Liczba masowych strzelanin jest na podobnym poziomie od lat – a dowody przeczą powszechnym stereotypom na temat profilu zabójców

Komentarze, które pojawiły się na krótko po tragediach w El Paso w Teksasie i Dayton w stanie Ohio, powielają mity i stereotypy, którymi Amerykanie i świat są karmieni w następstwie każdej masowej strzelaniny.

Zdjęcie: Flickr-Maryland GovPics | Licencja CC BY 2.0

W ramach swojej pracy badawczej z zakresu psychologii zajmuję się przestępstwami oraz związanymi z nimi reakcjami społeczeństwa. W następstwie emocjonalnych wydarzeń pojawia się często wiele nieprawdziwych informacji, a rzeczowe, oparte na danych wypowiedzi gubią się wśród politycznych narracji.

W oparciu o badania, przedstawiam 4 błędne, lecz bardzo powszechne wyobrażenia dotyczące masowych zabójstw.

1. Czy brutalne gry wideo skutkują masowymi zabójstwami?

W poniedziałek rano po ostatnich strzelaninach prezydent Donald Trump wraz z innymi politykami republikańskimi połączyli w swoich wypowiedziach brutalne gry wideo z masowymi strzelaninami.

Przyznaję, że jestem tym zaskoczony, ponieważ w zeszłym roku administracja Trumpa zwołała Szkolną Komisję Bezpieczeństwa, która między innymi badała tę kwestię. Sam w niej zeznawałem, a komisja ostatecznie nie zdołała potwierdzić, że istnieją wystarczające dowody, aby powiązać gry z występowaniem przemocy.

Długoterminowe badania na 8-letnich i starszych dzieciach i młodzieży konsekwentnie pokazują, że gry z użyciem przemocy nie są czynnikiem ryzyka. Potwierdził to amerykański Sąd Najwyższy orzeczeniem w 2011 roku – badania naukowe nie łączą występowania przemocy wśród dzieci z brutalnymi grami.

W 2017 roku Amerykańskie Towarzystwo Psychologiczne (American Psychological Association), a dokładnie Wydział Psychologii i Technik Medialnych oświadczył, że należy przestać łączyć brutalne gry z masowymi strzelaninami. Nadszedł czas, aby położyć kres temu mitowi.

2. Czy masowi zabójcy to zawsze biali nacjonaliści?

Pierwsze doniesienia sugerowały, że strzelec w El Paso był białym rasistą zaniepokojonym imigracją latynoską. Również innym zabójcom, takim jak sprawca mordu w Christchurch w Nowej Zelandii przypięto etykietę zwolennika supremacji białej rasy.

Jeśli jednak spojrzeć na dane, to okaże się, że przynależność etniczna masowych zabójców w USA odzwierciedla w przybliżeniu przekrój amerykańskiego społeczeństwa.

Przynależność rasowa masowych strzelców w porównaniu z ludnością ogółem

Gdy porównamy pochodzenie rasowe masowych zabójców z lat 1982-2019 z populacją amerykańską to okazuje się, że obie grupy mają podobne proporcje.

Żródło danych: Mother Jones
Żródło danych: U.S. Census Bureau

Nienawistne ideologie zazwyczaj przyciągają nienawistnych ludzi. Niektóre strzelaniny, jak na przykład atak na policjantów w Dallas w 2016 roku, były prawdopodobnie motywowane nienawiścią wobec białych. Inni, tacy jak na przykład małżeństwo, które wspólnie zaatakowało w San Bernardino w 2015 roku, popierają inne nienawistne idee, takie jak radykalny islam.

Większość sprawców masowych morderstw nie deklaruje żadnego poparcia dla jakiejkolwiek ideologii.

Mamy też przykłady masowych zabójstw w innych krajach – takich jak kilka śmiertelnych ataków przy użyciu noża w Japonii – na które nie mógł mieć wpływu podział rasowy podobny do obserwowanego w społeczeństwie amerykańskim [broń palna w Japonii jest całkowicie zabroniona – przyp.tłum].

Jeśli chodzi o płeć, to prawdą jest, że większość sprawców masowych morderstw to mężczyźni. Kobiety również mordują, ale zwykle celem są ich własne rodziny.

3. Czy można winić choroby psychiczne?

To, czy choroby psychiczne mają związek z masowymi strzelaninami oraz czy mają wpływ na przestępczość w ogóle, jest sprawą wątpliwą. Na pewno adwersarze po obu stronach mylą się przedstawiając tę kwestię jako zupełnie jasną.

Już w 2002 roku amerykański Secret Service w swoim raporcie, opartym na analizie przypadków wielu strzelanin i wywiadach z zatrzymanymi napastnikami, zauważył występowanie u sprawców chorób psychicznych – zazwyczaj psychozy lub depresji samobójczej.

Choroby psychiczne, takie jak psychoza oraz depresja połączona z cechami antyspołecznymi, są w szerokim ujęciu czynnikami ryzyka dla wystąpienia brutalnych zachowań.

Niektórzy badacze sugerują, że choroba psychiczna nie jest w żaden sposób związana z przestępczością, ale twierdzenie to opiera się na mglistych statystykach. Na przykład, spotkałem się z sugestią, że osoby z chorobami psychicznymi stanowią tylko 5% przestępstw z użyciem przemocy. Jednak twierdzenie to opiera się na badaniach, takich jak to przeprowadzone w Szwecji, które ograniczyło definicję choroby psychicznej tylko do psychozy, której doświadcza poniżej 1% ludności. Jeśli wykazać, że 1% ludzi popełnia 5% przestępstw, to oczywiście rodzi się wniosek, że psychozy zwiększają ryzyko popełnienia przestępstwa.

Należy również podkreślić, że zdecydowana większość osób cierpiących na choroby psychiczne nie popełnia żadnych ciężkich przestępstw. Na przykład jedno z badań wykazało, że około 15% osób cierpiących na schizofrenię popełniło kiedykolwiek brutalne przestępstwo. Podczas gdy popełniło je jedynie 4% osób z grupy bez schizofrenii. Chociaż wyraźnie wskazuje to na wzrost ryzyka, to pozwala również zauważyć, że większość osób cierpiących na schizofrenię w ogóle nie popełnia przestępstw z użyciem przemocy. Ważne jest, aby nie stygmatyzować osób chorych psychicznie, co może zmniejszać ich motywację do poszukiwania leczenia.

Można założyć, że lepszy dostęp do usług w zakresie zdrowia psychicznego przyniósłby korzyści całemu społeczeństwu. Kluczowe jest tu poddanie się terapii osoby, która potencjalnie może popełnić przestępstwo. Jednak skupianie się wyłącznie na zdrowiu psychicznym nie ma prawdopodobnie większego znaczenia w kwestii występowania zjawiska przemocy w ogóle.

4. Czy masowe strzelaniny są coraz częstsze?

Informacje o masowych zabójstwach pojawiające się w środkach masowego przykuwają naszą uwagę. Nie bez znaczenia jest jak często i jak długo media zajmują się tego typu wydarzeniami. Definicja co jest masową strzelaniną, a co nią nie jest, jest przez media traktowana dowolnie. Natomiast sam termin jest używany zamiennie z innymi, takimi jak aktywny strzelec (active shooter).

Używając standardowych definicji i opierając się na danych można zauważyć, że częstość występowania masowych strzelanin pozostaje na stałym poziomie przez ostanie kilkadziesiąt lat.

Masowe strzelaniny w USA w podziale na lata

Pomimo powszechnej opinii, że masowe zabójstwa zdarzają się coraz częściej, dane pokazują, że ich liczba jest stała w ciągu ostatnich kilkunastu lat. W Stanach Zjednoczonych od 2006 r. w 311 masowych strzelaninach zginęło 1714 osób.

Stan na 5 sierpnia 2019. Źródło danych: The USA TODAY/AP/Northeastern University

Stany Zjednoczone doświadczyły wielu masowych zabójstw. Sama powtarzalność tego typu mordów może być przygnębiająca, zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że liczba innych brutalnych przestępstw w USA mocno spadła w ciągu ostatnich 25 lat. Warto zadać pytanie, dlaczego masowe zabójstwa są ciągle na podobnym poziomie, podczas, gdy liczba innych zabójstw spada.

Pod względem liczby strzelanin Stany Zjednoczone zajmują miejsce tuż obok Europy Zachodniej, a ich liczba jest dziś niższa niż w poprzednich dekadach sięgając wstecz do lat siedemdziesiątych.

Masowe zabójstwa są straszliwymi tragediami i społeczeństwo musi zrobić wszystko, co tylko możliwe, aby zrozumieć przyczyny i skutecznie im zapobiegać. Jednak należy oddzielić dane od mitów oraz społecznych, politycznych i moralnych narracji, które często narastają wokół tematu przestępczości.

Tylko dzięki chłodnej analizie twardych danych społeczeństwo może zrozumieć w jaki sposób najlepiej zapobiegać tego typu przestępstwom.


Opracowanie na podstawie „Mass shootings aren’t growing more common – and evidence contradicts common stereotypes about the killers

Mit, że australijskie przepisy dotyczące broni zmniejszyły liczbę zabójstw

Sytuacja jest bardziej skomplikowana niż sugerują nam mass-media i politycy.

W następstwie strzelaniny z 15 marca w Nowej Zelandii, zwolennicy nowych restrykcji w Nowej Zelandii wskazują na Australię jako na „dowód”, że jeśli rząd wprowadzi restrykcyjną ustawę taką jak Australijska Narodowa Umowa o Broni Palnej, to nagle zmniejszy się liczba zabójstw.

Na dowód tej hipotezy wskazują fakt, że liczba zabójstw zmniejszyła się w Australii po 1996 roku, kiedy to wprowadzono tego typu zmiany w prawie.

Istnieją co najmniej dwa problemy z takim podejściem. Po pierwsze, liczba zabójstw malała w Europie Zachodniej, Kanadzie i Stanach Zjednoczonych od początku lat 90. Fakt, że ta sama tendencja miała miejsce w Australii, nie świadczy o wpływie wprowadzonych zmian na cokolwiek. Po drugie, zabójstwa w Australii zdarzały się tak rzadko jeszcze przed przyjęciem przepisów z 1996 r., że z lekkich ruchów w górę lub w dół nie można wyciągać żadnych wniosków.

Zniżkujący trend

Jak zauważył prawnik Michael Tonry:

Obecnie panuje powszechna zgoda, przynajmniej co do rozwiniętych krajów anglojęzycznych i Europy Zachodniej, że wzorce zabójstw zmieniają się praktycznie równolegle od lat 50. Okresy spadków są trochę przesunięte względem siebie, ale wspólny wzorzec jest oczywisty. Wskaźniki zabójstw wzrastały znacznie w latach 60-tych, osiągnęły najwyższy poziom mniej więcej na początku lat 90-tych i od tego czasu znacznie spadły.

Tak właśnie było w Stanach Zjednoczonych. Liczba zabójstw spadała przez 51 lat, aby w 2014 r. osiągnąć poziom niespotykany od 1963 r. Było to zgodne z ogólną tendencją: szczytowe wartości na początku lat dziewięćdziesiątych, a następnie gwałtowny spadek. Nie możemy jednak wskazać żadnych nowych krajowych środków kontroli broni, które spowodowały taki spadek. Co więcej, w tym okresie znacznie wzrosła liczba broni będącej w posiadaniu przez społeczeństwo.

Wskaźnik zabójstw w USA (x per 100.000; źródło: FBI)

W Australii sytuacja rozwijała się według tego samego schematu, chociaż nie gromadzono tam danych o zabójstwach na poziomie krajowym przed początkiem lat 90-tych:

Źródło: Znormalizowane wskaźniki zabójstw na 100 000 mieszkańców, cztery kraje anglojęzyczne, w różnych latach do 2012 roku. Zobacz „Why Crime Rates are Falling Through the Western World” Michaela Tonry’ego.

Jednym z powodów, dla których gromadzenie danych o zabójstwach w Australii jest relatywnie nowym zjawiskiem jest fakt, że przestępstwa te są tam tak bardzo rzadkie. Ich agregowanie na poziomie krajowym nie było po prostu dla nikogo kwestią priorytetową.

Australia jest słabo zaludnionym krajem z zaledwie kilkoma milionami ludzi więcej niż stan Floryda. W czasie, gdy poziom zabójstw osiągnął maksimum na początku lat 90-tych XX wieku, liczba zabójstw w Australii wyniosła około 300. Oznacza to, że w najgorszym roku pod względem ilości przestępstw liczba zabójstw wzrosła tylko o 20-30. Co spowodowało jednak widoczne wahania ogólnego poziomu zabójstw.

Prowadzi nas to do innego problemu związanego z wykorzystaniem danych dotyczących zabójstw po 1996 r. jako ostatecznego dowodu czegokolwiek. Liczby te są zbyt małe, abyśmy mogli wyciągnąć z jakieś pewne wnioski. Jak napisał analityk danych Leah Libresco w 2017 roku w The Washington Post:

„Zbadałem zaostrzenie przepisów dotyczących broni w Wielkiej Brytanii i Australii, i doszedłem do wniosku, że nie dają one podstaw do twierdzenia jaka powinna być w tej sprawie polityka amerykańska. Żaden naród nie doświadczył spadku liczby strzelanin lub innych przestępstw związanych z bronią, które można by przypisać programom odkupu broni i wprowadzonym zakazom. W Australii masowe strzelaniny były zbyt rzadkie, aby ich brak po wprowadzeniu programu odkupu broni była wyraźnym dowodem postępu. Zarówno w Australii, jak i w Wielkiej Brytanii, restrykcje dotyczące broni miały niejednoznaczny wpływ na inne przestępstwa związane z bronią lub liczbę związanych z tym zgonów….”

Nie przeszkadza to wielu dziennikarzom z mainstreamu w twierdzeniu, że spadek liczby zabójstw można z całą pewnością przypisać wprowadzonym ograniczeniom w zakresie dostępu do broni.

Dziennikarze nie spieszą się też aby zauważyć, że często poluzowanie przepisów przez władzę przynosi pozytywny skutek . Na przykład w latach 90-tych wiele stanów zliberalizowało w znacznym stopniu przepisy dotyczące broni, pozwalając na noszenie broni w ukryciu i ograniczając kontrolę do minimum. Oczywiście, że taki The New York Times nie powiedział wtedy: „Liczba zabójstw w Ameryce spadła po poluzowaniu przepisów dotyczących broni”.

Nie twierdzę oczywiście, że zmiany w prawie dotyczącym broni same w sobie bezsprzecznie „dowodzą”, że wprowadzenie prawa do noszenia broni w ukryciu zmniejsza liczbę zabójstw. Ale gdyby spojrzeć na tą sprawę według tych samych standardów, które stosuje większość dziennikarzy głównego nurtu, to powinni oni na tego typu czynniki uczciwie zwrócić uwagę.

W obliczu braku dowodów na to, że zmiana prawa wprowadzona w Australii w 1996 r. zmieniła trend i był on inny niż w USA i Kanadzie, zwolennicy restrykcji zmieniają zwykle strategię. Wskazują, że wskaźniki zabójstw w Australii są niższe niż w USA. Problem z tą strategią polega oczywiście na tym, że wskaźniki zabójstw w Australii nie były porównywalne ze wskaźnikami w USA ani przed, ani po 1996 roku. Przyczyny różnic we wskaźnikach pomiędzy tymi dwoma krajami wyraźnie istniały jeszcze przed wprowadzeniem w obu krajach dodatkowych regulacji dotyczących broni. (Należy również zwrócić uwagę, że kilka stanów USA, z których niektóre mają bardzo łagodne przepisy dotyczące broni, ma bardzo niskie wskaźniki zabójstw porównywalne z australijskimi).

Podejmowano liczne próby wyjaśnienia tej sytuacji i na wiele sposobów uzasadniano politykę kontroli broni. Sprowadzało się to do niekończących się prób wykorzystania analizy regresji w celu znalezienia korelacji między polityką dotyczącą broni a wskaźnikami zabójstw. Często są one interesujące, ale ich wartość opiera się wyłącznie na znalezieniu właściwych ram teoretycznych, za pomocą których można zidentyfikować najważniejsze czynniki.

Osoby zajmujące się polityką społeczną, które nie mają dobrych podstaw w kwestiach związanych z przestępczością, zazwyczaj wskazują na wprowadzenie zakazów prawnych jako kluczowy czynnik wpływający na wskaźniki zabójstw. Jest to zupełnie odmienne podejście to prezentowanego przez te osoby, które zajmują się badaniem długoterminowych trendów.

Znany badacz kryminalistyczny Eric Monkonnen w swoim eseju „Zabójstwa: Wyjaśnienie wyjątkowości Ameryki”, zidentyfikował cztery czynniki, które jego zdaniem najprawdopodobniej wyjaśniają wyższe wskaźniki zabójstw w Stanach Zjednoczonych: mobilność ludności, zdecentralizowane egzekwowanie prawa, podziały rasowe spowodowane niewolnictwem oraz ogólnie większa tolerancja dla zabójstw.

Monkonnen podsumowuje: „Założenie, że brak broni w Stanach Zjednoczonych doprowadziłby do parytetu z Europą, jest błędem. Przez ostatnie dwa stulecia, nawet bez broni, amerykańskie wskaźniki byłyby prawdopodobnie jeszcze wyższe„.

Wnioski Monkonnena niekoniecznie czynią go leseferystą w kwestii kontroli broni. Ilustrują one jednak uznanie przez Monkonnena faktu, że czynniki powodujące różnice w odsetku zabójstw pomiędzy dwoma bardzo różnymi społeczeństwami wykraczają daleko poza związek z jednym lub dwoma aktami prawnymi. A jeśli prawo o kontroli broni ma być postrzegane jako przyczyna spadku liczby zabójstw, musi być jasno określone co miało miejsce „przed i po zmianie” prawa w danej jurysdykcji, w której zmiany te przyjęto. Porównania do innych krajów nie mają tu żadnego sensu.

Wskaźniki samobójstw są w Australii znów na poziomie sprzed 1996 r.

W obliczu faktu, że liczba zabójstw nie zmieniła się jednak bardzo po 1996 r., niektórzy zwolennicy australijskiego ustawodawstwa dotyczącego kontroli broni próbowali ratować swoją tezę twierdząc, że dodatkową korzyścią zmiany prawa był spadek liczby samobójstw. Jest to powszechnie spotykana strategia zwolenników kontroli broni, którzy często twierdzą, że kontrola broni jest środkiem zapobiegania samobójstwom.

Oczywiście nie jest trudno znaleźć nagłówki prasowe mówiące o tym, że „liczba samobójców zmniejszyła się” w Australii po przyjęciu ustawy z 1996 roku. Ale Australia napotyka tutaj na podobny problem jak w przypadku kontroli broni: liczba samobójstw znacznie spadła w tym samym czasie w Kanadzie, Stanach Zjednoczonych i w wielu krajach Europy.

Ponadto w ostatnich latach liczba samobójstw w Australii i USA ponownie wzrosła. Nie ma wątpliwości, że liczba samobójstw spadła w latach 1995-2006, z 12 na 100 000 poniżej 9 na 100 000. Jednak później wskaźniki samobójstw osiągnęły najwyższy od dziesięciu lat poziom aby w 2015 r. wzrosnąć ponownie do 12 na 100 000, czyli do poziomu porównywalnego z tym, jaki istniał przed wprowadzeniem ustawy w 1996 r. Innymi słowy, liczba samobójstw jest znowu tam, gdzie była przez zmianą prawa. Jest rok 2018 r. a my wciąż słyszymy o tym, jak to kontrola broni powoduje spadek liczby samobójstw.

Ogólnie rzecz biorąc jest to poziom dyskursu do którego przyzwyczailiśmy się w mediach i u polityków. Nawet najsłabsza korelacja związana z uchwaleniem ustawy o kontroli broni jest uznawana za główny czynnik powodującym spadek liczby zabójstw. Tymczasem sytuacja odwrotna, gdy złagodzenie przepisów dotyczących broni zbiegnie się w czasie ze spadkiem liczby zabójstw (jak to miało miejsce w USA), jest przez media i polityków ignorowana. Tak naprawdę, to w obu przypadkach sytuacja jest zawsze bardziej skomplikowana niż sugerują to dziennikarze i media.

Nie mamy co się oszukiwać, że nasza argumentacja ograniczy dążenia lewicy do wprowadzenia nowych przepisów dotyczących broni w Nowej Zelandii. W Australii w 1996 roku zaostrzono przepisy związane z dostępem do broni zaledwie 12 dni po masakrze. Posłużyła ona do uzasadnienia wprowadzenia nowych, restrykcyjnych przepisów. Wygląda na to, że nowozelandzcy politycy próbują przyjąć jeszcze bardziej niefrasobliwą postawę pomijając w ogóle dyskusję czy debatę na ten temat. Tymczasem w Norwegii, gdzie w 2011 roku Anders Brevik zamordował 77 osób, w tym 67 osób za pomocą samopowtarzalnej broni palnej, rząd nie wprowadził żadnych istotnych zmian w przepisach dotyczących kontroli broni aż do roku 2018.


Żródło: Australia’s Gun Laws and Homicide: Correlation Isn’t Causation (mises.org)

Mit, że USA przewodzi światu w masowych strzelaninach

Aby zrozumieć wprowadzającą w błąd narrację, musimy przyjrzeć się czasom „dziennikarstwa narracyjnego” i upolitycznienia społeczeństwa, które podporządkowują prawdę ideologii i polityce.

Flickr-Fibonacci Blue | CC BY 2.0

Gdybyście zapytali mnie dziś rano, który naród ma najwięcej masowych strzelanin na świecie, powiedziałbym, być może z pewnym wahaniem, że chodzi o Stany Zjednoczone.

Wstyd mi to przyznać, ponieważ jestem raczej dość dobrze zaznajomiony ze statystykami strzelanin, napisałem kilka artykułów na temat przemocy z użyciem broni i Drugiej Poprawki. Poniżej znajduje się zestawienie dotyczące aktów agresji z użyciem broni w Ameryce. Podczas, gdy liczba zabójstw z broni palnej w USA od dziesięcioleci stale maleje, masowe strzelaniny rzeczywiście wykazują tendencję wzrostową.

Wskaźnik zabójstw z użyciem broni palnej w latach 1981-2010 (per 100.000 mieszkańców)
Odstępy pomiędzy strzelaninami, 1982-2014

Prawdopodobnie sam ten fakt nie doprowadziłby mnie jednak do przekonania, że Stany Zjednoczone przewodzą światu w masowych strzelaninach. Z niedźwiedzią przysługą przychodzą tu amerykańskie media i politycy.

Dominująca narracja

„Bądźmy szczerzy” – powiedział prezydent Obama w 2015 roku po strzelaninie w Północnej Karolinie. „W pewnym momencie my jako kraj będziemy musieli zdać sobie sprawę z faktu, że ten rodzaj masowej przemocy nie ma miejsca w innych krajach rozwiniętych”.

Senator Harry Reid powtórzył to przekonanie. „Stany Zjednoczone są jedynym krajem rozwiniętym, w którym dochodzi do tego rodzaju aktów masowej przemocy”.

Nagłówki gazet nie pozostawiają wątpliwości, że Stany Zjednoczone przewodzą światu w masowych strzelaninach. W istocie, pomimo artykułów tworzonych na ten temat przez CNN, tak naprawdę nie jest to nawet bliskie prawdy.

Grafika CNN: 31% masowych strzelanin ma miejsce w USA, które stanowią tylko 5% populacji świata — Kraje z największą liczbą strzelanin (1966-2012)

Komentarze i dane zdają się ostatecznie wskazywać, że Stany Zjednoczone przewodzą światu w masowych strzelaninach, a przemoc jest unikalnym produktem „amerykańskiej kultury broni„.

Wydaje się, że to rzecz pewna, jednak z jednym zastrzeżeniem: jest to nieprawda.

Korzenie mitu

Statystyki dotyczące przypadków masowych strzelanin w latach 2009-2015 opracowane przez ekonomistę Johna Lotta z Centrum Badań nad Zapobieganiem Przestępczości pokazują, że Stany Zjednoczone podążają śladami wielu innych zaawansowanych krajów pod względem częstotliwości masowych mordów i związanej z nimi liczby ofiar śmiertelnych.

Porównanie rocznej stopy zgonów w wyniku masowych publicznych strzelanin (porównanie krajów europejskich do USA i Kanady od stycznia 2009 r. do grudnia 2015 r.) — śmiertelność per milion mieszkańców
Częstotliwość masowych strzelanin według krajów (porównanie krajów europejskich do USA i Kanady od stycznia 2009 r. do grudnia 2015 r.) — częstotliwość strzelanin per milion mieszkańców

Dziennik Investor’s Business Daily zauważył w temacie powyższych ustaleń: „Tak, współczynnik dla USA jest nadal wysoki, i nie mamy tu powodów do dumy. Ale nie jest to najwyższy wskaźnik w krajach rozwiniętych jeśli weźmiemy pod uwagę długi okres czasu”.

Jeśli to prawda, to w jaki sposób narracja, że USA przewodzi światu w masowych strzelaninach stała się obowiązującą tezą? Mit ten, jak się okazuje, wywodzi się z pracy profesora stowarzyszonego Uniwersytetu w Alabamie, Adama Lankforda.

Nazwisko Lankforda pojawia się w zestawieniu reportaży medialnych, które przywołują jego badania jako dowód na to, że Ameryka jest światowym liderem w liczbie masowych mordów. Przemoc, jak twierdzi Lankford, wynika z wysokiego wskaźnika posiadania broni w Ameryce.

„Różnica pomiędzy nami a innymi krajami, [która] wyjaśnia, dlaczego mamy więcej takich przypadków, to wskaźnik posiadania broni palnej”, powiedział Lankford. „Innymi słowy: broń palna na mieszkańca. Mamy prawie dwukrotnie wyższy wskaźnik posiadania broni palnej niż w jakimkolwiek innym kraju”.

ustaleń Lankforda wynika, że od 1966 r. w Ameryce było 90 masowych publicznych strzelanin, najwięcej na świecie, podczas gdy ich łączna liczba na całym globie wynosi 202. Ale Lott, posługując się definicją Lankforda dotyczącą strzelanin masowych – „cztery lub więcej osób zabitych” – doszukał się ponad 3.000 takich strzelanin, o czym napisał niedawno John Stossel.

Kiedy wyniki badań nie zazębiają się, naukowcy w poszukiwaniu prawdy zazwyczaj porównują notatki, dane i metodologię, aby dowiedzieć się, jak doszli do swoich wniosków. Nikt nie ma prawa powiedzieć, że Lankford nie ma racji lub, że Lott jest w błędzie. Jest tylko jeden problem: Lankford milczy.

„Nikt nie ma prawa powiedzieć, że Lankford nie ma racji lub, że Lott jest w błędzie. Jest tylko jeden problem: Lankford milczy.”

Lankford wszystkim odmawia odpowiedzi na pytania jak uzyskał swoje wyniki – Stosselowi, Lottowi, Washington Post i najwyraźniej każdemu kto o to zapyta. (Wysłałem maila do Lankforda z zapytaniem o jego badania. Odmówił omówienia swojej metodologii, ale powiedział, że w przyszłości będzie publikować więcej informacji na temat masowych strzelanin)

„To jest akademickie nadużycie”, powiedział Lott Stossel.

W rzeczywistości jest to nadużycie. Nie wyjaśnia to jednak w jaki sposób badania jednego z profesorów zostały tak szybko rozpowszechnione, a jego błędne twierdzenie szybko uznane zostało za prawdziwe w kraju liczącym 330 milionów ludzi.

Prawda versus narracja

W tym celu musimy przyjrzeć się erze dziennikarstwa narracyjnego i upolitycznienia społeczeństwa, które podporządkowują prawdę ideologii i polityce. Media i politycy uchwycili się ustaleń Lankforda, ponieważ jego ustalenia były dla nich wygodne, a nie dlatego, że były prawdziwe.

Jest to niepokojący i zły omen wolności. Jak zauważył Lawrence Reed, droga do autorytaryzmu jest wybrukowana „niedbałym, beztroskim i subiektywnym podejściem do prawdy”. Jednak właśnie takie podejście widzimy coraz częściej w środkach masowego przekazu. (Czy muszę tu odnosić się do klęski Covingtonafałszu Smolleta?)

Ponad sto lat temu Mark Twain zauważył: „Kłamstwo może być już w połowie drogi dookoła świata, podczas gdy prawda dopiero zakłada buty”.

Cytat Twaina jest prawdziwy nawet w dobie Internetu. Błędne badania Lankforda przez dwa lata funkcjonowały bez ograniczeń i były rozpowszechniane wśród dziesiątek milionów widzów i czytelników, zanim prawda w końcu wyszła na jaw.

„Błędne badania Lankforda przez dwa lata funkcjonowały bez ograniczeń i były rozpowszechnione wśród dziesiątek milionów widzów i czytelników, zanim prawda w końcu wyszła na jaw.”

Jeśli zapytacie dziś Amerykanów, który kraj przewodzi światu w masowych strzelaninach, podejrzewam, że zdecydowana większość wskaże USA. I to jest cena erozji prawdy.


Źródło: The Myth That the US Leads the World in Mass Shootings

Uzbrojeni obywatele ratują życie ofiar w 94% przypadków masowych strzelanin [FBI]

Po zapoznaniu się z publikacją Johna Lotta z Centrum Badań nad Zapobieganiem Przestępczości (Crime Prevention Research Center), która obala ustalenia ostatniego raportu FBI na temat wydarzeń związanych z masowymi strzelaninami, postanowiłem samemu zagłębić się w surowe dane i zrobić kilka własnych analiz.
UWAGA, jest to długi artykuł/raport z dużą ilością grafik, ale jestem przekonany, że warto poświęcić czas na jego przeczytanie!

— Jacob S. Paulsen, prezes ConcealedCarry.com


Dane źródłowe FBI

FBI opublikowało 3 raporty, które łącznie wyszczególniają wydarzenia związane z aktywnym shooterem z lat 2000-2017. Pierwszy raport obejmował wydarzenia od 2000 do 2013 r., drugi – lata 2014-2015, a trzeci i ostatni – lata 2016-2017.

Należy zauważyć, że FBI nie posiada specjalnego systemu wyszukiwania i katalogowania wydarzeń związanych z tzw. „aktywnym strzelcem” (Active Shooter). Sami ręcznie wyszukują i umieszczają dane w swoich raportach w taki sam sposób, w jaki każdy może to zrobić korzystając z Google. Oczywiście oznacza to, że w przypadku braku informacji w wyszukiwarce brak jest w takim raporcie wydarzeń, które powinny być uwzględnione.

Definicja FBI zdarzenia określanego jako „Active Shooter” jest następująca: „Jedna lub więcej osób aktywnie zaangażowanych w zabijanie lub próby zabijania ludzi na zaludnionym obszarze”.

Kilka ważnych wyróżników definicji używanej przez FBI:

  1. Atakujący musi używać broni palnej. Oznacza to, że FBI nie uwzględnia takich incydentów jak ten w którym  uzbrojony obywatel uratował kobietę zaatakowaną nożem przed budynkiem GM w Detroit lub tego, w którym obywatel noszący w ukryciu legalnie broń uratował przypadkowych ludzi dźganych przez napastnika nożem w sklepie spożywczym Smiths Grocery w Salt Lake City.
  2. Incydenty domowe nie są brane pod uwagę. FBI uważa, że Active Shooter to takie zdarzenie, w którym napastnik zagraża obcym, a nie tylko członkom swojej własnej rodziny.
  3. Wykluczone z raportu są incydenty związane z porachunkami gangów.
  4. Aby FBI zakwalifikowało incydent do grupy „Active Shooter”, zarówno organy prewencji/ścigania, jak i obywatele muszą mieć możliwość wpływu na wynik zdarzenia podejmując jakieś działania.

Czy dane FBI są kompletne?

Pomimo szerokiej definicji zdarzenia typu Active Shooter używanej przez FBI, istnieje prawdopodobieństwo wystąpienia dużej liczby incydentów, które zostaną przez FBI pominięte. Centrum Badań nad Zapobieganiem Przestępczości po opublikowaniu każdego raportu weryfikuje go w celu zidentyfikowania zdarzeń, które powinny zostać uwzględnione, a które nie zostały uwzględnione. W niektórych z tych przypadków FBI przyznało się do błędu, ale pomimo tego nigdy nie zaktualizowało listy swojej.

Lott stwierdził, że istnieje większa tendencja do przeoczenia zdarzeń z pierwszej dekady (2000-2010) niż w ostatnich latach. Jest to przynajmniej częściowo związane ze zmianami technologicznymi i relacjami z wydarzeń. W 2014 r., kiedy FBI sporządził swój pierwszy raport, trudno byłoby wyszukać i znaleźć wydarzenia typu Active Shooter z początku XXI wieku. Lott sugeruje, że mogła również wystąpić pewna zamierzona stronniczość w niezgłoszaniu niektórych wcześniejszych wydarzeń w celu wykazania większego wzrostu liczby incydentów w czasie.

Dlatego w naszym własnym raporcie, który zamieszamy poniżej uwzględniliśmy wszystkie dane FBI uzupełnione o szereg incydentów, których FBI nie dostrzegło, a które zostały zidentyfikowane przez nas. Spośród 283 zdarzeń związanych z masowym mordem znajdujących się w naszej bazie 248 pochodzi z oryginalnych raportów FBI, a 35 dodaliśmy sami. Dokładnie przyjrzeliśmy się każdemu z tych 35 incydentów, aby upewnić się, że spełniają one wszystkie kryteria FBI „Active Shooter”.

Co więc pokazują dane?

Pierwszy wykres pokazuje liczbę strzelanin na osi czasu. Uważamy, że mniej więcej pierwsze 10 lat, które jest brane pod uwagę, jest prawdopodobnie niedoszacowane z powodu sposobu, w jaki dane te zostały zebrane. Jednak niezależnie od tego, można zauważyć, że liczba masowych mordów rośnie.

Wykres 1. Liczba masowych strzelanin na osi czasu

W czasie debaty politycznej na temat kontroli broni często pada argument, że półautomatyczne karabiny i magazynki o dużej pojemności w jakiś sposób zwiększają potencjalną śmiertelność podczas masakr. Aby wyciągnąć jakiekolwiek wnioski, trzeba dokładnie wiedzieć jakiej broni i magazynków użyto przy każdym takim zdarzeniu. Jednak informacje takie nie są ani dostępne w raporcie FBI, ani dostępne publicznie — przez co nasz zespół badawczy nie mógł im się przyjrzeć.

Zachęcamy więc do niewyciągania żadnych twardych wniosków. Jak widać z poniższego wykresu, nie wydaje się, aby istniał jakiś szczególny wzorzec lub trend w tym 18-letnim okresie, pomimo zakazu posiadania karabinów szturmowych od 1994 r., który to zakaz wygasł w 2004 r., lub innych zakazów dotyczących tzw. broni szturmowej z 1994 r., które wygasły w 2004 r., czy też innych zakazów używania broni typu AR-15 i magazynków o dużej pojemności istniejących w przepisach wielu stanów.

Wykres 2. Średnia liczba ofiar śmiertelnych masakr rocznie

Pomyśleliśmy, że interesujące byłoby sprawdzić, czy ogólny odsetek wydarzeń podczas których obecny jest uzbrojony obywatel, wzrasta biorąc pod uwagę wzrost liczby posiadaczy pozwolenia na skryte noszenie broni i liczby właścicieli broni w ogóle w całym kraju. Jednak liczba danych na ten temat jest tak mała, że trudno jest wyciągnąć jakiekolwiek wnioski, ponieważ takich incydentów było jedynie 33 w ogólnej liczbie 283 w okresie 18 lat.

Warto zauważyć, że mogło być więcej było niż 33 incydenty, w których uczestniczył uzbrojony obywatel. Nie ma jednak sposobu, aby dowiedzieć się  czy na miesjcu masakry była obecna taka osoba, ale NIE zdecydowała się zaangażować w ratowanie ludzi. Takie dane mogą nie być znane nawet organom ścigania. Naszym celem jest przyjrzenie się tym incydentom, w których uzbrojony obywatel był na pewno obecny i w jakiś sposób zareagował na atak zamachowca.

Ciemna linia poniżej pokazuje średnią na rok. Widać wyraźnie skoki wykresu w górę i w dół. Żółta linia to trzyletnia średnia krocząca, która lepiej pokazuje, że prawdopodobieństwo obecności uzbrojonego obywatela wzrasta, szczególnie w ciągu ostatnich 3-4 lat.

Wykres 3. Obecność uzbrojonego obywatela na miejscu masowej strzelaniny w procentach przypadków

Na 283 masakry zarejestrowane w naszej bazie danych, uzbrojony w legalną broń obywatel był obecny i zaangażował się w wymianę ognia w 33 zdarzeniach (11,7%). Liczba ta obejmuje wszystkie przypadki, bez względu na to kim był ten praworządny obywatel i czy miał jakiekolwiek szanse na powstrzymanie ataku.

W kilku przypadkach uzbrojony obywatel w momencie rozpoczęcia strzelaniny był w swoim domu w pobliżu wydarzenia i ruszył na pomoc, kiedy tylko usłyszał pierwsze strzały. Zatem pomimo braku obecności takiej osoby na miejscu masakry w momencie jej rozpoczęcia wydarzenie takie jest uwzględnione w 11,7% zdarzeń poniżej.

Innym przykładem jest zdarzenie, w którym ofiarami ataku byli myśliwi skutecznie zaatakowani z zasadzki przez swojego zabójcę. Zakładamy, że myśliwi posiadali broń palną i tym samym incydent ten został ujęty w 11,7% na wykresie poniżej. Pomimo, że w tym przypadku uzbrojony obywatel nie próbował interweniować, aby ratować innych, a w rzeczywistości sam był ofiarą i celem zabójcy.

Wykres 4. Obecność uzbrojonego obywatela na miejscu masakry (11,7% obecny; 88,3% nieobecny)

Postanowiliśmy przyjrzeć się jednej konkretnej metryce, której John Lott i FBI tak naprawdę nie wzięli pod uwagę. Wskaźnik sukcesu uzbrojonych obywateli. Zespół Johna Scotta mówił o ogólnym wskaźniku sukcesu uzbrojonych obywateli w walce ze wszystkimi incydentami Active Shooter w USA, ale nie uwzględnił najważniejszej zmiennej. SPOSOBNOŚCI.

Jeśli teoretycznie rozważyć 100 masowych strzelanin, to uzbrojony obywatel, który byłby obecny na tylko jednej z nich i któremu udałoby się zatrzymać sprawcę masakry, to z pewnością moglibyśmy wtedy powiedzieć, że uzbrojeni obywatele powstrzymują morderców w  1% zdarzeń, ale w ten sposób sugerujemy, że uzbrojeni obywatele nie powstrzymali 99% morderców.

Jest to błędny wniosek, ponieważ żaden uzbrojony obywatel nie był obecny w 99 przypadkach. Lepsze przy rozważaniu skuteczności uzbrojonych obywateli w powstrzymywaniu masowych strzelanin jest precyzyjne stwierdzenie, że uzbrojeni obywatele zatrzymali 100% morderców w przypadkach, w których byli na miejscu i mogli to zrobić.

Poniższa grafika pokazuje właśnie takie podejście do sprawy. Spośród wszystkich masowych mordów w 33 na miejscu lub w okolicy był obecny uzbrojony obywatel. Biorąc pod uwagę je wszystkie, uzbrojonym praworządnym obywatelom udało się zatrzymać strzelca w 75,8% przypadkach (25 incydentów) i udało się zmniejszyć liczbę ofiar śmiertelnych w kolejnych 18,2% (6) incydentach. Tylko w 2 z 33 incydentów (6,1%) uzbrojony obywatel (obywatele) nie był w żaden sposób pomocny w zatrzymaniu napastnika lub zmniejszeniu liczby ofiar śmiertelnych.

Stąd też nagłówek naszego raportu — uzbrojeni obywatele ratują życie ofiar w 94% przypadków masowych strzelanin.

Wykres 5. Skuteczność uzbrojonych obywateli w powstrzymywaniu zamachowców i ograniczaniu liczby ofiar (♥️ – uratowane życie, ✋🏻 – powstrzymany atak, 🧰 – bez wpływu)

Z dwóch incydentów w których uzbrojonemu obywatelowi „nie udało się” powstrzymać lub zakłócić działania masowego zabójcy pierwszym było wspomniane wcześniej zdarzenie z myśliwymi. Drugim był incydent, w którym noszący legalnie w ukryciu broń obywatel został zastrzelony w plecy w Las Vegas w sklepie Walmart, ponieważ nie zorientował się, że atakujących było dwóch. Nie zauważył zabójcy, który strzelił mu w plecy, bo był skoncentowany na unieszkodliwieniu tego którego zobaczył pierwszego.

Postanowiliśmy przyjrzeć się strzelaninom, dzieląc je na dwie grupy: takich, które miały miejsce w strefach wolnych od broni i związanej z nimi liczby ofiar śmiertelnych oraz takich, które miały miejsce poza strefami „gun free zone”.

Spośród 283 incydentów zgromadzonych w naszej bazie danych nie byliśmy w stanie stwierdzić, czy dane zdarzenie miało miejsce w strefie wolnej od broni czy nie aż w 41% przypadków. Większość strzelanin miała miejsce w miejscach prowadzenia działalności gospodarczej, kościele, domu lub innym miejscu, w które zgodnie z prawem nie jest strefą wolną od broni, ale potencjalnie mogła być taką strefą zdeklarowana przez właściciela nieruchomości. W raporcie FBI nie ma żadnych wskazówek określających dane miejsce w taki lub inny sposób, więc oznaczyliśmy je na grafice poniżej znakiem zapytania.

Jeśli spojrzeć na wszystkie wydarzenia typu Active Shooter (pierwszy wykres kołowy na górze ikonografiki), to widać, że dla tych zdarzeń, co do których mamy pełne informacje, prawie dwa razy więcej masakr wydarzyło się w strefach wolnych od broni niż poza nimi. Podchodząc realistycznie do tematu, to zdecydowana większość tych, których statusu nie znamy (oznaczonych jako ❓), prawdopodobnie NIE jest strefami wolnymi od broni.

Jeśli wyizolować tylko te wydarzenia, w których zginęło 8 lub więcej osób, to dane pokazują zupełnie inny obrazek (wykres kołowy na dole grafiki). W tych incydentach, 77,8% miało miejsce w strefie wolnej od broni, co sugeruje, że strefy wolne od broni prowadzą do wyższej śmiertelności na tle wszystkich masowych strzelanin.

Wykres 6. Procent masowych strzelanin, które miały miejsce w strefach wolnych od broni

Byłem ciekaw, czy można dostrzec jakiś znaczący trend rozważając informacje o miejscu tych wydarzeń.  Zdefiniowaliśmy w sumie 12 kategorii lokalizacji i skategoryzowaliśmy każde zdarzenie w oparciu o to gdzie dana strzelanina się ROZPOCZĘŁA. W przypadku wielu strzelanin atakujący działa na różnym terenie. Na potrzeby niniejszego raportu przyjrzeliśmy się tylko temu, gdzie incydent się rozpoczął.

Wykres 7. Miejsca masowych strzelanin: kino 0.4%; firma/biuro 25.4%; teren otwarty 12.4%; obszar miejski 7.4%; restauracja 3.5%; szkoła 14.5%; sklep 11%; lotnisko 1.1%; bar/klub 4.6%; uczelnia 5.3%; budynek federalny 9.5%, miejsce kultu religijnego 4.9%

Ponieważ prawa dotyczące broni różnią się w zależności od stanu, część dyskusji politycznej po obu stronach sceny skupia się na skuteczności praw państwowych w powstrzymywaniu lub ograniczaniu szkód związanych z masowymi mordami.  Sądzę, że wyciąganie wniosków z poniższego wykresu nie jest mądre z kilku powodów.

Po pierwsze, pula danych nie jest wystarczająco duża. 283 zdarzenia ogółem dają średnio około 5 ½ zdarzenia na stan …. w okresie 18 lat. Na przykład w Północnej Dakocie miał miejsce 1 incydent w populacji mniejszej niż 1 milion osób. Możliwe, że kolejne 10 lat upłynie bez koleknych incydentów, więc nazywanie go „stanem masakr” jest logicznie mało zasadne.

Wykres 8. Liczba masakr per 1 milion mieszkańców

Jednym z ostatnich wskaźników, które naszym zdaniem są ważne do rozważenia, jest potencjalny wpływ uzbrojonych obywateli na ranienie lub zabijanie niewinnych ludzi podczas próby ich ratowania. Wspólnym punktem większości dyskusji politycznych jest wskazywanie na brak wyszkolenia przeważającej liczby uzbrojonych obywateli i negatywnym wpływie ich obecności na bezpieczeństwo podczas masakr.

Jak widać na wykresie poniżej, we wszystkich 33 przypadkach, w których praworządny posiadacz broni był obecny podczas strzelaniny nie było sytuacji, w której osoba taka raniła lub zabiła niewinną osobę. Nigdy tak się nie stało.

Wykres 9. Liczba zdarzeń w których uzbrojony obywatel obecny na miejscu masakry ranił lub zabił niewinną oosbę

Na tym kończymy nasze sprawozdanie. Mam kilka próśb od każdego, kto będzie je weryfikował.

Po pierwsze, podzielcie się tym wpisem we wszystkich mediach społecznościowych tak, aby te informacje pomogły obalić mity i propagandę podtrzymywaną przez obie strony debaty politycznej.

Po drugie, jeśli jesteście Państwo zainteresowani  wersją PDF tego raportu (w jęz. angielskim) ORAZ kopią surowych danych, to proszę kliknąć tutaj, a prześlemy Wam oba pliki.

Po trzecie, skorzystajcie z możliwości komentowania (pod oryginalnym wpisem w jęz. angielskim), aby dać nam znać, jakie macie przemyślenia lub pytania dotyczące tego sprawozdania.

Źródła:

Za zgodą i dzięki uprzejmości: ConcealedCarry.com

Zrozum, rząd nie ma obowiązku cię chronić

Po strzelaninie w USA nikt już w Polsce nie dochodzi prawdy, co tam się naprawdę stało. Mediów nie interesują fakty. Liczy się krzykliwy nagłówek w gazecie i hasło na pasku na dole ekranu telewizora. Broń. Strzelanina. Masakra. To ma zostać w głowie widza.

Warto podsumować to co wiemy już o tej sprawie. Wiadomo, że czterech uzbrojonych zastępców szeryfa, w tym oficer dedykowany do ochrony szkoły, nie podjęło żadnej akcji w celu ratowania dzieci. Czekali na zewnątrz. Zrobili zupełnie inaczej niż zostali wyszkoleni. Oficer kierujący akcją nie zezwolił na natychmiastową pomoc rannym nawet służbom medycznym. Anonimowy rozmówca, członek ekipy ratunkowej, powiedział: „Prosiliśmy by pozwolono nam wejść. Prosiliśmy osobę dowodzącą na miejscu. Dlaczego wszyscy czekamy na zewnątrz? Dlaczego nie pomagamy rannym? Dlaczego nie wchodzimy do środka, żeby zabrać stamtąd dzieci? Odpowiedź była jedna: służby nie uprzątnęły jeszcze miejsca zbrodni i dlatego personel medyczny nie zostanie wpuszczony.” Ratownik medyczny skomentował całą sprawę krótko: „Wyszkolono mnie żeby podczas wypadków z udziałem dużej liczby rannych działać zupełnie inaczej. Ci oficerowie zrobili wszystko źle.”

Myślę, że nie ma się czemu dziwić. Scott Israel, szeryf na Florydzie w Hrabstwie Broward, jest lewicowym Demokratą i przeciwnikiem posiadania broni przez uczciwych obywateli. Wiedział, że im więcej ofiar masakry, tym większego momentum dostanie cała sprawa. Myślicie, że przesadzam? A czego uczy nas historia o działaniach lewicy? Że szanują ludzkie życie? Czego można się spodziewać ze strony szeryfa, który zamiast prowadzić śledztwo w sprawie mordu na uczniach szkoły, bierze udział w programie CNN Town Hall poświęconemu wydarzeniom w Parkland na Florydzie? Co więcej, szeryf ten uważa, że za masakrę odpowiada tylko i wyłącznie jej 19-letni sprawca. Nawołuje w nim do odebrania broni osobom poniżej 21 roku życia. Budowania szkół, które będą bardziej bezpieczne. Ale całkowicie pomija najważniejszy wątek. Na Florydzie zawiodły bowiem wszystkie instytucje rządowe. Zarówno FBI jak i Biuro Szeryfa. Wiedzieli, że coś się może stać, ale nie zareagowali. Pomimo to, Szeryf Israeli jest dumny ze swojej pracy. Nie widzi problemu w tym, że nie zrobił nic, żeby nie dopuścić do masakry: „Mogę wziąć odpowiedzialność tylko za to o czym wiedziałem. Wykonałem swoją pracę z należytą starannością. Wspaniale kieruję biurem jako jego szef.” Kieruje pan biurem „Wspaniale?” zapytał dziennikarz CNN. Na co szeryf odparł „Od zawsze dumnie sprawuję władzę w tym hrabstwie. Zastępcy popełniają błędy, policja popełnia błędy, wszyscy popełniamy błędy, ale nie można winić generała — czy prezydenta — za to, że mamy w swoich szeregach dezertera.” (mowa o zastępcy szeryfa, który będąc na miejscu w szkole w czasie masakry nie podjął żadnych działań w celu ratowania dzieci)

Ze zdaniem szeryfa nie zgadza się zapewne większość szeryfów, która inaczej rozumie wypełnianie swoich obowiązków. Sheriff Tracy Murphree z Texasu z Hrabstwa Denton wystosował do swoich zastępców notatkę służbową, w której napisał, że podczas wydarzeń takich jakie miały miejsce na Florydzie “Nie chowamy się na parkingu”. Pełna notatka brzmi tak:

„W nawiązaniu do ostatniej tragedii na Florydzie chcę żeby moje stanowisko w temacie odparcia podobnego ataku było jasne. Moi Zastępcy — jeśli zdarzy się podobna strzelanina to macie reagować natychmiast. Nie stoimy i nie czekamy aż przyjedzie SWAT, nie chowamy się za samochodami na parkingu, nie czekamy na pomoc jakiejś innej agencji. Wchodzimy i czynimy naszą powinność. Wchodzimy w interakcję z napastnikiem w celu zastopowania masakry i ratowania życia. Jeśli ktoś z Was z jakichś powodów uważa, że nie będzie w stanie tak zareagować, to proszę, aby skontaktował się ze swoim zwierzchnikiem. Zostanie przydzielony do innych zadań.”

Jako przeciwwagę do protestów uczniów warto wspomnieć o wypowiedzi ojca jednej z ofiar. W wywiadzie telewizyjnym powiedział: „Przestańcie polaryzować społeczeństwo. Nie chcemy rozmawiać teraz o Gun Control tylko o bezpieczeństwie naszych dzieci w szkołach.” Ojciec ofiary prezentuje więc zupełnie odmienne stanowisko niż Szeryf Israeli, który jak już wiemy, zawiódł na całej linii. Porażka w wypełnianiu obowiązków nie przeszkadza szeryfowi forsować tezę o konieczności konfiskaty broni. Czy to w ogóle ma sens, żeby szeryf wypowiadał się w mediach zaraz po masakrze za którą współodpowiada?

W reakcji na tragedię jeden z szeryfów z Florydy z Hrabstwa Polk powiedział, że „trzeba uzbroić nauczycieli i zezwolić im na ukryte noszenie broni w szkołach.” Lewica oczywiście w tym momencie zawyje <<Jak to więcej broni? Broni ma być mniej!>>. Nie rozumieją, że szeryf z Polk ma rację. I że wprowadzenie w szkołach stref wolnych od broni tylko ośmieliło złych ludzi. „Wskaźnik ofiar śmiertelnych szkolnych masakr w USA wzrósł ponad czterokrotnie od czasu proklamowania Gun Free School Zone Act oraz Gun Free School Act (restrykcje dotyczyły szkolnictwa K-12). Do roku 1990 nie obowiązywały w Ameryce na szczeblu federalnym żadne zakazy regulujące kwestię posiadania broni palnej na terenie placówek edukacyjnych. Dla uczniów było czymś najzupełniej normalnym przynoszenie broni do szkoły i trzymanie jej w szafce pod kluczem albo w bagażniku w samochodzie, żeby później po zajęciach wybrać się na strzelnicę bądź polowanie.”

W dopiero co wydanej książce Dana Bauma „Wolność i spluwa” czytamy:

„W 1987 roku Floryda utworzyła agencję stanową wydającą pozwolenia na broń każdemu dorosłemu, który chciał ją mieć, o ile tylko nie istniał wyraźny powód, żeby mu odmówić. Później to florydzkie prawo nazwano shall-issue wyda – w tym sensie, że władza stanowa wyda pozwolenie, nie odwołując się do własnej oceny. Mieszkałem wtedy w Atlancie i drwiłem z kmiotów na południe ode mnie. „Świetny pomysł – stwierdziłem. – Wpuśćmy do obiegu jeszcze więcej broni. Na pewno dzięki temu ludzie przestaną się zabijać”. Decyzja Florydy pachniała maczyzmem rodem z Dzikiego Zachodu: to trochę jak rozdawanie broni ochotnikom z oddziału pościgowego. Przewidywałem, że teraz każda samochodowa stłuczka skończy się tam strzelaniną. Większość Amerykanów uważała jednak inaczej. Albo dokładniej: większość Amerykanów, która w ogóle miała na ten temat jakieś zdanie, uważała inaczej i narobiła rabanu. Od Arizony do Maine ludzie domagali się prawa do samoobrony. Albo może okazji do życia z bronią w ręku, obcowania z nią na co dzień. Bez względu na przyczyny, gdy tylko pasjonaci broni usłyszeli o rozwiązaniu wprowadzonym na Florydzie, zwrócili się do lokalnych władz ustawodawczych, żeby postąpiły tak samo. A te, jedna po drugiej, to właśnie zrobiły.”

i dalej:

„przez dwadzieścia kilka lat, odkąd Floryda podniosła głowę, pozwolenie na broń otrzymało prawie siedem milionów ludzi, a po podliczeniu danych okazało się, że legalni właściciele broni palnej popełniają zabójstwa cztery razy rzadziej niż ogół ludności.”

Amerykanie to ludzie, którzy biorą sprawy w swoje ręce. Nie liczą na fart, że w momencie napadu akurat będzie przejeżdżał obok szeryf, który wybawi ich z opresji. Co więcej, wiedzą, że szeryf i jego zastępcy mogą w ogóle nie mieć obowiązku stawać w ich obronie. Sądy w Stanach, włączając w to Sąd Najwyższy, wielokrotnie podkreślały w swoich wyrokach, że „14-ta Poprawka nie nakłada na państwo obowiązku ochrony jednostki przed przemocą ze strony osób.„. Jakże inaczej wygląda z perspektywy takiego oświadczenia sprawa dostępu do broni dla praworządnych obywateli Stanów Zjednoczonych Ameryki.

Constitution USA

Polsat News — Dyskusja o dostępie do broni po masakrze w liceum na Florydzie

15 lutego 2018 razem z dr hab. Wojciechem Kuleszą byłem gościem Tematu Dnia w Polsat News. Temat był niezwykle smutny, bo dotyczył zabójstwa z premedytacją 17 uczniów liceum na Florydzie.
Były uczeń liceum, wydalony ze szkoły za złe zachowanie, groźby względem dyrekcji i uporczywe aktywowanie alarmu przeciwpożarowego dzień po dniu, zastrzelił z karabinu AR15 z zimną krwią swoich kolegów.
Wiadomo, że leczył się psychiatrycznie, wiadomo, że znęcał się nad zwierzętami, wiadomo, że od dawna były z nim problemy. Świadomie zamordował rówieśników i mam nadzieję, że spotka go kara adekwatna do tego co zrobił.

2018-02-15 Polsat News - Tomasz Trocki

Podczas rozmowy poruszyliśmy kilka tematów. Do 4 z nich chciałbym wrócić z krótkim komentarzem:

1) Zamachowiec leczył się psychiatrycznie. Interesował się bronią palną. Fascynowały go noże. Broni można użyć w dobrym lub złym celu. Decyduje o tym człowiek, w którego posiadaniu się ona znajduje. Broń to tylko narzędzie. Tak jak motocykl czy samochód. Na stronie SWPS znalazłem wpis doktora Kuleszy, który powiedział tak:

„Walczymy z powszechnym przekonaniem, że motocykl to droga do kalectwa. Chcemy pokazać, że może służyć również do niesienia pomocy i zabezpieczenia miejsca wypadku. Absolwenci naszych szkoleń zachowują się bezpieczniej na drodze, minimalizują ryzyko wypadku i zarażają innych bezpieczeństwem. Kiedy interweniują, pokazują wszystkim dookoła, jak wielu jest porządnych motocyklistów stosujących się do przepisów, i że każdy może nieść pomoc.”

Wystarczy zamiast „motocykl” wpisać „broń” a zamiast „motocyklista” — „praworządny obywatel” — dlatego możemy się domyślać, że niechęć doktora Kuleszy do przedmiotów typu broń wynika z wyznawanego światopoglądu. Logiki bowiem w tym nie ma. Motocykliści spowodowali w 2016 roku w 995 wypadkach w Polsce śmierć 148 osób. Kolejne 986 osób zostało rannych. I mój interlekutor w ogóle się tym nie przejmuje. Straszy natomiast bronią palną, której w Polsce jest prawdopodobnie ponad milion egzemplarzy (ponad 460 tys na pozwolenie i kilkaset tysięcy broni czarnoprochowej sprzedanej legalnie w naszym kraju bez rejestracji, na dowód osobisty), a której użycie w celu odebrania życia jest sporadyczne, jeśli nie zerowe (policja wlicza tu usiłowania).

2) Amerykanie bronią Drugiej Poprawki, bo jest to gwarancja ich wolności i niepodległości. O historii jej powstania można przeczytać we wpisach „Trzy lekcje o twoim prawie do posiadania i noszenia broni” oraz „Historia Drugiej Poprawki„. Są to podstawy, które należy poznać, żeby zrozumieć czym jest prawo do broni i dlaczego, pomimo licznych ofiar masakr, Amerykanie nie chcą z niego zrezygnować. Podobnie jak my nie chcemy zrezygnować z użytkowania samochodów, pomimo że co roku ginie na polskich drogach 3000 osób. Amerykanie rozumieją, że ofiary masakr jest to koszt gwarancji wolności całego społeczeństwa i w żaden sposób nie da się ich porównać do ponad 100 mln ludzi, ofiar reżimów totalitarnych, wymordowanych przez komunistów i faszystów.

3) Podany przez doktora Kuleszę przykład konfiskaty broni w Australii został opisany na blogu Hoplofobia.info w dwóch miejscach: Broń palna w AustaliiStrzelaniny w Australii. Są one dobrym przykładem tego jak przeciwnicy wolności manipulują faktami w celu udowodnienia z góry założonej tezy.

4) Podczas programu wspomniałem o działaniach George’a Sorosa oraz Michaela Bloomberga, którzy wydają dziesiątki milionów dolarów w celu odebrania Amerykanom prawa do broni wpisanego w Konstytucję. Warto nadmienić, że Soros z racji sponsorowania lewicowych bojówek jest uznawany przez wielu Amerykanów za terrorystę.

Proszę zwrócić uwagę na to, co się dzieje w studiu i co słychać w tle, gdy wymieniam te dwa nazwiska oraz Fundację Batorego, przez którą wpływają do Polski pieniądze Sorosa. Co do samej fundacji, to niedawno Instytut Ordo Iuris domagał się ujawnienia sposobu w jaki rozdzielane są przez nią środki z tzw. Funduszy Norweskich.

Wolność traci się powoli, każdego dnia po kawałku. Gdy się zorientujemy, że nam ją całkowicie odebrano, to będzie już za późno.

Nagranie ze spotkania w studiu można obejrzeć klikając na ten link.

2018-02-24 Szokujące fakty po kilku dniach śledztwa.