Jak zostałem przestępcą

W Nowej Zelandii wiele osób używa strzelb, aby chronić winnice przed ptakami lub zabiera karabin na jesienną wędrówkę po wzgórzach w poszukiwaniu jeleni. Okazuje się, że tragiczne wydarzenia z 15 marca 2019 w Christchurch skutkowały zamianą wielu z nich w przestępców. W poniższym artykule Paul Taggart zwraca uwagę na to jak bardzo nowozelandzcy politycy tworzący chore prawo są w błędzie.

Moje przejście od zwykłego faceta w średnim wieku do zrzędliwego staruszka było dość nagłe. Było pośrednio spowodowane tragicznymi wydarzeniami w Christchurch.

Wydarzenia tamtego dnia były całkowicie przerażające. W konsekwencji wszystko co w ich wyniku zrobił rząd nie podlegało otwartej krytyce z obawy, że będzie to źle odebrane przez osoby pogrążone w żałobie.

Notowania premier Jacindy Ardern po jej pierwszym wystąpieniu po strzelaninie wzrosły skokowo i przez kilka tygodni miałem wrażenie, że Nowa Zelandia jest rządzona przez mesjasza [historia pokazała nie raz, że obywatele stają po stronie prezydenta czy premiera w obliczu pojawiającego się nagle zagrożenia — przyp. tłum]. Ponieważ jednak takie wydarzenia stanowią podatny grunt dla osób gotowych wdrażać przeróżne programy, to oportuniści szybko zabrali się do pracy.

Po atakach z 11 września, najgorszym wydarzeniu terrorystycznym tego wieku, Stany Zjednoczone podjęły działania na wielu kierunkach, łącznie z kontrowersyjną inwazją na Irak.

Winston Churchill powiedział kiedyś, że ci, którzy nie uczą się z historii są skazani na jej powtarzanie. Jacinda Ardern pracowała wcześniej jako doradca ds. polityki u boku Tony’ego Blaira, który z kolei popierał działania George’a W. Busha w Iraku. Powinna więc wiedzieć, że zanim podejmie się rygorystyczne działania należy najpierw ochłonąć.

Ale po 15 marca nasza premier zrobiła dokładnie to, co zrobił prezydent Bush — zaatakowała cel, który w ogóle nie był związany z wcześniejszymi wydarzeniami.

I to właśnie uruchomiło moją transformację w zrzędliwego staruszka. Od nastoletnich lat jestem licencjonowanym posiadaczem broni palnej; najpierw w Wielkiej Brytanii, a następnie w Nowej Zelandii, po tym jak wyemigrowałem tutaj w wieku lat 20. Nie jestem szczególnie aktywnym strzelcem i nigdy nie miałem samopowtarzalnej broni typu wojskowego (MSSA).

Ponieważ jestem zdrowy na umyśle i nigdy nie biłem żony, to policja nie miała powodu żeby odmówić mi pozwolenia na broń. Zawsze uważałem, że mojej licencji strzeleckiej nic nie zagraża.

Moja kartoteka karna jest czystsza od kartoteki szefa policji Mike’a Busha, który to komisarz został kiedyś skazany za jazdę po pijanemu. Pijani kierowcy z wyrokiem w Nowej Zelandii nie dostaną nigdy wizy wjazdowej do Kanady, a mimo to mamy komisarza policji z wyrokiem. To daje do myślenia. Co więcej, na szczycie administracji zasiada również Willy Haumaha, który był oskarżony o poniżanie i deprecjonowanie kobiet.

Tak więc dwaj mężczyźni, którzy swoimi działaniami udowodnili, że kiepsko sobie radzą w społeczeństwie, prawdopodobnie doradzali premierowi i wspólnie zatwierdzali nowe przepisy prawne. Dzięki nim po 40 latach z legalnego posiadacza broni palnej z licencją w dwóch krajach nagle stałem się przestępcą. Jedynym powodem dla którego to się stało był subiektywny osąd polityków wszystkich parlamentarnych opcji, którzy jednogłośnie stwierdzili, że broń typu MSSA jest zła, powinna zostać skonfiskowana i zniszczona, bo tego typu broni palnej użyli przestępcy w strzelaninach w Christchurch. Zwykle nie biorę udziału w debacie o tego rodzaju broni, ponieważ mam mieszane uczucia co do MSSA. Jednak w środowisku polityków szybko zrodził się pomysł całkowitego zakazu broni podobnej do wojskowej. Opracowano stosowne zmiany w przepisach przy okazji przemycając kilka innych zmian. Nie jest nawet jasne kto je zaproponował.

Dodatkowe klauzule i poprawki oznaczają, że Bogu ducha winna kowbojska broń palna wyprodukowana przez Winchestera i pochodząca z lat osiemdziesiątych XIX wieku, strzelby z których polowano na kaczki i mój karabin na polowanie na jelenia, stały się nielegalne.

Mój Browning ma magazynek, który mieści cztery naboje. Karabin ten ma ogranicznik, który zapobiega włożeniu do niego magazynka o dużej pojemności. Jest przeznaczony do polowania na jelenie i od dziesięcioleci cieszy się popularnością wśród osób tak samo jak ja leworęcznych, które przez wiele lat miały ograniczony wybór jeśli chodzi o broń typu bolt-action [broń nieautomatyczna z zamkiem suwliwym stosowana dziś m.in. łowiectwie — przyp. tłum].

Tak wiec muszę oddać swój karabin, ponieważ zmiana prawa została pośpiesznie wprowadzona w życie, jeszcze zanim zwykli ludzie zdołali się z nią zapoznać, skomentować ją lub zakwestionować jej całkowitą głupotę. Muszę oddać swój stary karabin na złom, bo inaczej grozi mi siedem lat za kratkami.

Wkurzają mnie też pijarowi spin-doktorzy, którzy zajmują się tematem broni. Przykładowo, kiedy policja mówi o broni, którą ma skonfiskować, to nazywa ją „bronią szturmową” — co kojarzy się z bronią wojskową, nawet jeśli chodzi o zwykłe karabiny sportowe lub strzelby. Kiedy jednak skradziono z posterunku policji w Palmerston North jedenaście sztuk broni, to te same karabiny nazywano wtedy po prostu „bronią palną”. To drugie brzmi oczywiście łagodniej.

Przerażają mnie sposoby, których łapali się politycy, by w zastraszającym tempie przepchnąć zmiany w prawie, jadąc na fali publicznego niezadowolenia po strzelaninie. Niektóre z tych sposobów były bardziej przerażające niż inne.

Judith Collins sięgnęła dna, kiedy zaatakowała podkomisarza komisji kwalifikacyjnej w związku ze jego wyrokiem, który dostał kiedyś za granicą. Nie miało to nic wspólnego ze sprawą, która właśnie się toczyła. Co więcej, bitwa została już wygrana, komisja kwalifikacyjna była tylko szaradą. Postanowiono już na szczytach władzy, że prawo zostanie uchwalone, więc występ pani premier przed kamerami był tylko bezwstydną autopromocją.

Prawdopodobnie punktem zwrotnym mojej transformacji w zrzędliwego staruszka było wysłuchanie ministra policji Stuarta Nasha, który z radością powiedział w wywiadzie telewizyjnym, że ci, którzy nie zastosowali się do nowego prawa, zostaną uwięzieni na siedem lat. Jakże głupi jest ten Nash.

Wiemy dobrze, że nawet prawdziwi przestępcy często nie trafiają do więzienia, nawet wtedy, gdy prawo jest surowe i gdy popełnią poważne przestępstwo.

Irytujące było również słuchanie jak gadał o tym, że posiadanie broni palnej jest przywilejem, a nie prawem naturalnym. Myli się w swoim twierdzeniu, ale nawet gdyby miał rację — co daje mu prawo do odebrania mi tych przywilejów po 40 latach bezpiecznego obchodzenia się z bronią?

Jednocześnie minister sprawiedliwości Andrew Little nawołuje do otwarcia więzień i wypuszczenia na wolność trzydziestu procent groźnych przestępców. Ale ludzie tacy jak ja — z „przeszłością kryminalną” czystszą niż przeszłość komisarza policji — mają teraz trafić za kratki i spędzić tam kolejne siedem lat na karmieniu świń i słuchaniu strażników siorbiących Slushies w więzieniu Christchurch Men’s Prison. I jeszcze ten ich pomysł z wykupem broni palnej — to będzie ogromny koszt bez najmniejszego wpływu na bezpieczeństwo publiczne.

Są obszary, w których te pieniądze bez wątpienia uratowałaby życie — już lepiej przekazać je do NFZ. Moja żona zmarła na raka piersi. Jako wdowca bardzo mnie boli, gdy widzę jak kobiety zmuszone są sprzedawać swoje domy rodzinne, aby wyjechać za granicę na leczenie farmakologiczne niedostępne w Nowej Zelandii.

Wystarczyłoby, żeby pani premier Ardern pstryknęła palcami, a znalazłyby się pieniądze na pomoc dzieciom, rodzicom i dziadkom tych, którzy byli w meczetach w czasie strzelaniny. Rząd może zapewnić im domy, świadczenia i opiekę zdrowotną, nie zastanawiając się nad kosztami, które nie mają większego znaczenia w skali kraju. Premier mogłaby pomóc kobietom w Nowej Zelandii, które umierają, bo zabrakło im kilku tysięcy dolarów na najnowocześniejsze leki przeciwnowotworowe. Jednak zamyka na to oczy.

Jestem więc nieszczęśliwy. Jestem zrzędliwy wobec rządu i rozczarowany opozycją, która zapomniała, że jej zadaniem jest sprzeciw, a przynajmniej zadawanie dobrych pytań. Jestem zasmucony także policją, która wykorzystała tragedię do osiągnięcia celu, którego nie udało się jej osiągnąć w legalny sposób w bardziej spokojnych czasach.

Opracowanie na podstawie Joining the Criminal Class


Na całym świecie trwa krucjata przeciwko uczciwym, spokojnym obywatelom, których jedynym przewinieniem jest to, że posiadają broń. Rządy, które w skrajnych przypadkach same potrafią wymordować miliony ludzi, podejmują głupie decyzje pod wpływem etatystycznych ideologii. Nic więc dziwnego, że broń jest dziś pod ostrzałem — w rękach praworządnych obywateli działa bowiem hamująco na skrajnie nieodpowiedzialne działania rządów. Broń w rękach zwykłych obywateli jest solą w oku polityków. Często wszystkich opcji. Co widać na przykładzie Nowej Zelandii.

Zawsze będę popierał rząd, który dba o swoich obywateli. Jednak rząd, który sprzeniewierzy się suwerenowi nigdy nie powinien mieć poparcia większości.

Morderca z Christchurch pochwalający komunistyczne reżimy wyraźnie powiedział po ataku, że w wyniku jego działań zostaną ograniczone prawa praworządnych posiadaczy broni. Rząd Nowej Zelandii zachowuje się jakby z tym mordercą współpracował. Co więcej, okazuje się, że w tym nienormalnym świecie ten przestępca ma szansę na uniewinnienie.

Amerykańska lewica kibicuje nowozlandzkiemu zaborowi broni

Właścicielom broni po raz kolejny przypomniano, że ostatecznym celem zwolenników kontroli broni jest wprowadzenie całkowitego zakazu jej posiadania i finalnie jej konfiskata.

Od czasu haniebnego ataku terrorystycznego w Christchurch w Nowej Zelandii amerykańscy politycy, działacze i media zapewniają o swoim pełnym poparciu dla wysiłków rządu Nowej Zelandii mających na celu wprowadzenie zakazu posiadania i konfiskatę broni palnej praworządnym posiadaczom.

Hilary Clinton i Bernie Sanders

W dniu 21 marca rząd Nowej Zelandii wydał zarządzenie, które natychmiast przeklasyfikowało część powszechnie używanych przez cywili samopowtarzalnych rodzajów broni na „wojskowe półautomatyczne” określane skrótem MSSA (Military-Style Semi-Automatic). W wydanym rozporządzeniu zmodyfikowano definicję MSSA, aby od teraz obejmowała kolejne grupy broni,

a) samopowtarzalną broń palną, która może być używana z dołączanym magazynkiem (poza magazynkami do nabojów o kalibrze 0,22 cala lub mniejszym), który jest w stanie pomieścić więcej niż 5 naboi;

b) samopowtarzalną broń palną, która jest bronią strzelecką i która może być używana z dołączanym magazynkiem o pojemności większej niż 5 nabojów.

dodatkowym zarządzeniu zawarto przepisy wymagające od licencjonowanych dystrybutorów, aby zmienili prowadzone przez siebie ewidencje w taki sposób, by odzwierciedlały nową klasyfikację.

Posiadanie broni określanej jako MSSA w Nowej Zelandii jest już i tak mocno ograniczone. Przepisy wymagają, aby podmiot posiadający licencję na broń ubiegał się dodatkowo przed zakupem jednostki zakwalifikowanej jako MSSA o trudną do uzyskania kategorię „E”.

Okazuje się, że podjęte przez rząd działania to tylko tymczasowe rozwiązania. W oświadczeniu skierowanym do społeczeństwa premier Jacinda Ardern wyraźnie stwierdziła, że zarządzenie jest „środkiem przejściowym do czasu wejścia w życie szerszego zakazu„, a prace nad zmianą przepisów trwają.

Premier Ardern powiedziała również, że w Nowej Zelandii zostanie wprowadzony „zakaz stosowania wszelkich samopowtarzalnych karabinów szturmowych w stylu wojskowym„. Co więcej „zakazane będą również części używane do przekształcania tych karabinów w karabiny typu MSSA, a także wszystkie magazynki o dużej pojemności„.

Podobnie jak w przypadku rozwiązań wprowadzonych jakiś czas temu w Australii, nowozelandzkie działania spowodują konfiskatę posiadanej przez obywateli broni palnej. Pani Ardern powiedziała, że jej „gabinet poinstruował urzędników w celu opracowania programu wykupu broni„.

Minister policji Stuart Nash zachęcił właścicieli broni do pozbywania się jej. Pan Nash powiedział, że „policja przygotowuje się, aby umożliwić wycofanie tej broni z obiegu, co będzie wspierane przez nowozelandzkie wojsko, aby umożliwić bezpieczne przechowywanie, transport a następnie zniszczenie karabinów szturmowych i MSSA„.

Premier Ardern dodała: „Ogłoszone dziś działania są pierwszym krokiem rządu. Będziemy nadal wprowadzać bardziej restrykcyjne i skuteczne zasady wydawania licencji, zwiększać wymogi dotyczące przechowywania oraz kary za nieprzestrzeganie przepisów dotyczących broni„.

Nowe środki kontroli broni w Nowej Zelandii to nic innego jak wojskowa konfiskata powszechnie posiadanej przez praworządnych Nowozelandczyków broni palnej.

Hillary Clinton poparła na Twitterze konfiskatę zapowiedzianą przez premier Ardern mówiąc: „Pod przywództwem @jacindaardern, Nowa Zelandia zakazała karabinów szturmowych i samopowtarzalnej broni wojskowej zaledwie sześć dni po atakach w meczecie w Christchurch. Urzędnicy państwowi nie poprzestali na pustych słowach, opiniach i modlitwie. Zdecydowali się działać„. W 2015 roku Clinton wyraziła swoje poparcie dla konfiskaty broni [w USA] w stylu w jakim zrobiono to kiedyś w Australii.

Kandydat na prezydenta Demokratów senator Bernie Sanders oświadczył na Twitterze: „Oto jak wygląda prawdziwe działanie mające na celu powstrzymanie przemocy z użyciem broni. Musimy pójść w ślady Nowej Zelandii, odebrać inicjatywę NRA i zakazać sprzedaży i dystrybucji broni palnej w Stanach Zjednoczonych„.

Inny Demokrata, senator Chris Murphy, opublikował na Twitterze wystąpienie premier Ardern z komentarzem: „Zobacz. To nie jest takie trudne„.

Alexandria Ocasio-Cortez, kongresmenka z partii Demokratycznej, napisała na Twitterze: „W ciągu kilku dni od zdarzenia w Christchurch Nowa Zelandia podjęła działania w celu wycofania broni wojskowej z rynku konsumenckiego. Tak wygląda prawdziwe przywództwo„.

Organizacja „Moms Demand Action”, zależna od medialnego konglomeratu Michaela Bloomberga zajmującego się kontrolą broni w ramach „Everytown for Gun Safety”, zacytowała na Twitterze wpis Nicholasa Kristoffa z New York Timesa, kibicującego działom premier Ardern, zatytułowany „Nowa Zelandia pokazuje USA, jak wygląda przywództwo„.

Również wszechobecna lewicowa działaczka i była dziennikarka Shannon Watts poparła działania premier Ardern w zakresie konfiskaty w kilku tweettach.

New York Times zamieścił artykuł wspierający działania rządu Nowej Zelandii. Powtórzył w nim praktycznie to samo co w artykule z 2015 roku, w którym redakcja gazety opowiada się za konfiskatą broni.

Konfiskata broni, a nie „zdroworozsądkowa reforma”, jest ostatecznym celem zwolenników kontroli broni. Cel ten istniał na długo przed atakiem w Christchurch. Ostatnia reakcja lewicowych polityków w USA na działania podjęte przez rząd Nowej Zelandii ujawnia ich prawdziwe zapędy.

Wszyscy zwolennicy prawa do broni powinni uświadamiać społeczeństwo co do faktycznego celu amerykańskiej lewicy i współdziałać przeciwko wszelkim pomysłom, które mogą pomóc lewicy ten cel osiągnąć.


Źródło: U.S. Politicians Cheer New Zealand Gun Confiscation


Wygląda na to, że rząd nowozelandzki tylko czekał na pretekst, żeby wprowadzić kolejne ograniczenia. Ponieważ szaleńcy i przestępcy zawsze znajdą sposób na skrzywdzenie niewinnych ludzi, to działania rządu będą miały jeden skutek: uniemożliwią zwykłym obywatelom skuteczną obronę.

Presja na pozbawienie zwykłych ludzi środków do obrony rośnie na całym świecie i nie nie wskazuje na to, żeby miała zmaleć. Szkoda, że w Polsce, której ludność tak bardzo ucierpiała w ostatnich dziesięcioleciach ze strony lewicowych ideologii świadomość narastającego zagrożenia jest znikoma.

Dopóki prawo do broni jest tylko przywilejem wynikającym z jakiejś ustawy o broni i amunicji, dopóty rząd może je odebrać w ułamku sekundy, a cały cywilny arsenał przekazać na złom.


PS. O socjalizmie w Nowej Zelandii, i historiach jakie niektórzy na pewno skojarzą z rodzimym PRL-em, można przeczytać w interesującej książce „Nowozelandzkie odrodzenie gospodarcze” autorstwa Richarda Prebble, byłego premiera tej zielonej wyspy.