursu nie wymaga. Kto weźmie w obronę myśliwego?
PZŁ może doić myśliwych, bo jest monopolistą. Z kolei państwo uzależniło się od PZŁ, bo prawo mówi, że zwierzyna w stanie wolnym jest własnością Skarbu Państwa. Państwo musi coś z tą zwierzyną zrobić. W naszych warunkach przyrost zrealizowany dzików wynosi od 50 do 200% stanu wiosennego populacji. Chętnie zobaczyłbym jak sobie z plagą dzików żerujących na polach kukurydzy poradzi jakaś organizacja „eko”, której członkowie dostali by w zarząd obwód łowiecki. Przykuwanie się do drzew już by im nie pomogło. Lokalna ludność, a zwłaszcza rolnicy, którym dziki wchodzą w szkodę, bardzo szybko wywiozła by ich na taczkach.
Nie zawsze w Polsce był taki układ. Kiedyś istniało wiele niezależnych organizacji łowieckich. Ochroną zwierzyny zajmowali się od zarania dziejów właśnie myśliwi. Pierwsze prawa ochronne wprowadził na ziemiach polskich nie kto inny jak myśliwy — Bolesław Chrobry. Wiele się od tego czasu zmieniło. Dziś z jednej stony mamy komunistyczny beton, z drugiej lewicowe organizacje, które z nim walczą. Moim zdaniem obie strony szkodzą przede wszystkim pasjonatom łowiectwa. Takim, którzy codziennie są w obwodzie. Znają swoje łowisko. Dbają o przyrodę i ją kochają. Kochają i rozumieją zasady, którymi się ona rządzi. Wiedzą, że śmierć jest jej nieodłączną częścią. Ale śmierć dzisiaj jest passé. Większe poparcie mają organizacje, które promują infantylne podejście do przyrody. Nie przeszkadza im spożywanie mięsa zwierząt faszerowanych antybiotykami, ubijanych prądem w rzeźni i obdzieranych na żywca ze skóry. Piją mleko, które jest produktem cierpienia krów. Krowom tym wstrzykuje się hormony, żeby produkowały mleko non-stop. Długość życia krów skróciła się z 15-17 do 3-4 lat. Karmi się je paszą z kukurydzy żeby produkowały hektolitry mleka. Kukurydzy tej jeszcze 20 lat temu w Polsce nie było. Tam, gdzie dziś rośnie kukurydza mamy klęskę ekologiczną. Uprawa kukurydzy to śmierć milionów stworzeń, które kiedyś zasiedlały te tereny. Potrzeba więcej kukurydzy? — UE chętnie da rolnikowi dotacje!
Vege i non-vege przeciwnicy łowiectwa widzą tylko to co jest im wygodne widzieć: myśliwego, który strzela do jelonka Bambi. Do czego doprowadzi dalsza bambinizacja społeczeństwa? Na razie doprowadziła do wprowadzenia zakazu polowań w obecności dzieci i młodzieży do lat 18. To, że te same dzieci mogą od 16 roku życia pracować w rzeźni nie ma przecież żadnego znaczenia. Kolejny rok, kolejne ubezwłasnowolnienie społeczeństwa. Na drodze do całkowitego zniewolenia.
Działania myśliwych-leśników, takie jak restauracja od zera do ponad 1400 osobników populacji żubrów — dokonana bez żadnej dotacji państwa, czy Program Restytucji Sokoła Wędrownego prowadzony przez myśliwych-sokolników, przechodzą bez echa. Głośno jest za to o akcji WWF „Adoptuj rysia„, której skutkiem jest sprowadzenie z Estonii jednego osobnika tego gatunku.
WWF to w ogóle „ciekawa” organizacja. Dość powiedzieć, że została założona przez te same osoby co Grupa Bilderberg — nieformalne międzynarodowe stowarzyszenie wpływowych osób ze świata polityki i gospodarki, takich jak Prince Bernhard of Lippe-Biesterfeld. Z historią polski łączy je osoba Jana Retingera i zamach na Generała Sikorskiego.
Wielka szkoda, że osoby, którym zależy na dobrostanie zwierząt, tak łatwo dają się zmanipulować organizacjom „eko”. Wielka szkoda, że członkowie PZŁ muszą wstydzić się Zarządu swojej organizacji.