Jak Sowieci próbowali ukraść Boże Narodzenie

Każdy reżim, który próbuje zastąpić znany nam świat światem syntetycznym, wypowiada wojnę ludzkiej duchowości.

Dziadek Mróz

Kiedy reżimy totalitarne (zazwyczaj lewicowe) przejmują władzę, jedną z pierwszych rzeczy, które robią, jest zniszczenie uświęconych symboli religijnych i kulturowych. Ma to na celu przebudowanie społeczeństwa od podstaw. Przykładem wprowadzania takich zmian jest propaganda sowiecka mająca na celu zastąpienie symboli Bożego Narodzenia. Odnosząc się m.in. do takich działań Ronald Reagan nazywał państwo stworzone przez komunistów „imperium zła”.

Po rewolucji rosyjskiej nowy ateistyczny rząd rozpoczął antyreligijną kampanię. Wszystkie symbole uważane za religijne i/lub „burżuazyjne” zostały usunięte i zastąpione nowymi, świeckimi wersjami. W ten sposób święta Bożego Narodzenia (które w rosyjskim kalendarzu prawosławnym wypadają 7 stycznia) zostały zniesione na rzecz Nowego Roku, a kilka tradycyjnych świątecznych zwyczajów i postaci otrzymało nowe tożsamości. Mikołaj ustąpił miejsca Dziadkowi Mrozowi (fikcyjnej postaci z czasów pogańskich). W nowej „szopce” pojawił się on i jego wnuczka Śnieżka w miejsce Józefa i Maryi, czasem z chłopcem symbolizującym Nowy Rok, dodanym w miejsce Jezusa. Na kartach bożonarodzeniowych często widniał Dziadek Mróz obok radzieckiego kosmonauty w statku kosmicznym oznaczonym sierpem i młotem.

Wszystkie symbole uznane za religijne i/lub „burżuazyjne” zostały usunięte i zastąpione nowymi, świeckimi wersjami.

Tego typu obrazki mogą wydawać się dziś śmieszne, ale działania mające na celu niszczenie tradycji są nieodłączną częścią radykalnych ruchów społecznych, znanych z historii. Pomyślmy o rewolucjonistach francuskich, którzy zastąpili chrześcijański kalendarz kalendarzem naturalistycznym, a nawet zmienili nazwy miesięcy i dni tygodnia, aby uniknąć wszelkich możliwych odniesień do chrześcijaństwa.

Sowieci nie byli jedynymi, którzy mieli problem z Bożym Narodzeniem. Również purytanie z XVII-wiecznego Bostonu byli mu zdecydowanie przeciwni. „Ogłoszenie publiczne”, które przetrwało z tamtych czasów informuje:

„Obchodzenie Bożego Narodzenia zostało uznane za świętokradztwo. Wymiana prezentów i pozdrowień, odświętne ubieranie się, ucztowanie i podobne praktyki szatańskie są niniejszym ZABRONIONE i traktowane jako przestępstwo podlegające karze grzywny w wysokości pięciu szylingów.”

Jedni nienawidzili Bożego Narodzenia, ponieważ było ono religijne, a inni ponieważ było niereligijne. Historia i natura ludzka są pełne sprzeczności.

Sowieci w końcu złagodzili swoje stanowisko. W 1935 roku Paweł Postyszew, członek Partii Komunistycznej, napisał w Prawdzie artykuł piętnujący skrajną frakcję antybożonarodzeniową. Oświadczył, że należy przywrócić święta Bożego Narodzenia dla przyjemności i dobra dzieci. (Nie trzeba chyba tłumaczyć, że celem wszelkich poczynań w stosunku do dzieci było zawsze uczynienie ich posłusznymi sługami państwa). Po upadku Związku Radzieckiego w 1991 roku świętowanie Bożego Narodzenia znów stało się powszechne.

Wszystko to pokazuje, że choć można walczyć z tradycją, nie można jej całkowicie zniszczyć. Może ona zejść pod ziemię, może czekać w uśpieniu, ale gdy tylko zniesione zostaną ograniczenia, tradycja wróci na nowo do życia. Każdy reżim, który próbuje zastąpić znany świat jego sztuczną parodią, jest zasadniczo w konflikcie z duchową naturą człowieka.


Opracowanie na podstawie „How the Soviets Stole Christmas

Czego Kinga Rusin nigdy nie przeczyta o łowiectwie, czyli prywatny rezerwat przyrody w RPA

Zarządzanie parkiem dzikiej przyrody

W 1956 r. grupa właścicieli ziemskich zainteresowanych ochroną przyrody utworzyła Stowarzyszenie Timbavati. Jego celem jest rewitalizacja i ochrona rozległych dzikich terenów. Od tamtego czasu obszary chronione w Kruger Lowveld znacznie się powiększyły. W 1993 roku zlikwidowano ogrodzenia pomiędzy Timbavati oraz sąsiadującymi z nim prywatnymi rezerwatami przyrody i Parkiem Narodowym Krugera. Powstała duża, tętniąca życiem, nieogrodzona, ale jednocześnie chroniona przestrzeń, która obecnie stanowi część Wielkiego Transgranicznego Rezerwatu Przyrodniczego Limpopo — Greater Limpopo Transfrontier Conservation Area (GLTFCA).

Park Timbavati sprawnie funkcjonuje pomimo ciągle zmieniających się warunków zewnętrznych przez które zarządzanie tak dużym prywatnym rezerwatem przyrody jest dziś trudniejsze niż było kiedyś. Ciągłym wyzwaniem, któremu musi stawić czoła personel parku jest walka z kłusownictwem nosorożców. Koszty przeciwdziałania i zwalczania kłusownictwa wzrosły w ciągu ostatnich 6 lat o zatrważające 900%, pochłaniając 63% rocznego budżetu operacyjnego. Oprócz walki z przestępczością zorganizowaną i nielegalnym handlem dzikimi zwierzętami pracownicy parku muszą radzić sobie również z innymi poważnymi wyzwaniami. Muszą podejmować działania, które zapewnią przetrwanie dzikiej przyrody bez wchodzenia w konflikt z okoliczną ludnością.

Mało kto wie, że prywatne rezerwaty przyrody stały się ważnymi elementami krajobrazu Greater Kruger bez żadnego finansowego wsparcia ze strony rządu. Wszystkie środki potrzebne na ich utrzymanie są generowane przez same rezerwaty — środki na pokrycie kosztów zwalczania kłusownictwa, wynagrodzenia strażników, ekologów i innych pracowników, organizacji kosztownych spisów zwierząt przeprowadzanych z powietrza w celu monitorowania całych populacji, monitorowanie warunków wegetacyjnych, kontrolowanie roślinności, a także konserwacja dróg własnych i dojazdowych, tworzenie pasów przeciwpożarowych oraz ogrodzeń — to tylko kilka przykładów.

Znalezienie stabilnego modelu finansowania organizacji non-profit, który jednocześnie nie narazi na szwank środowiska i nie wpłynie negatywnie na cel główny jakim jest ochrona przyrody, stanowi nie lada wyzwanie.

Zrównoważony rozwój i model finansowania

Timbavati działa dzięki dochodom uzyskiwanym z dwóch źródeł: turystyki fotograficznej i polowań w celu zdobycia trofeów. To drugie ma znacznie mniejszy wpływ na środowisko oraz przynosi znacznie większe dochody na głowę niż pierwsze. Analizując dane finansowe w 2016 r. zauważono, że opłaty wniesione przez około 24 000 fototurystów odwiedzających park w tym roku, stanowiły mniej niż jedną trzecią dochodów uzyskanych w tym samym czasie od 46 myśliwych. Postanowiono więc wprowadzić cennik, który zaradzi tej dysproporcji.

Rys. 1 Porównanie dochodu parku w 2016 roku z turystyki (24.000 turystów = 17% dochodu) i polowań (46 myśliwych = 61% dochodu).

W związku z tym w styczniu 2018 roku TPNR (Timbavati Private Nature Reserve) podniosło opłatę pobieraną od turystów do 328 randów za osobę za noc (ok. 86 złotych). Uzyskano w ten sposób większe przychody z turystyki fotograficznej bez konieczności zwiększania liczby odwiedzających i tym samym zwiększania negatywnego wpływu turystyki na przyrodę. Dochód parku został zrównoważony pod względem przychodów, które wnosi każde z jego dwóch źródeł.

Pomimo mniejszej liczby turystów i myśliwych odwiedzających Timbavati w 2018 roku, przychody parku wzrosły. Timbavati spełniło więc swój cel: minimalizację wpływu ludzi na środowisko naturalne jednocześnie zapewniając sobie dochód na pokrycie kosztów operacyjnych.

Rys. 2 Porównanie dochodu parku w 2018 roku z turystyki (21.000 turystów = 51% dochodu) i polowań (21 myśliwych = 30% dochodu).

Turystyka fotograficzna i polowania są częścią rozsądnego zarządzania rezerwatami. Umożliwiają rozwój zdrowego ekosystemu, który zapewnia stabilność populacji roślin i zwierząt. Pracownicy Timbavati dokładnie kontrolują stan populacji dzikich zwierząt poprzez coroczne spisy z powietrza oraz coroczną ocenę stanu roślinności. Rezerwat dysponuje dokładnymi danymi obejmującymi ponad dwie dekady. Zebrane dane pokazują, że populacja zwierząt w Timbavati stale rośnie. Dotyczy to również słoni, których liczba maleje na innych obszarach Afryki.

Wzrost populacji zwierząt między 1998 a 2018 rokiem
> 145%

Wzrost populacji słoni między 1998 a 2018 rokiem
> 240%

W szerszej perspektywie

Timbavati było zawsze wierne zasadzie, że wpływ człowieka spowodowany rozbudową infrastruktury i turystyką wpływa negatywnie na rozwój dzikich obszarów. Dlatego też w celu minimalizacji tego wpływu postanowiono zminimalizować liczbę osób odwiedzających park. Timbavati wyznaje jednocześnie zasadę, że zasoby naturalne mogą i powinny być wykorzystywane w sposób odpowiedzialny. Jest ona realizowana przez organizowanie turystycznych foto-safari, polowań w celu zdobycia trofeów, coroczną redukcję populacji antylop impala (w celu zmniejszenie presji wypasu na ekosystem), wykorzystywanie dostępnych zasobów wody oraz pozyskiwanie drewna i piasku.

Zarówno turystyka fotograficzna jak i myślistwo są dobrym sposobem finansowania rezerwatów przyrody. Inne parki z regionu Greater Kruger są zachęcane do współpracy z Timbavati w celu spójnego zarządzania wyżej wymienionymi działaniami w sposób rzetelny i odpowiedzialny.

Wspólne działania w zakresie utrzymania wielkopowierzchniowych parków, takie jak:

  • zapewnienie korzyści z gospodarowania dziką przyrodą lokalnym przedsiębiorstwom,
  • znajdowanie innowacyjnych sposobów pomocy lokalnym społecznościom w uzyskiwaniu dochodów z działalności związanej z eksploatacją dzikiej przyrody,
  • wzrost znaczenia tych obszarów w życiu ludzi zamieszkujących okolice parków,

pozwala zwalczać nielegalne praktyki szkodzące obszarom dzikiej przyrody (m.in. kłusownictwo).

Park Timbavati zachęca media i ogół społeczeństwa do oceny z szerokiej perspektywy przyjętego sposobu zarządzania, mającego na celu zachowanie dobrostanu tych obszarów. Działania podejmowanie na terenie parku mają ogromny wpływ na integrację okolicznych obszarów dzikiej przyrody z korzyścią dla wszystkich zwierząt i roślin w ramach powstałego większego systemu. Właściciele parku mają nadzieję, że współpraca i zrozumienie przesłanek stojących za wybranym modelem finansowania ochrony przyrody ma na celu zapobieganie rozpadowi i rozdrobnieniu stref ochronnych w Greater Kruger.

 Model finansowania na 2019 rok

Ponieważ turystyka fotograficzna i łowiectwo stanowią dwa główne źródła finansowania rezerwatu Timbavati, to postanowiono przyjąć następujące założenia na rok 2019:

Od 1 stycznia 2019 r. do 31 grudnia 2019 r. opłata dotycząca fototurystów będzie wynosiła 368 randów za osobę za noc (około 97 złotych). Wzrost ten jest zgodny z podwyżkami stosowanymi przez Park Narodowy Krugera w odniesieniu do opłat za wstęp i zapewni niezbędne dochody dla rezerwatu Timbavati jednocześnie zapewniając mniejszą uciążliwość turystyki dla przyrody. Przewidywane wpływy do budżetu z tego typu opłat w roku 2019 będą stanowiły nieco ponad 50% dochodu, a szacunkowa liczba osób odwiedzających park wyniesie niecałe 21 000.

Poniższe tabele przedstawiają proponowane kwoty łowieckie na 2019 rok, które Timbavati przedłoży do zatwierdzenia administracji państwowej. Poniżej podkreślono kilka ważnych kwestii w odniesieniu do danych liczbowych zawartych w tych tabelach.

Tab. 1 Zwierzyna przeznaczona do komercyjnego odstrzału (sztuki – przedostatnia kolumna i % populacji – ostatnia kolumna). Kolejno (wierszami): słonie, bawoły, hipopotamy, kudu, impala, guziec, waterbuck (antylopa), żyrafa, gnu, zebra, hiena.

Powyższa tabela zawiera listę gatunków i liczbę zwierzyny przeznaczoną do odstrzału w ramach polowań dewizowych z których wpływy stanowią przychody rezerwatu. Dochody uzyskane z odstrzału dwóch byków bawoła zostaną przekazane społecznościom lokalnym. Pomoże to zacieśnić stosunki z ludnością zamieszkującą tereny sąsiadujące z rezerwatem.

Tab.2 Liczba i procent populacji zwierzyny przeznaczonej do redukcji (polowania niekomercyjnie).

Druga tabela przedstawia listę i liczbę zwierząt przeznaczonych do redukcji w ramach polowań niekomercyjnych. Nie przynoszą one dochodów. W przypadku impali polowania mają na celu wyłącznie kontrolę populacji.

Tab.3 Liczba i procent populacji imali przeznaczonej do redukcji w ramach kontroli populacji w latach 2019-2020.

1 600 impali które zostaną upolowane zgodnie z założeniami tabeli nr 3 powyżej, stanowi część programu zarządzania rezerwatem. Odstrzał tych antylop jest niezbędny w celu ograniczenia ich wpływu na naturalne pastwiska, a tym samym na dostępność pożywienia dla innych zwierząt roślinożernych.

Program odstrzału zwierzyny stanowi ponad 96 % planowanej redukcji populacji w ramach parku i obejmuje zwierzęta, których populacja zostanie zredukowana zarówno przez sam park Timbavati (1 600 zwierząt – tabela 3), jak i te, których odstrzał spoczywa na właścicielach ziem wchodzących w skład rezerwatu (390 zwierząt – tabela 2). Programy odstrzału są kosztowne i czasochłonne, ale są niezbędne dla utrzymania dobrego stanu przyrody w rezerwacie. Decyzje dotyczące odstrzału są oparte na corocznych badaniach stanu populacji.

Powyższe dane liczbowe zakładają zorganizowanie polowań dla około 28 myśliwych, którzy odwiedzą Timbavati w 2019 r. Przy czym przeznaczono do odstrzału w ramach tego typu polowań niecałe 0,5 % całkowitej populacji zwierząt. Zaplanowane w budżecie dochody z tych polowań będą stanowić około 30 % całkowitych dochodów parku w 2019r.

Mądre gospodarowanie i dobre praktyki w Greater Kruger

W 2018 r. zmieniono i znormalizowano przepisy regulujące polowania w łowiskach. Rezerwat Timbavati uczestniczył w tym procesie, wraz z innymi prywatnymi rezerwatami, przedstawicielami przemysłu, Narodowym Parkiem Krugera, Agencją Turystyki i Parków Mpumalanga (MTPA), Departamentem Rozwoju Gospodarczego, Środowiska i Turystyki Limpopo (LEDET) oraz wieloma ekspertami. Nowe przepisy biorą pod uwagę wszystkie regionalne i krajowe przepisy prawne, jak również wymogi TOPS (dot. gatunków zagrożonych lub chronione) oraz nakładają jeszcze większą odpowiedzialność na myśliwych rekreacyjnych i myśliwych zawodowych wprowadzając systemem kar za wykroczenia. Przepisy stanowią, że w przypadku popełnienia wykroczenia przez myśliwego, oprócz nałożenia na niego kary pieniężnej, zostanie on również pozbawiony możliwości kolejnych polowań.

Należy podkreślić, że żadne polowanie nie odbywa się bez wcześniejszego spisu zwierzyny i innych specjalistycznych badań ekologicznych. Kierownictwo parków, MTPA, LEDET, SANPark i inni eksperci naukowi spotkają się w celu wypracowania wspólnego stanowiska. Przedstawiony plan łowiecki jest szczegółowo analizowany, a władze zajmujące się ochroną przyrody biorą pod uwagę zrównoważony rozwój ekosystemu, wkład łowiectwa w koszty utrzymania rezerwatów oraz, co ważne, sposób w jaki dochody z łowiectwa będą wspierać ochronę obszarów zajmowanych przez rezerwaty jak również przyrodę poza ich granicami.

Równolegle ze zmienianą przepisów łowieckich trwa proces wdrażania „Zestawu najlepszych praktyk w zakresie odpowiedzialnej turystyki w Greater Kruger”. Zestaw ten powstaje wspólnym wysiłkiem Parku Narodowego Kruger, prywatnych rezerwatów przylegających do parku narodowego, Departamentu Ochrony Środowiska (DEA) oraz zainteresowanych stron z branży turystycznej. Określi standardy i zasady dla operatorów turystycznych w systemie parków Greater Kruger. Wytyczy również cele najlepszych praktyk wraz ze sposobami w jaki mają być osiągnięte. Inicjatywa ta uznaje potrzebę regulacji, monitorowania i kontroli działalności turystyki fotograficznej w ramach obszaru Greater Kruger. Ma na celu zapewnienie, że praktyki w zakresie turystyki będą tak samo korzystne dla środowiska jak regulowana przepisami działalność łowiecka.

Park Timbavati zaczęło już wdrażać nowe przepisy łowieckie i aktywnie uczestniczy w pracach komitetu ds. opracowania zestawu najlepszych praktyk w zakresie odpowiedzialnej turystyki. Zarząd Timbavati jest dumny, że może być częścią tych inicjatyw mających na celu zapewnienie korzyści dla środowiska jak i wszystkich zaintersowanych stron, turystyki fotograficznej jak i etycznego łowiectwa.

Co czeka Timbavati? Tworzymy wspólnie historię.

Wkrótce Timbavati będzie sygnatariuszem historycznego Porozumienia o Współpracy Greater Kruger / GLTFCA (które ma zostać podpisane między rezerwatami działającymi w tzw. systemie otwartym) w celu zapewnienia spójnego i przejrzystego zarządzania obszarami chronionymi. Nie chodzi tu tylko o regulację polowań i odpowiedzialne praktyki turystyczne, ale również o kwestie krytyczne, takie jak zarządzanie bezpieczeństwem, ochroną oraz inwestycjami wspomagającymi lokalne społeczności.

Od początku istnienia parku kierownictwo Timbavati jest wrażliwe na lokalne wyzwania w zakresie ochrony przyrody i śledzi globalne trendy. Stale poszukuje sposobów na poprawę i dywersyfikację swojego modelu dochodów. Będąc integralną częścią terenów Greater Kruger, park Timbavati jest oddany idei współistnienia wielu form użytkowania gruntów i wypracowania wspólnych norm etycznych regulujących sposób w jaki zarówno chroni się jak i korzysta z dóbr natury.

O innym przykładzie ochrony dzikiej przyrody można przeczytać we wpisie pt. Ratowanie ginących gatunków dzięki pasji myśliwych.

Zainteresowanym ekonomicznym aspektem sprawy polecam książkę „To nie musi być państwowe” autorstwa Jakuba Wozińskiego.


Opracowanie na podstawie Sustainability and the Funding of the Timbavati Private Nature Reserve

Wenezuelczycy żałują wprowadzonego zakazu posiadania broni, który okazał się „deklaracją wojny przeciwko nieuzbrojonej ludności”

Wraz z postępującym rozpadem Wenezueli pod socjalistyczną dyktaturą prezydenta Nicolasa Maduro coraz więcej ludzi dostrzega szkodę jaką wyrządziła zwykłym obywatelom wprowadzona 6 lat temu ustawa o kontroli broni, która ich tej broni pozbawiła.

„Broń jest niezbędnym filarem utrzymania wolności narodu lub przynajmniej zabezpieczenia jego zdolności do walki”

 — powiedział Fox News Javier Vanegas, 28-letni wenezuelski nauczyciel języka angielskiego przebywający w Ekwadorze na wygnaniu. „Rządowe siły bezpieczeństwa od samego początku tej katastrofy wiedziały, że nie spotkają się z żadnym realnym sprzeciwem wobec swojej siły. Można więc powiedzieć, że wprowadzenie zakazu było jasną deklaracją wojny z nieuzbrojoną częścią populacji„.

Zdjęcie z 13 kwietnia 2010. Członkowie Narodowej Milicji Rewolucyjnej trzymają broń i obraz prezydenta Wenezueli Hugo Chaveza na uroczystości upamiętniającej dziewiątą rocznicę powrotu Chaveza do władzy po nieudanym zamachu stanu z 2002 r., które miały miejsce w Caracas, Wenezuela. (AP Photo/Ariana Cubillos, File)

Wenezuelskie Zgromadzenie Narodowe pod przewodnictwem ówczesnego prezydenta Hugo Chaveza uchwaliło w 2012 roku „Ustawę o kontroli broni, amunicji i rozbrojeniu”, której wyraźnym celem było „rozbrojenie wszystkich obywateli”. Ustawa weszła w życie w 2013 roku przy sprzeciwie niektórych prodemokratycznych opozycjonistów. Ustawa zdelegalizowała sprzedaż broni i amunicji z wyłączeniem podmiotów rządowych.

Chavez wprowadził na początku kilkumiesięczny program amnestii, zachęcając Wenezuelczyków do wymiany broni w zamian za sprzęt AGD. W tym samym roku odnotowano tylko 37 przypadków dobrowolnego zdania broni, podczas gdy większość — ponad 12 500 — została skonfiskowana siłą.

W 2014 roku wraz z nastaniem rządów Nicolása Maduro, który przejął stery po śmierci Chaveza, kontynuowano socjalistyczną politykę „Chavista”. Rząd wydał ponad 47 milionów dolarów na egzekwowanie zakazu posiadania broni, m.in. na wielkie publiczne pokazy jej niszczenia na rynkach miast.

Były właściciel sklepu z bronią w Wenezueli, który od czasu wprowadzenia zakazu mógł sprzedawać wyłącznie artykuły wędkarskie, powiedział Fox News, że zakazano mu sprzedaży wszystkich rodzajów broni — nawet procy — i podkreślił, że zakazano sprzedaży cywilom nawet śrutu do wiatrówek i pistoletów ASG. Mogli kupować je wyłącznie policjanci i wojskowi.

Obecnie za nielegalne noszenie lub sprzedaż broni grozi kara 20 lat więzienia.

CARACAS, VENEZUELA – MARZEC 04: Plakat upamiętnia byłego prezydenta Wenezueli Hugo Chaveza w pobliżu koszar, gdzie Chavez został porwany 4 marca 2014 r. w Caracas w Wenezueli. (zdjęcie Johna Moore’a/Getty Images) (2014 Getty Images)

Jeszcze przed reformą z 2012 r. w całym kraju istniało tylko osiem sklepów z bronią palną. Proces uzyskania pozwolenia na posiadanie i przewożenie broni obarczony był długim czasem oczekiwania, wysokimi kosztami i łapówkarstwem „aby proces przyspieszyć”. Zajmował się tym jeden wydział, który działał pod patronatem Ministerstwa Obrony Narodowej.

„Wenezuelczycy zbytnio się tym stanem rzeczy nie przejmowali. Pomysł posiadania środków w celu ochrony domu był postrzegany jako mający zastosowanie tylko w terenie. Nikt wtedy by nie uwierzył, że kiedykolwiek będzie musiał bronić się przed rządem” — wyjaśnił Vanegas. „Wenezuelczycy żyli w przekonaniu, że ich rząd nigdy nie obróci się przeciwko nim, nie naruszy praw człowieka i zawsze będzie miał przestępczość pod kontrolą„.

Były sprzedawca broni powiedział również, że nie trzeba było wiele czasu, aby dotychczasowa opinia publiczna na ten temat legła w gruzach. „Gdyby broń była trwałym elementem naszej kultury, gdyby istniało poczucie obowiązku ochrony praw jednostki przez samych obywateli, również w znaczeniu przeciwwagi dla siły rządu — a legalne posiadanie broni było rzeczą powszechną — to dziś sytuacja była by zupełnie inna„.

Od kwietnia 2017 roku prawie 200 prodemokratycznych demonstrantów w Wenezueli — uzbrojonych głównie w kamienie — zostało zastrzelonych przez siły rządowe w brutalnym odwecie za wzywanie do zakończenia represji ze strony reżimu socjalistów. Niegdyś bogaty dzięki ropie naród kontynuował staczanie się po równi pochyłej prowadzącej do ruiny finansowej, skrajnej przemocy i łamania praw człowieka. Szacuje się, że od 2015 roku około trzech milionów Wenezuelczyków zostało zmuszonych do ucieczki.

Przykład Wenezueli pokazuje, że śmiertelne niebezpieczeństwo grozi obywatelom pozbawionym środków do oparcia się opresji ze strony przestępczego rządu„, powiedział David Kopel, analityk polityczny i dyrektor ds. badań w Instytucie Niepodległości oraz adiunkt w Instytucie Zaawansowanego Prawa Konstytucyjnego na Uniwersytecie w Denver. „Wenezuelscy władcy — podobnie jak ich kubańscy mistrzowie — najwyraźniej postrzegali posiadanie broni przez obywateli jako potencjalne zagrożenie dla utrzymania monopolu na władzę przez komunistów„.

Ponad trzy miliony osób uciekło z Wenezueli do sąsiedniej Kolumbii od czasu nasilenia się kryzysu w 2015 roku.

Chociaż wprowadzenie ustawy zostało przedstawione ludności jako wysiłek mający na celu poprawę bezpieczeństwa i znacznego zmniejszenia przestępczości, to wiele osób wskazuje teraz na Wenezuelę jako studium przypadku, w którym zakaz posiadania broni przyniósł skutek odwrotny do deklarowanego.

I tak już wysoki wskaźnik przestępczości z użyciem przemocy gwałtownie wzrósł. W 2015 r. zamordowano prawie 28 000 osób, a wskaźnik zabójstw stał się najwyższy na świecie. Dla porównania, według GunPolicy.org — międzynarodowej inicjatywy na rzecz zakazu broni palnej i badań nad polityką w tym zakresie — morderstw było niecałe 10 000 w 2012 r. i 6 500 w 2001 r. (na rok przed dojściem Chaveza do władzy).

Łączną liczbę ofiar śmiertelnych spowodowanych użyciem broni palnej w 2013 roku oszacowano na 14 622, która to liczba wzrosła z 10 913 osób w 2002 roku. Pomimo, że szczegółowe dane nie są obecnie ujawniane przez rząd, to we wrześniu tego roku Amnesty International ogłosiła, że Wenezuela miała wskaźnik zabójstw „wyższy niż w niektórych strefach objętych działaniami wojennymi” — 89 osób na 100 000 mieszkańców — i trzykrotnie wyższy niż niestabilna politycznie sąsiednia Brazylia.

Analitycy znaczną część zbrodni przypisują gangom nazywanym w języku hiszpańskim „collectivos” („kolektywy”) — utworzonym celowo i wspieranym przez rząd.

„Władza powołała je w celu sprawowania kontroli nad społeczeństwem przez pośredników. To chłopaki na motocyklach z biednych dzielnic, którzy zabijają wszelkich protestujących”, powiedziała Vanessa Neumann, założycielka i prezes wenezuelsko-amerykańskej firmy badawczo-konsultingowej Asymmetrica, z siedzibą w Waszyngtonie, zajmującej się badaniem ryzyka politycznego. „Polityka rządu w zakresie reformy dostępu do broni polegała na kontroli społecznej. Ponieważ obywatele byli coraz bardziej zdesperowani, głodni i źli na sytuację polityczną, władza nie chciała, aby byli w stanie się bronić. Nie chodziło o bezpieczeństwo; chodziło o monopol państwa na przemoc i kontrolę społeczeństwa„.

Podczas gdy wenezuelscy obywatele zostali pozbawieni możliwości posiadania broni, „kolektywy” założone przez Chaveza, gdy tylko ten doszedł do władzy, zostały uzbrojone. Uważane za kluczowe dla przetrwania dyktatury socjalistycznej „kolektywy” te służą brutalnemu zwalczaniu grup opozycyjnych. Jednocześnie rząd może oficjalnie umywać ręce od ich działań i udawać, że zachował twarz.

35-letni Eduardo Espinel uciekł dwa lata temu z powodu groźby porwania go przez miejscowych gangsterów. Ten przedstawiciel szybko rosnącej populacji Wenezuelczyków w kolumbijskim przygranicznym miasteczku Cucuta powiedział, że nowe prawo przyczyniło się do eskalacji przemocy, pozwalając „collectivos” na swobodne i zgodne z prawem strzelanie i zabijanie.

„Wszyscy poza zwykłym obywatelem. To prawo rozbroiło zwykłych ludzi, ale wszyscy inni mogą nosić broń”, powiedział Espinel. „Takie prawo może mieć sens w normalnym kraju, ale w Wenezueli nie ma sensu. Ludzie stają w obliczu przestępczości i nie mają środków do obrony”.

35-letni Eduardo Espinel, przedstawiciel szybko rosnącej populacji Wenezuelczyków w kolumbijskim przygranicznym mieście Cucuta, powiedział, że ustawa o broni palnej w rzeczywistości rozprzestrzeniła przemoc w jego kraju. (Fox News/Hollie McKay)

Maribel Arias, 35-latka, która niegdyś była studentką prawa i nauk politycznych na Uniwersytecie w Los Andes w swoim rodzinnym stanie Mérida, żałuje, że nie może polegać na służbach państwowych. Dwa lata temu uciekła przez kolumbijską granicę z rodziną. Mieszkają z mężem głównie na ulicy i na zmianę opiekują się czwórką dzieci. Podejmują dorywcze prace, takie jak sprzedaż wody czy czyszczenie toalet.

Mieszkańcy Wenezueli powinni mieć prawo do noszenia broni, ponieważ po prostu w okół jest zbyt wiele przemocy. Ludzie powinni mieć prawo do obrony kiedy wymiar sprawiedliwości nie działa” – twierdzi Arias. „Jeśli zadzwonisz na policję, to policja przyjedzie tylko wtedy, gdy zechce. Jeśli złapią przestępców, być może odbiorą im to co ukradli, ale zazwyczaj znowu puszczają ich wolno. To błędne koło” – powiedziała Arias.

Maribel Arias, 35-latka, była studentka prawa i nauk politycznych. Żałuje, że nie może polegać na służbach państwowych.

Wiele osób twierdzi, że wprowadzony zakaz posiadania broni w pewien sposób wpłynął negatywnie na samą policję i organy ścigania, które stały się teraz celem gangów ulicznych. W 2016 r. nastąpił 14-procentowy wzrost liczby zabójstw policjantów. Według Insight Crime ponad 80 procent napastników ukradło po ataku policjantowi broń.

Niektórzy eksperci twierdzą, że znaczna część broni i amunicji używanej przez gangsterów znajdowała się niegdyś w rękach sił rządowych. Przestępcy weszli w jej posiadanie przez kradzież lub zakup od skorumpowanych osób.

Dodatkowo sytuację komplikuje fakt, że siły policyjne nie radzą sobie z przestępczością i korupcją. „Wiele przestępstw jest popełnianych przez samą policję, wielu przestępców to policjanci”, powiedział Saul Moros, 59-latek pochodzący z wenezuelskiego miasta Walencja.

Luis Farias, lat 48, z Margarity, powiedział, że przemoc z użyciem broni była pewnym problemem, gdy legalną broń można było swobodnie kupić. Ale sytuacja zmieniła się na gorsze po wprowadzeniu zakazu jej legalnego posiadania. „Matka kryminalistów została wypuszczona na wolność” powiedział Farias. „Zakaz posiadania broni nie sprawił, że zniknęła ona z ulic. Nikt nie dba o prawo; przestępcy lekceważą przepisy„.

„Wiele przestępstw jest popełniane przez samą policję, wielu przestępców to policjanci.”, powiedział Saul Moros. Przestępstwa z użyciem broni były problemem, ale stały się dużo gorszym problemem, gdy wprowadzono zakaz legalnego posiadania broni.

Kwitnie czarny rynek broni. Szacuje się, że w Wenezueli w obiegu znajduje się sześć milionów niezarejestrowanej broni palnej, ale nie jest ona dostępna dla zwykłego, praworządnego Wenezuelczyka.

Czarny rynek broni działa prężnie, wykorzystują go głównie agresywni przestępcy„, powiedział Johan Obdola, zajmujący się wcześniej w Wenezueli zwalczaniem handlu narkotykami. Obecnie jest prezesem założonej w Kanadzie firmy wywiadu i bezpieczeństwa IOSI, której działania skupiają sie na Ameryce Łacińskiej. „Wenezuelczycy, którzy chcą po prostu chronić się przed reżimem są całkowicie bezbronni”.

Wprawdzie ceny broni zmieniają się codziennie, ale jak podają źródła karabin AR-15 można kupić za około 500 dolarów, a pistolet za około 250 dolarów. Przeciętnego Wenezuelczyka nie stać na taki zakup.

„Broń można nabyć nielegalnie od zorganizowanej na kształt piramidy mafii. Duża organizacja przestępcza na jej szczycie ma łatwy dostęp do broni pochodzącej bezpośrednio od rządu, a czasami oferują zupełnie nową, nieużywaną broń”, wyjaśnił Vanegas. „Przesuwając się coraz niżej w tej piramidzie, broń można zdobyć od najbliższej grupy przestępczej, której podlega dane terytorium. Nie jest to opcja dla osób uczciwych, z uwagi na fakt, że aby dostać nielegalną broń, musisz mieć do czynienia z przestępcami. I z wielu oczywistych powodów ludzie nawet tego nie rozważają”.

Wenezuelski rząd zaprzecza, że znalazł się w stale pogarszającym się kryzysie, spowodowanym przez jego własną politykę. Zamiast tego obwinia Stany Zjednoczone i przywódców opozycji za prowadzenie „wojny gospodarczej”.

22 lutego 2014 r: grupa zamaskowanych mężczyzn ucieka zaraz po tym, jak policja w Caracas w Wenezueli wystrzeliła gaz łzawiący. (AP)

Według Omara Adolfo Zaresa Sancheza, 48-letniego prawnika, polityka i byłego burmistrza gminy Campo Elías w wenezuelskim stanie Mérida, jest już za późno, by udostępnić legalną broń zwykłym obywatelom.

Bez wątpienia, gdyby istniała równowaga dzięki zbrojnej obronie, moglibyśmy powstać i zatrzymać ucisk już na samym początku„, stwierdził. „Ale na ulicach jest teraz zbyt wiele anarchii. Ułatwienie komukolwiek teraz zakupu broni zapoczątkowałoby wojnę domową”.

Niektórzy Wenezuelczycy twierdzą, że przemoc gwałtownie wzrosła od wprowadzenia ustawy zakazującej posiadania broni, ale jej nasilenie spowodowane było również załamaniem się gospodarki i pogorszeniem sytuacji w kraju. „Od początku problemem było to, że w Wenezueli wiele osób żyje łamiąc prawo. Przestępczość jest sposobem na życie”, powiedziała Emberly Quiroz, 25 lat, matka trójki dzieci. „Dostęp do broni nie rozwiąże problemu”.


Źródło: https://www.foxnews.com/world/venezuelans-regret-gun-prohibition-we-could-have-defended-ourselves

Autorka oryginalnego wpisu Hollie McKay jest pracownikiem Fox News Digital od 2007 roku. Obszernie relacjonowała sytuację w takich strefach wojny jak Irak, Syria, Jemen, Afganistan, Pakistan, Birma i Ameryka Łacińska, prowadząc dochodzenia w sprawie globalnych konfliktów, zbrodni wojennych i terroryzmu na całym świecie. Można ją śledzić na Twitterze i Instagramie @holliesmckay

Tak, George Soros chce konfiskaty broni

Michael Bloomberg, potencjalny kandydat na prezydenta USA w wyborach 2020, sfinansował w 2015 roku utworzenie portalu The Trace propagującego poglądy przeciwne posiadaniu broni przez obywateli. Jest to inicjatywa głównie Bloomberga, ale sponsorują ją również inni wpływowi krezusi o podobnych poglądach. Wspierany finansowo przez nich szczodrze portal, próbuje ostatnio umniejszać rolę miliarderów w tworzeniu koalicji przeciwko posiadaczom legalnej broni palnej.

W artykule zatytułowanym „George Soros Is Not the Gun Grabber the NRA Say He Is” — „George Soros nie popiera konfiskaty broni wbrew temu co twierdzi NRA”, The Trace próbuje wybielić wizerunek urodzonego na Węgrzech miliardera i działającego na jego usługach aparatu politycznego Fundacji Społeczeństwa Otwartego (Open Society Foundations).

Według autorów piszących artykuł pod dyktando Bloomberga, Soros jest małą płotką w debacie na temat kontroli dostępu do broni i „od prawie 20 lat nie interesował się zbytnio tematem kontroli broni”. Twierdzą tak jednocześnie bagatelizując fakt, że „w ciągu ostatnich 20 lat, Open Society wydało 3 miliony dolarów na rzecz ograniczenia przemocy z użyciem broni”. Próbują również umniejszać znaczenie działań, które Open Society podjęło na rzecz delegalizacji broni po strzelaninach w Newtown w Connecticut i Parkland na Florydzie.

W 2017 roku Soros ogłosił plany przekazania 18 miliardów dolarów na rzecz Fundacji Społeczeństwa Otwartego. NRA-ILA alarmowało wtedy, że ta dotacja powinna zaniepokoić właścicieli legalnej broni ze względu na udokumentowaną długa historię podobnych działań Sorosa mających na celu rozbrojenie obywateli.

Więcej informacji na temat wsparcia Sorosa w zakresie kontroli broni:

https://www.nraila.org/articles/20171020/anti-gun-billionaire-george-soros-pumps-18-billion-into-his-political-apparatus

gs-konfiskata-broni

Przemilczając wcześniejsze wsparcie Sorosa dla idei rozbrojenia Amerykanów, portal The Trace pominął fakt, że Fundacja Społeczeństwa Otwartego opowiada się za zakazem półautomatycznej broni palnej będącej dziś w powszechnym użyciu wśród cywili, reglamentacją broni oraz „licencjonowaniem właścicieli broni palnej i rejestracją broni”. Redaktorzy zapomnieli wspomnieć o wsparciu finansowym jakiego Open Society udzieliło takim akcjom wymierzonym w praworządnych posiadaczy broni palnej jak Milion Mom March, Educational Fund to Stop Gun Violence, New Yorkers Against Gun Violence, oraz Women Against Gun Violence. Nie wspomnieli również o wsparciu Open Society w niepoważnych procesach sądowych mających na celu doprowadzenie do bankructwa przemysłu zbrojeniowego.

Myśl przewodnia artykułu opublikowanego w The Trace jest taka, że wprawdzie Soros brał udział w pewnych działaniach mających na celu zabór broni 20 lat temu, lecz obecna krytyka NRA jego ostatnich i bieżących działań jest bezzasadna.

W 2017 roku NRA-ILA zwracało uwagę posiadaczy broni w USA na pewne działania Fundacji Społeczeństwa Otwartego, które powinny wzbudzić ich niepokój:

Open Society ściśle współpracuje z Fundacją Joyce i przekazywała dotacje na ich projekty. Z kolei Fundacja Joyce finansuje szereg inicjatyw anty-broniowych i jest głównym źródłem finansowania organizacji Violence Policy Center mającej na celu rozbrojenie Amerykanów. W 2013 roku Open Society przekazało 150 000 USD na 'Fundusz na rzecz Bezpiecznej Przyszłości' Fundacji Joyce’a. Zgodnie z dostępnymi materiałami ich cele obejmują „prześwietlanie wszystkich nabywców broni; [i] zakaz sprzedaży broni długiej (assault weapons)” i magazynków na amunicję o dużej pojemności”.

Wywiad z jednym z stypendystów Open Society, Marlonem Petersonem, przeprowadzony w 2016 roku, przedstawia obecne stanowisko Open Society w sprawie Drugiej Poprawki. Peterson powiedział, że NRA i „przemysł wytwarzający broń palną”, „wypaczył znaczenie Drugiej Poprawki w celu zwiększenia zysków kapitałowych kosztem tysięcy amerykańskich istnień każdego roku”. Beneficjent fundacji dodał: „Naród musi ośmielić się, aby ponownie rozważyć swój stosunek do Drugiej Poprawki”.

Biorąc pod uwagę globalne wysiłki Fundacji Społeczeństwa Otwartego należy zauwazyć, ze grupa ta współpracuje z międzynarodową aktywistką na rzecz kontroli broni Rebeccą Peters. Pochodząca z Australii Peters zyskała międzynarodowy rozgłos w 1996 roku jako działaczka na rzecz wprowadzenia zakazu używania broni palnej i jej konfiskaty w swojej ojczyźnie. Peters została dyrektorem programowym Funder’s Collaborative for Gun Violence Prevention, która otrzymała fundusze z Open Society, a następnie kierowała International Action Network on Small Arms. IANSA jest organizacją patronacką, której członkami są amerykańskie grupy rozbrojeniowe, takie jak Brady Campaign oraz States United to Prevent Gun Violence, a także organizacje zagraniczne, takie jak Gun Control Australia.

Poza osobą pani Peters należy wymienić jeszcze Annę Macdonald — dyrektor sekretariatu Control Arms i stypendystkę Open Society. Organizacja Control Arms była głównym animatorem powstania traktatu ONZ o handlu bronią. Warto też wspomnieć o Natalie Jaynes — Dyrektor ds. Nauki i Grantów w Open Society — stypendystce zarówno Small Arms Survey, jak i Gun Free South Africa.

Michael Bloomberg przekazał co najmniej 50 mln dolarów dla Everytown for Gun Safety, 1,1 mld dolarów dla Johns Hopkins University (w tym wsparcie dla anty-broniowej Bloomberg School of Public Health) oraz szeroko wspierał kampanie polityczne (włączając w to 100 mln dolarów dla Demokratów na kampanię wyborczą w 2018 r. w celu wprowadzenia w życie ograniczenia dostępu do broni). Tym samym Michael Bloomberg jest najpotężniejszym oligarchem działającym na rzecz rozbrojenia praworządnych Amerykanów. Nie oznacza to jednak, że właściciele broni powinni zapomnieć o zagrożeniu ze strony innych krezusów, którzy również chcą odebrać im ich prawa.

Soros przekształcił Fundację Społeczeństwa Otwartego w jedną z największych organizacji filantropijnych, a jak napisał New York Times, wsparcie miliardera było „jednym z największych w historii transferów bogactwa dokonanym kiedykolwiek przez prywatnego darczyńcę na rzecz jednej fundacji”. Przy stale rosnącej nagonce na posiadaczy legalnej broni palnej, powinniśmy uważnie przyglądać się Sorosowi i rozwijanej przez niego sieci indoktrynacji; jako NRA-ILA na pewno będziemy to robić.

Źródło: Yes, George Soros is a Gun Grabber

Uzbrojeni obywatele ratują życie ofiar w 94% przypadków masowych strzelanin [FBI]

Po zapoznaniu się z publikacją Johna Lotta z Centrum Badań nad Zapobieganiem Przestępczości (Crime Prevention Research Center), która obala ustalenia ostatniego raportu FBI na temat wydarzeń związanych z masowymi strzelaninami, postanowiłem samemu zagłębić się w surowe dane i zrobić kilka własnych analiz.
UWAGA, jest to długi artykuł/raport z dużą ilością grafik, ale jestem przekonany, że warto poświęcić czas na jego przeczytanie!

— Jacob S. Paulsen, prezes ConcealedCarry.com


Dane źródłowe FBI

FBI opublikowało 3 raporty, które łącznie wyszczególniają wydarzenia związane z aktywnym shooterem z lat 2000-2017. Pierwszy raport obejmował wydarzenia od 2000 do 2013 r., drugi – lata 2014-2015, a trzeci i ostatni – lata 2016-2017.

Należy zauważyć, że FBI nie posiada specjalnego systemu wyszukiwania i katalogowania wydarzeń związanych z tzw. „aktywnym strzelcem” (Active Shooter). Sami ręcznie wyszukują i umieszczają dane w swoich raportach w taki sam sposób, w jaki każdy może to zrobić korzystając z Google. Oczywiście oznacza to, że w przypadku braku informacji w wyszukiwarce brak jest w takim raporcie wydarzeń, które powinny być uwzględnione.

Definicja FBI zdarzenia określanego jako „Active Shooter” jest następująca: „Jedna lub więcej osób aktywnie zaangażowanych w zabijanie lub próby zabijania ludzi na zaludnionym obszarze”.

Kilka ważnych wyróżników definicji używanej przez FBI:

  1. Atakujący musi używać broni palnej. Oznacza to, że FBI nie uwzględnia takich incydentów jak ten w którym  uzbrojony obywatel uratował kobietę zaatakowaną nożem przed budynkiem GM w Detroit lub tego, w którym obywatel noszący w ukryciu legalnie broń uratował przypadkowych ludzi dźganych przez napastnika nożem w sklepie spożywczym Smiths Grocery w Salt Lake City.
  2. Incydenty domowe nie są brane pod uwagę. FBI uważa, że Active Shooter to takie zdarzenie, w którym napastnik zagraża obcym, a nie tylko członkom swojej własnej rodziny.
  3. Wykluczone z raportu są incydenty związane z porachunkami gangów.
  4. Aby FBI zakwalifikowało incydent do grupy „Active Shooter”, zarówno organy prewencji/ścigania, jak i obywatele muszą mieć możliwość wpływu na wynik zdarzenia podejmując jakieś działania.

Czy dane FBI są kompletne?

Pomimo szerokiej definicji zdarzenia typu Active Shooter używanej przez FBI, istnieje prawdopodobieństwo wystąpienia dużej liczby incydentów, które zostaną przez FBI pominięte. Centrum Badań nad Zapobieganiem Przestępczości po opublikowaniu każdego raportu weryfikuje go w celu zidentyfikowania zdarzeń, które powinny zostać uwzględnione, a które nie zostały uwzględnione. W niektórych z tych przypadków FBI przyznało się do błędu, ale pomimo tego nigdy nie zaktualizowało listy swojej.

Lott stwierdził, że istnieje większa tendencja do przeoczenia zdarzeń z pierwszej dekady (2000-2010) niż w ostatnich latach. Jest to przynajmniej częściowo związane ze zmianami technologicznymi i relacjami z wydarzeń. W 2014 r., kiedy FBI sporządził swój pierwszy raport, trudno byłoby wyszukać i znaleźć wydarzenia typu Active Shooter z początku XXI wieku. Lott sugeruje, że mogła również wystąpić pewna zamierzona stronniczość w niezgłoszaniu niektórych wcześniejszych wydarzeń w celu wykazania większego wzrostu liczby incydentów w czasie.

Dlatego w naszym własnym raporcie, który zamieszamy poniżej uwzględniliśmy wszystkie dane FBI uzupełnione o szereg incydentów, których FBI nie dostrzegło, a które zostały zidentyfikowane przez nas. Spośród 283 zdarzeń związanych z masowym mordem znajdujących się w naszej bazie 248 pochodzi z oryginalnych raportów FBI, a 35 dodaliśmy sami. Dokładnie przyjrzeliśmy się każdemu z tych 35 incydentów, aby upewnić się, że spełniają one wszystkie kryteria FBI „Active Shooter”.

Co więc pokazują dane?

Pierwszy wykres pokazuje liczbę strzelanin na osi czasu. Uważamy, że mniej więcej pierwsze 10 lat, które jest brane pod uwagę, jest prawdopodobnie niedoszacowane z powodu sposobu, w jaki dane te zostały zebrane. Jednak niezależnie od tego, można zauważyć, że liczba masowych mordów rośnie.

Wykres 1. Liczba masowych strzelanin na osi czasu

W czasie debaty politycznej na temat kontroli broni często pada argument, że półautomatyczne karabiny i magazynki o dużej pojemności w jakiś sposób zwiększają potencjalną śmiertelność podczas masakr. Aby wyciągnąć jakiekolwiek wnioski, trzeba dokładnie wiedzieć jakiej broni i magazynków użyto przy każdym takim zdarzeniu. Jednak informacje takie nie są ani dostępne w raporcie FBI, ani dostępne publicznie — przez co nasz zespół badawczy nie mógł im się przyjrzeć.

Zachęcamy więc do niewyciągania żadnych twardych wniosków. Jak widać z poniższego wykresu, nie wydaje się, aby istniał jakiś szczególny wzorzec lub trend w tym 18-letnim okresie, pomimo zakazu posiadania karabinów szturmowych od 1994 r., który to zakaz wygasł w 2004 r., lub innych zakazów dotyczących tzw. broni szturmowej z 1994 r., które wygasły w 2004 r., czy też innych zakazów używania broni typu AR-15 i magazynków o dużej pojemności istniejących w przepisach wielu stanów.

Wykres 2. Średnia liczba ofiar śmiertelnych masakr rocznie

Pomyśleliśmy, że interesujące byłoby sprawdzić, czy ogólny odsetek wydarzeń podczas których obecny jest uzbrojony obywatel, wzrasta biorąc pod uwagę wzrost liczby posiadaczy pozwolenia na skryte noszenie broni i liczby właścicieli broni w ogóle w całym kraju. Jednak liczba danych na ten temat jest tak mała, że trudno jest wyciągnąć jakiekolwiek wnioski, ponieważ takich incydentów było jedynie 33 w ogólnej liczbie 283 w okresie 18 lat.

Warto zauważyć, że mogło być więcej było niż 33 incydenty, w których uczestniczył uzbrojony obywatel. Nie ma jednak sposobu, aby dowiedzieć się  czy na miesjcu masakry była obecna taka osoba, ale NIE zdecydowała się zaangażować w ratowanie ludzi. Takie dane mogą nie być znane nawet organom ścigania. Naszym celem jest przyjrzenie się tym incydentom, w których uzbrojony obywatel był na pewno obecny i w jakiś sposób zareagował na atak zamachowca.

Ciemna linia poniżej pokazuje średnią na rok. Widać wyraźnie skoki wykresu w górę i w dół. Żółta linia to trzyletnia średnia krocząca, która lepiej pokazuje, że prawdopodobieństwo obecności uzbrojonego obywatela wzrasta, szczególnie w ciągu ostatnich 3-4 lat.

Wykres 3. Obecność uzbrojonego obywatela na miejscu masowej strzelaniny w procentach przypadków

Na 283 masakry zarejestrowane w naszej bazie danych, uzbrojony w legalną broń obywatel był obecny i zaangażował się w wymianę ognia w 33 zdarzeniach (11,7%). Liczba ta obejmuje wszystkie przypadki, bez względu na to kim był ten praworządny obywatel i czy miał jakiekolwiek szanse na powstrzymanie ataku.

W kilku przypadkach uzbrojony obywatel w momencie rozpoczęcia strzelaniny był w swoim domu w pobliżu wydarzenia i ruszył na pomoc, kiedy tylko usłyszał pierwsze strzały. Zatem pomimo braku obecności takiej osoby na miejscu masakry w momencie jej rozpoczęcia wydarzenie takie jest uwzględnione w 11,7% zdarzeń poniżej.

Innym przykładem jest zdarzenie, w którym ofiarami ataku byli myśliwi skutecznie zaatakowani z zasadzki przez swojego zabójcę. Zakładamy, że myśliwi posiadali broń palną i tym samym incydent ten został ujęty w 11,7% na wykresie poniżej. Pomimo, że w tym przypadku uzbrojony obywatel nie próbował interweniować, aby ratować innych, a w rzeczywistości sam był ofiarą i celem zabójcy.

Wykres 4. Obecność uzbrojonego obywatela na miejscu masakry (11,7% obecny; 88,3% nieobecny)

Postanowiliśmy przyjrzeć się jednej konkretnej metryce, której John Lott i FBI tak naprawdę nie wzięli pod uwagę. Wskaźnik sukcesu uzbrojonych obywateli. Zespół Johna Scotta mówił o ogólnym wskaźniku sukcesu uzbrojonych obywateli w walce ze wszystkimi incydentami Active Shooter w USA, ale nie uwzględnił najważniejszej zmiennej. SPOSOBNOŚCI.

Jeśli teoretycznie rozważyć 100 masowych strzelanin, to uzbrojony obywatel, który byłby obecny na tylko jednej z nich i któremu udałoby się zatrzymać sprawcę masakry, to z pewnością moglibyśmy wtedy powiedzieć, że uzbrojeni obywatele powstrzymują morderców w  1% zdarzeń, ale w ten sposób sugerujemy, że uzbrojeni obywatele nie powstrzymali 99% morderców.

Jest to błędny wniosek, ponieważ żaden uzbrojony obywatel nie był obecny w 99 przypadkach. Lepsze przy rozważaniu skuteczności uzbrojonych obywateli w powstrzymywaniu masowych strzelanin jest precyzyjne stwierdzenie, że uzbrojeni obywatele zatrzymali 100% morderców w przypadkach, w których byli na miejscu i mogli to zrobić.

Poniższa grafika pokazuje właśnie takie podejście do sprawy. Spośród wszystkich masowych mordów w 33 na miejscu lub w okolicy był obecny uzbrojony obywatel. Biorąc pod uwagę je wszystkie, uzbrojonym praworządnym obywatelom udało się zatrzymać strzelca w 75,8% przypadkach (25 incydentów) i udało się zmniejszyć liczbę ofiar śmiertelnych w kolejnych 18,2% (6) incydentach. Tylko w 2 z 33 incydentów (6,1%) uzbrojony obywatel (obywatele) nie był w żaden sposób pomocny w zatrzymaniu napastnika lub zmniejszeniu liczby ofiar śmiertelnych.

Stąd też nagłówek naszego raportu — uzbrojeni obywatele ratują życie ofiar w 94% przypadków masowych strzelanin.

Wykres 5. Skuteczność uzbrojonych obywateli w powstrzymywaniu zamachowców i ograniczaniu liczby ofiar (♥️ – uratowane życie, ✋🏻 – powstrzymany atak, 🧰 – bez wpływu)

Z dwóch incydentów w których uzbrojonemu obywatelowi „nie udało się” powstrzymać lub zakłócić działania masowego zabójcy pierwszym było wspomniane wcześniej zdarzenie z myśliwymi. Drugim był incydent, w którym noszący legalnie w ukryciu broń obywatel został zastrzelony w plecy w Las Vegas w sklepie Walmart, ponieważ nie zorientował się, że atakujących było dwóch. Nie zauważył zabójcy, który strzelił mu w plecy, bo był skoncentowany na unieszkodliwieniu tego którego zobaczył pierwszego.

Postanowiliśmy przyjrzeć się strzelaninom, dzieląc je na dwie grupy: takich, które miały miejsce w strefach wolnych od broni i związanej z nimi liczby ofiar śmiertelnych oraz takich, które miały miejsce poza strefami „gun free zone”.

Spośród 283 incydentów zgromadzonych w naszej bazie danych nie byliśmy w stanie stwierdzić, czy dane zdarzenie miało miejsce w strefie wolnej od broni czy nie aż w 41% przypadków. Większość strzelanin miała miejsce w miejscach prowadzenia działalności gospodarczej, kościele, domu lub innym miejscu, w które zgodnie z prawem nie jest strefą wolną od broni, ale potencjalnie mogła być taką strefą zdeklarowana przez właściciela nieruchomości. W raporcie FBI nie ma żadnych wskazówek określających dane miejsce w taki lub inny sposób, więc oznaczyliśmy je na grafice poniżej znakiem zapytania.

Jeśli spojrzeć na wszystkie wydarzenia typu Active Shooter (pierwszy wykres kołowy na górze ikonografiki), to widać, że dla tych zdarzeń, co do których mamy pełne informacje, prawie dwa razy więcej masakr wydarzyło się w strefach wolnych od broni niż poza nimi. Podchodząc realistycznie do tematu, to zdecydowana większość tych, których statusu nie znamy (oznaczonych jako ❓), prawdopodobnie NIE jest strefami wolnymi od broni.

Jeśli wyizolować tylko te wydarzenia, w których zginęło 8 lub więcej osób, to dane pokazują zupełnie inny obrazek (wykres kołowy na dole grafiki). W tych incydentach, 77,8% miało miejsce w strefie wolnej od broni, co sugeruje, że strefy wolne od broni prowadzą do wyższej śmiertelności na tle wszystkich masowych strzelanin.

Wykres 6. Procent masowych strzelanin, które miały miejsce w strefach wolnych od broni

Byłem ciekaw, czy można dostrzec jakiś znaczący trend rozważając informacje o miejscu tych wydarzeń.  Zdefiniowaliśmy w sumie 12 kategorii lokalizacji i skategoryzowaliśmy każde zdarzenie w oparciu o to gdzie dana strzelanina się ROZPOCZĘŁA. W przypadku wielu strzelanin atakujący działa na różnym terenie. Na potrzeby niniejszego raportu przyjrzeliśmy się tylko temu, gdzie incydent się rozpoczął.

Wykres 7. Miejsca masowych strzelanin: kino 0.4%; firma/biuro 25.4%; teren otwarty 12.4%; obszar miejski 7.4%; restauracja 3.5%; szkoła 14.5%; sklep 11%; lotnisko 1.1%; bar/klub 4.6%; uczelnia 5.3%; budynek federalny 9.5%, miejsce kultu religijnego 4.9%

Ponieważ prawa dotyczące broni różnią się w zależności od stanu, część dyskusji politycznej po obu stronach sceny skupia się na skuteczności praw państwowych w powstrzymywaniu lub ograniczaniu szkód związanych z masowymi mordami.  Sądzę, że wyciąganie wniosków z poniższego wykresu nie jest mądre z kilku powodów.

Po pierwsze, pula danych nie jest wystarczająco duża. 283 zdarzenia ogółem dają średnio około 5 ½ zdarzenia na stan …. w okresie 18 lat. Na przykład w Północnej Dakocie miał miejsce 1 incydent w populacji mniejszej niż 1 milion osób. Możliwe, że kolejne 10 lat upłynie bez koleknych incydentów, więc nazywanie go „stanem masakr” jest logicznie mało zasadne.

Wykres 8. Liczba masakr per 1 milion mieszkańców

Jednym z ostatnich wskaźników, które naszym zdaniem są ważne do rozważenia, jest potencjalny wpływ uzbrojonych obywateli na ranienie lub zabijanie niewinnych ludzi podczas próby ich ratowania. Wspólnym punktem większości dyskusji politycznych jest wskazywanie na brak wyszkolenia przeważającej liczby uzbrojonych obywateli i negatywnym wpływie ich obecności na bezpieczeństwo podczas masakr.

Jak widać na wykresie poniżej, we wszystkich 33 przypadkach, w których praworządny posiadacz broni był obecny podczas strzelaniny nie było sytuacji, w której osoba taka raniła lub zabiła niewinną osobę. Nigdy tak się nie stało.

Wykres 9. Liczba zdarzeń w których uzbrojony obywatel obecny na miejscu masakry ranił lub zabił niewinną oosbę

Na tym kończymy nasze sprawozdanie. Mam kilka próśb od każdego, kto będzie je weryfikował.

Po pierwsze, podzielcie się tym wpisem we wszystkich mediach społecznościowych tak, aby te informacje pomogły obalić mity i propagandę podtrzymywaną przez obie strony debaty politycznej.

Po drugie, jeśli jesteście Państwo zainteresowani  wersją PDF tego raportu (w jęz. angielskim) ORAZ kopią surowych danych, to proszę kliknąć tutaj, a prześlemy Wam oba pliki.

Po trzecie, skorzystajcie z możliwości komentowania (pod oryginalnym wpisem w jęz. angielskim), aby dać nam znać, jakie macie przemyślenia lub pytania dotyczące tego sprawozdania.

Źródła:

Za zgodą i dzięki uprzejmości: ConcealedCarry.com

Czy kontrola dostępu do broni palnej wpłynęła negatywnie na opór Francuzów wobec nazistów?

Francuzi zbliżyli się do wprowadzenia „Drugiej Poprawki”, bardziej niż można to sobie wyobrazić. Niewiele zabrakło, żeby mieli ją zapisaną bardziej dokładnie niż Amerykanie: zaledwie miesiąc po szturmie Bastylii w 1789 roku, w projekcie Deklaracji Praw znalazł się zapis, że „każdy obywatel ma prawo do trzymania broni w domu i używania jej, czy to do obrony powszechnej, czy to do obrony własnej, przed wszelkim bezprawnym atakiem, który może zagrozić życiu, zdrowiu lub wolności jednego lub więcej obywateli”.

Niestety, tak się nie stało. Postanowienie to nie znalazło się w dokumencie końcowym, choć znalazło się tam niejasno sformułowane prawo do „oporu przeciwko uciskowi”.

Stephen Halbrook, prawnik znany z tematu Drugiej Poprawki szczegółowo opisał tę historię w artykule z 2012 roku napisanym dla Fordham Urban Law Journal. W swojej nowej książce Gun Control in Nazi-Occupied France (Kontrola dostępu do broni w okupowanej przez nazistów Francji) autor wyjaśnia, w jaki sposób francuska polityka zbrojeniowa ewoluowała na przestrzeni wieków – oraz konsekwencje, jakie miała pod rządami nazistowsko-marionetkowego reżimu rządu Vichy podczas II wojny światowej. Publikacja jest pewnego rodzaju kontynuacją tematu kontroli broni opisanego w książce Halbrooka pt. Kontrola dostępu do broni w III Rzeszy. Zawiera ona ważną lekcję o tym, że kontrola broni jest kluczowym narzędziem każdego najeźdźcy, że broń jest niezwykle przydatna dla tych, którzy próbują opierać się uciskowi, i że nawet najbardziej drakońskie środki wprowadzające kontrolę broni są nieskuteczne.

Książka nie może oczywiście udowodnić – i nawet nie próbuje, że gdyby francuska tradycja prawa do posiadania broni była silniejsza, to mogłoby to radykalnie zmienić historię, lub że bardziej libertariańska polityka amerykańska w zakresie broni zachowuje właściwą równowagę pomiędzy istotnymi priorytetami. Książka zmusza jednak czytelników do zadawania prostych pytań takich jak następujące: czy kiedy wroga i brutalna władza przejęła by władzę w Twoim kraju, to wolałbyś, aby twoi rodacy mieli broń pod ręką, czy nie? Z pewnością to pytanie w dużej mierze wpłynęło na umysły amerykańskich Ojców Założycieli i z pewnością odpowiedź na nie jest ważna.

* * *

Wchodząc w okres II wojny światowej, społeczeństwo francuskie nie było szczególnie dobrze uzbrojone. Ustawa z 1834 r. zakazała broni „wojskowej”, zasadniczo ograniczając ludność cywilną do posiadania strzelb, karabinów w kalibrach myśliwskich i niektórych karabinów ręcznych. W 1935 r., w czasie gwałtownych przewrotów politycznych, rząd zażądał rejestracji broni myśliwskiej. Francuski związek myśliwych oszacował, że w 1939 roku we Francji było około 3 mln sztuk broni łowieckiej, podczas gdy liczba ludności wynosiła około 40 mln.

W 1940 r. Niemcy zajęły północną część atlantyckiego wybrzeża Francji pokonując szybko francuskie siły zbrojne i biorąc do niewoli 2 miliony żołnierzy. We Francji, podobnie jak w innych krajach, naziści za priorytet uznali rozbrojenie ludności. Rozwieszali ogłoszenia grożące surową karą – do kary śmierci włącznie – dla tych, którzy odmówili oddania broni.

Hitlerowcy sami nie zarządzali okupowanym terytorium; utworzyli formalnie francuski rząd z Vichy w niezajętej „wolnej strefie”, wierząc, że łatwiej będzie im współpracować, jeśli władze francuskie, w tym siły policyjne, będą mogły być uzbrojone wykonując swoje obowiązki i pomagając w realizacji niemieckich planów. Współpraca oznaczała również, że władze miały łatwy dostęp do każdej ewidencji broni, którą Francuzi gromadzili od dekretu z 1935 roku.

Początkowo wyroki śmierci za samo posiadanie broni były praktycznie niespotykane. W ciągu następnych dwóch lat sytuacja uległa znacznemu pogorszeniu, a pod koniec 1941 r. doszło do egzekucji właścicieli broni przez rozstrzelania. Francuskich Żydów wyłapywano i od kolejnego roku wysyłano do obozów koncentracyjnych, po czym okupacja niemiecka rozszerzyła się na południową połowę Francji. Francuzi w wieku od 18 do 20 lat od początku 1943 r. byli wysyłani do obozów pracy. Niektórzy uciekli w góry.

W miarę jak narastały niemieckie okrucieństwa, powstawał również francuski ruch oporu. Zaczęło się od podziemnych publikacji i sporadycznych aktów przemocy (często przynoszących efekt przeciwny do zamierzonego, biorąc pod uwagę, że Niemcy rozstrzeliwali w odwecie francuskich zakładników), ale coraz częściej prowadzono też operacje sabotażowe i zdobywano broń. Poszczególne grupy oporu połączyły się w maju 1943 roku.

Członkowie ruchu oporu dla własnego bezpieczeństwa nosili pistolety i starali się zdobyć broń, która mogłaby im pomóc w przyszłym szturmie. Od broni myśliwskiej, która nie została przekazana władzom, broni palnej wykradzionej z magazynów, broni którą siły alianckie zrzucały im na spadochronach, aż po broń zdobytą w zasadzkach na niemieckich żołnierzach. W książce Gun Control in Nazi-Occupied France jest wiele barwnych opisów takich akcji, ponieważ Halbrook na przełomie lat 90-tych i roku 2000 zbierał wspomnienia weteranów ruchu oporu, pozwalając im opowiadać swoje historie.

Halbrook przyznaje, że istnieje pewien paradoks, który należy brać pod uwagę. Jeśli we Francji przed wojną było naprawdę 3 mln sztuk broni myśliwskiej, to nazistowski nakaz konfiskaty broni był zdumiewająco nieskuteczny. Zebrano jedynie ok. 800 tys. sztuk broni (część broni została przerzucona nieoficjalnymi kanałami, w tym drogami wodnymi Paryża, i nie były przechowywane nielegalnie przez ich właścicieli). Weterani wspominali, że często ukrywano broń zamiast oddawać ją władzy. Niemieckie władze walczyły z tym nieposłuszeństwem, stosując w odpowiedzi  zarówno egzekucje jak i ogłaszając amnestię. W raporcie z końca 1941 r. stwierdzono, że „nielegalne posiadanie broni nadal stanowi trzon działalności przestępczej Francuzów. Wydaje się prawie niemożliwe, aby ją zlikwidować”.

Jednak ruchowi oporu zdobywać broń było bardzo ciężko. Zarzucano aliantom, że nie dostarczyli walczącym wystarczająco dużo broni. Jeden z rozmówców Halbrooka oszacował, że 85 procent uzbrojenia grupy pochodziło ze zrzutów, a tylko 15 procent stanowiła broń, którą dostarczyli cywile, często bez amunicji.

* * *

Nie trzeba zgadzać się z każdym argumentem zwolenników dostępu do broni, ale trzeba przyznać, że uzbrojona ludność jest niezwykle cenna w czasach wrogiej okupacji. Ten ważny punkt dostrzeżono w czasie wojny w Ameryce: w 1941 roku Kongres uchwalił ustawę zezwalającą prezydentowi na konfiskatę mienia w pewnych okolicznościach, ale wyraźnie wyłączono z niej broń i podkreślono znaczenie indywidualnego prawa do noszenia broni. Ustawodawca odnotował nawet, jak ważna dla Hitlera i Stalina była kontrola dostępu do broni. W czasopiśmie NRA wydanym w rok poźniej zauważono, „jak wielką pomocą i ułatwieniem dla najeźdźców i kolaborującym z okupantem kohortom z piątej kolumny były informacje o broni palnej będącej w rękach prywatnych – spisy posiadaczy broni łatwo dostępne do skopiowania lub kradzieży przechowywane w ratuszach większości miast europejskich”.

Jeśli chodzi o Francuzów, to „frontalny zbrojny opór przeciwko ciężko uzbrojonemu i doświadczonemu Wehrmachtowi i Waffen-SS byłby samobójstwem”, przyznaje Halbrook. Ale „wojna partyzancka jest dobrą opcją tylko gdy ma się broń, szczególnie po takich punktach zwrotnych jak D-Day”. Ruch oporu walczył dzielnie i pomógł wyzwolić Paryż i wygrać wojnę. Ale był on sparaliżowany przez brak sprzętu – sprzętu, który byłby łatwiejszy do zdobycia, gdyby nie zakaz z 1834 r. dotyczący posiadania przez ludność cywilną broni „wojskowej” i nakaz rejestracji z 1935 r. broni nie związanej z łowiectwem.

Kontrola dostępu do broni nie jest co do zasady narzędziem ucisku, ale z pewnością przydaje się najeźdźcom. A ci, którzy szydzą z przekonania, że cywilni właściciele broni mogą pomóc w walce z tyranią, powinni wziąć pod uwagę przykłady przytoczone przez Halbrooka.

Źródło: Did France’s Gun Control Hurt Its Resistance to the Nazis?

Kto obciął sarnie cewki?

Od znajomego myśliwego dostałem dziś zdjęcia małego koźlęcia z uciętymi przez maszynę do koszenia łąk cewkami (cewki to w języku łowieckim nogi sarny). Zobaczcie sami: jedna cewka odcięta, druga trzyma się na samej skórze. Będzie zdychało przez kilka dni. Matka będzie go pilnowała przez cały ten czas.

Co roku giną w Polsce tysiące koźląt podczas maszynowego koszenia łąk. Łąki koszone są z dwóch powodów:

1. Dotacje UE wymagają, aby rolnik skosił łąkę do końca lipca.

2. Zakredytowani po uszy rolnicy robią wszystko by spłacić długi zaciągnięte np. na budowę nowej stodoły.

Kiedyś rolnicy czekali z pokosem do św. Jana (23-24 czerwca). Dzisiaj presja na dostarczanie jak największych ilości mleka, dopłaty unijne i zaciągnięte kredyty powodują, że rolnik wyjeżdża na łąkę kilka razy w roku nie zważając na to, że w wyniku prac polowych giną tysiące zajęczaków, gniazdujących na ziemi w sezonie lęgów ptaków, czy noworodki saren.

Prowadząca młode sarna widząc niebezpieczeństwo ostrzega je, a te w bezwarunkowym odruchu przylegają maksymalnie do ziemi próbując w ten sposób się ukryć. Nie ruszą się z tak zajętej pozycji dopóki matka nie odwoła alarmu. Nie uciekają nawet przed ostrzem kosiarki, bo instynkt nakazuje im leżeć nieruchomo.

Jak to się kończy możecie zobaczyć na załączonych zdjęciach. Niby żyjemy w cywilizowanym kraju, podejrzewam, że większość mieszkańców wsi chodzi co tydzień do kościoła, a mimo to co roku kilkadziesiąt procent małych sarenek ginie w cierpieniach pod kołami maszyn rolniczych. Po to żebyśmy mogli pić mleko. Jeszcze więcej mleka.

Kościół z tym nic nie robi, bo poszedł by z torbami. Żaden rolnik zganiony z ambony w niedzielę za takie traktowanie zwierząt nie wrzuci przecież na tacę.

Biurokraci w Brukseli mają swoje socjalistyczne cele Wspólnej Polityki Rolnej i nie interesują ich cierpiące i ginące z tego powodu dzikie zwierzęta. Zresztą komuniści zawsze hołdowali zasadzie „cel uświęca środki„.

Organizacje „ekologiczne” nabierają w tym temacie wody w usta. Słyszeliście kiedyś, żeby Pracownia na Rzecz Wszystkich Istot, Gaja, WWF lub Greenpeace informował o masakrze jaka co roku ma miejsce na naszych łąkach? Na ich stronach pod hasłem „koszenie łąk” nie znajdziecie nic… Nie ma tematu. Są zajęci ratowaniem korników.

Tematu nie podnosi też nigdy PZŁ. Może dlatego, że jeszcze do niedawna poPRL-owski zarząd tego zrzeszenia zajęty był zarabianiem pieniędzy a nie ochroną przyrody.

Koźlęta przychodzą na świat między połową maja a połową czerwca. Sarny rodzą się na łąkach lub w lesie, w zależności od tego jaki teren zajmują (sarna leśna, sarna polna). Wystarczyło by, żeby rolnicy wstrzymali się z koszeniem do połowy czerwca. Idealnie by było, gdyby dzień przed koszeniem stosowali odstraszacze — wystarczy w tym celu rozwiesić na łące białe prześcieradła. Sarny zaniepokojone pojawieniem się takich elementów odciągną swoje potomstwo w inne, bezpieczne miejsce przynajmniej na kilka dni. Umożliwi to rolnikowi bezkrawy pokos.

Unia Europejska gdyby tylko chciała, to wprowadziła by obowiązek stosowania wypłaszaczy jako warunku koniecznego do wypłaty dotacji.

Zajęczaki giną u nas podobnie. Nikt tego już pewnie nawet nie liczy. A je też można uratować mocując na przedzie maszyn koszących specjalne łancuchy wypłaszające.

Ważny jest też sposób koszenia. Powinno się to robić zaczynając od środka uprawy, a nie od brzegów. Tak żeby przynajmniej część zwierząt mogła uciec.

Mam wrażenie, że temat żyje tylko wśród myśliwych — ale zaraz, przecież oni „nie mają serca”.

Monopol PZŁ

Polski Związek Łowiecki przegrał batalię o zmiany Prawa łowieckiego na własne życzenie. PZŁ i KRS to dwa ostatnie, widoczne gołym okiem, bastiony komunizmu w Polsce. PZŁ jest idealnym przykładem jak kończy demokracja. Na górze mamy od lat ten sam skład, którego zmienić nie ma jak. System kolesiowski. System taki zawdzięczamy Bolesławowi Bierutowi, który dekretem z 1952 roku zlikwidował dotychczasowy Polski Związek Łowiecki powołał nowy — socjalistyczny — któremu przekazał cały majątek i nazwę jako likwidatora poprzedniego ustanawiając powołany przez siebie związek o tej samej nazwie. Ustawa z 17 czerwca 1959 roku „O hodowli, ochronie zwierząt łownych i prawie łowieckim” nakazała obligatoryjną przynależność myśliwych do tej organizacji (zlikwidowała dobrowolność przynależności wprowadzając monopol). W aktach tych ustalono, że zwierzęta łowne stanowią własność państwa, obwody łowieckie mają powierzchnię nie mniejszą niż 3000 ha, a uprawnienia do polowania posiadają wyłącznie myśliwi zrzeszeni w Polskim Związku Łowieckim.

jelen-na-rykowisku-831x560

Brak działań PZŁ wynika z jego monopolistycznej pozycji. Nie ma konkurencji, nie ma się o co martwić. Będzie jak jest, tylko nic nie róbmy i siedźmy cicho, bo każda zmiana zagraża naszej pozycji — myśli beton.

Każdy kandydat na myśliwego musi zostać członkiem Zrzeszenia, żeby dostać pozwolenie na broń i móc polować. Składka co roku 320zł plus obowiązkowe ubezpieczenie 37zł. Chcesz zostać selekcjonerem zwierzyny płowej? — Kolejny kurs i kolejne 850zł. Chcesz pomagać w odstrzale redukcyjnym bobrów? — wystarczy wpłacić 70zł za kilkugodzinny kurs. Co z tego, że prawo ukończenia takiego kursu nie wymaga. Kto weźmie w obronę myśliwego?

PZŁ może doić myśliwych, bo jest monopolistą. Z kolei państwo uzależniło się od PZŁ, bo prawo mówi, że zwierzyna w stanie wolnym jest własnością Skarbu Państwa. Państwo musi coś z tą zwierzyną zrobić. W naszych warunkach przyrost zrealizowany dzików wynosi od 50 do 200% stanu wiosennego populacji. Chętnie zobaczyłbym jak sobie z plagą dzików żerujących na polach kukurydzy poradzi jakaś organizacja „eko”, której członkowie dostali by w zarząd obwód łowiecki. Przykuwanie się do drzew już by im nie pomogło. Lokalna ludność, a zwłaszcza rolnicy, którym dziki wchodzą w szkodę, bardzo szybko wywiozła by ich na taczkach.

Nie zawsze w Polsce był taki układ. Kiedyś istniało wiele niezależnych organizacji łowieckich. Ochroną zwierzyny zajmowali się od zarania dziejów właśnie myśliwi. Pierwsze prawa ochronne wprowadził na ziemiach polskich nie kto inny jak myśliwy — Bolesław Chrobry. Wiele się od tego czasu zmieniło. Dziś z jednej stony mamy komunistyczny beton, z drugiej lewicowe organizacje, które z nim walczą. Moim zdaniem obie strony szkodzą przede wszystkim pasjonatom łowiectwa. Takim, którzy codziennie są w obwodzie. Znają swoje łowisko. Dbają o przyrodę i ją kochają. Kochają i rozumieją zasady, którymi się ona rządzi. Wiedzą, że śmierć jest jej nieodłączną częścią. Ale śmierć dzisiaj jest passé. Większe poparcie mają organizacje, które promują infantylne podejście do przyrody. Nie przeszkadza im spożywanie mięsa zwierząt faszerowanych antybiotykami, ubijanych prądem w rzeźni i obdzieranych na żywca ze skóry. Piją mleko, które jest produktem cierpienia krów. Krowom tym wstrzykuje się hormony, żeby produkowały mleko non-stop. Długość życia krów skróciła się z 15-17 do 3-4 lat. Karmi się je paszą z kukurydzy żeby produkowały hektolitry mleka. Kukurydzy tej jeszcze 20 lat temu w Polsce nie było. Tam, gdzie dziś rośnie kukurydza mamy klęskę ekologiczną. Uprawa kukurydzy to śmierć milionów stworzeń, które kiedyś zasiedlały te tereny. Potrzeba więcej kukurydzy? — UE chętnie da rolnikowi dotacje!

Vege i non-vege przeciwnicy łowiectwa widzą tylko to co jest im wygodne widzieć: myśliwego, który strzela do jelonka Bambi. Do czego doprowadzi dalsza bambinizacja społeczeństwa? Na razie doprowadziła do wprowadzenia zakazu polowań w obecności dzieci i młodzieży do lat 18. To, że te same dzieci mogą od 16 roku życia pracować w rzeźni nie ma przecież żadnego znaczenia. Kolejny rok, kolejne ubezwłasnowolnienie społeczeństwa. Na drodze do całkowitego zniewolenia.

Działania myśliwych-leśników, takie jak restauracja od zera do ponad 1400 osobników populacji żubrów — dokonana bez żadnej dotacji państwa, czy Program Restytucji Sokoła Wędrownego prowadzony przez myśliwych-sokolników, przechodzą bez echa. Głośno jest za to o akcji WWF „Adoptuj rysia„, której skutkiem jest sprowadzenie z Estonii jednego osobnika tego gatunku.

WWF to w ogóle „ciekawa” organizacja. Dość powiedzieć, że została założona przez te same osoby co Grupa Bilderberg — nieformalne międzynarodowe stowarzyszenie wpływowych osób ze świata polityki i gospodarki, takich jak Prince Bernhard of Lippe-Biesterfeld. Z historią polski łączy je osoba Jana Retingerazamach na Generała Sikorskiego.

Wielka szkoda, że osoby, którym zależy na dobrostanie zwierząt, tak łatwo dają się zmanipulować organizacjom „eko”. Wielka szkoda, że członkowie PZŁ muszą wstydzić się Zarządu swojej organizacji.

Zrozum, rząd nie ma obowiązku cię chronić

Po strzelaninie w USA nikt już w Polsce nie dochodzi prawdy, co tam się naprawdę stało. Mediów nie interesują fakty. Liczy się krzykliwy nagłówek w gazecie i hasło na pasku na dole ekranu telewizora. Broń. Strzelanina. Masakra. To ma zostać w głowie widza.

Warto podsumować to co wiemy już o tej sprawie. Wiadomo, że czterech uzbrojonych zastępców szeryfa, w tym oficer dedykowany do ochrony szkoły, nie podjęło żadnej akcji w celu ratowania dzieci. Czekali na zewnątrz. Zrobili zupełnie inaczej niż zostali wyszkoleni. Oficer kierujący akcją nie zezwolił na natychmiastową pomoc rannym nawet służbom medycznym. Anonimowy rozmówca, członek ekipy ratunkowej, powiedział: „Prosiliśmy by pozwolono nam wejść. Prosiliśmy osobę dowodzącą na miejscu. Dlaczego wszyscy czekamy na zewnątrz? Dlaczego nie pomagamy rannym? Dlaczego nie wchodzimy do środka, żeby zabrać stamtąd dzieci? Odpowiedź była jedna: służby nie uprzątnęły jeszcze miejsca zbrodni i dlatego personel medyczny nie zostanie wpuszczony.” Ratownik medyczny skomentował całą sprawę krótko: „Wyszkolono mnie żeby podczas wypadków z udziałem dużej liczby rannych działać zupełnie inaczej. Ci oficerowie zrobili wszystko źle.”

Myślę, że nie ma się czemu dziwić. Scott Israel, szeryf na Florydzie w Hrabstwie Broward, jest lewicowym Demokratą i przeciwnikiem posiadania broni przez uczciwych obywateli. Wiedział, że im więcej ofiar masakry, tym większego momentum dostanie cała sprawa. Myślicie, że przesadzam? A czego uczy nas historia o działaniach lewicy? Że szanują ludzkie życie? Czego można się spodziewać ze strony szeryfa, który zamiast prowadzić śledztwo w sprawie mordu na uczniach szkoły, bierze udział w programie CNN Town Hall poświęconemu wydarzeniom w Parkland na Florydzie? Co więcej, szeryf ten uważa, że za masakrę odpowiada tylko i wyłącznie jej 19-letni sprawca. Nawołuje w nim do odebrania broni osobom poniżej 21 roku życia. Budowania szkół, które będą bardziej bezpieczne. Ale całkowicie pomija najważniejszy wątek. Na Florydzie zawiodły bowiem wszystkie instytucje rządowe. Zarówno FBI jak i Biuro Szeryfa. Wiedzieli, że coś się może stać, ale nie zareagowali. Pomimo to, Szeryf Israeli jest dumny ze swojej pracy. Nie widzi problemu w tym, że nie zrobił nic, żeby nie dopuścić do masakry: „Mogę wziąć odpowiedzialność tylko za to o czym wiedziałem. Wykonałem swoją pracę z należytą starannością. Wspaniale kieruję biurem jako jego szef.” Kieruje pan biurem „Wspaniale?” zapytał dziennikarz CNN. Na co szeryf odparł „Od zawsze dumnie sprawuję władzę w tym hrabstwie. Zastępcy popełniają błędy, policja popełnia błędy, wszyscy popełniamy błędy, ale nie można winić generała — czy prezydenta — za to, że mamy w swoich szeregach dezertera.” (mowa o zastępcy szeryfa, który będąc na miejscu w szkole w czasie masakry nie podjął żadnych działań w celu ratowania dzieci)

Ze zdaniem szeryfa nie zgadza się zapewne większość szeryfów, która inaczej rozumie wypełnianie swoich obowiązków. Sheriff Tracy Murphree z Texasu z Hrabstwa Denton wystosował do swoich zastępców notatkę służbową, w której napisał, że podczas wydarzeń takich jakie miały miejsce na Florydzie “Nie chowamy się na parkingu”. Pełna notatka brzmi tak:

„W nawiązaniu do ostatniej tragedii na Florydzie chcę żeby moje stanowisko w temacie odparcia podobnego ataku było jasne. Moi Zastępcy — jeśli zdarzy się podobna strzelanina to macie reagować natychmiast. Nie stoimy i nie czekamy aż przyjedzie SWAT, nie chowamy się za samochodami na parkingu, nie czekamy na pomoc jakiejś innej agencji. Wchodzimy i czynimy naszą powinność. Wchodzimy w interakcję z napastnikiem w celu zastopowania masakry i ratowania życia. Jeśli ktoś z Was z jakichś powodów uważa, że nie będzie w stanie tak zareagować, to proszę, aby skontaktował się ze swoim zwierzchnikiem. Zostanie przydzielony do innych zadań.”

Jako przeciwwagę do protestów uczniów warto wspomnieć o wypowiedzi ojca jednej z ofiar. W wywiadzie telewizyjnym powiedział: „Przestańcie polaryzować społeczeństwo. Nie chcemy rozmawiać teraz o Gun Control tylko o bezpieczeństwie naszych dzieci w szkołach.” Ojciec ofiary prezentuje więc zupełnie odmienne stanowisko niż Szeryf Israeli, który jak już wiemy, zawiódł na całej linii. Porażka w wypełnianiu obowiązków nie przeszkadza szeryfowi forsować tezę o konieczności konfiskaty broni. Czy to w ogóle ma sens, żeby szeryf wypowiadał się w mediach zaraz po masakrze za którą współodpowiada?

W reakcji na tragedię jeden z szeryfów z Florydy z Hrabstwa Polk powiedział, że „trzeba uzbroić nauczycieli i zezwolić im na ukryte noszenie broni w szkołach.” Lewica oczywiście w tym momencie zawyje <<Jak to więcej broni? Broni ma być mniej!>>. Nie rozumieją, że szeryf z Polk ma rację. I że wprowadzenie w szkołach stref wolnych od broni tylko ośmieliło złych ludzi. „Wskaźnik ofiar śmiertelnych szkolnych masakr w USA wzrósł ponad czterokrotnie od czasu proklamowania Gun Free School Zone Act oraz Gun Free School Act (restrykcje dotyczyły szkolnictwa K-12). Do roku 1990 nie obowiązywały w Ameryce na szczeblu federalnym żadne zakazy regulujące kwestię posiadania broni palnej na terenie placówek edukacyjnych. Dla uczniów było czymś najzupełniej normalnym przynoszenie broni do szkoły i trzymanie jej w szafce pod kluczem albo w bagażniku w samochodzie, żeby później po zajęciach wybrać się na strzelnicę bądź polowanie.”

W dopiero co wydanej książce Dana Bauma „Wolność i spluwa” czytamy:

„W 1987 roku Floryda utworzyła agencję stanową wydającą pozwolenia na broń każdemu dorosłemu, który chciał ją mieć, o ile tylko nie istniał wyraźny powód, żeby mu odmówić. Później to florydzkie prawo nazwano shall-issue wyda – w tym sensie, że władza stanowa wyda pozwolenie, nie odwołując się do własnej oceny. Mieszkałem wtedy w Atlancie i drwiłem z kmiotów na południe ode mnie. „Świetny pomysł – stwierdziłem. – Wpuśćmy do obiegu jeszcze więcej broni. Na pewno dzięki temu ludzie przestaną się zabijać”. Decyzja Florydy pachniała maczyzmem rodem z Dzikiego Zachodu: to trochę jak rozdawanie broni ochotnikom z oddziału pościgowego. Przewidywałem, że teraz każda samochodowa stłuczka skończy się tam strzelaniną. Większość Amerykanów uważała jednak inaczej. Albo dokładniej: większość Amerykanów, która w ogóle miała na ten temat jakieś zdanie, uważała inaczej i narobiła rabanu. Od Arizony do Maine ludzie domagali się prawa do samoobrony. Albo może okazji do życia z bronią w ręku, obcowania z nią na co dzień. Bez względu na przyczyny, gdy tylko pasjonaci broni usłyszeli o rozwiązaniu wprowadzonym na Florydzie, zwrócili się do lokalnych władz ustawodawczych, żeby postąpiły tak samo. A te, jedna po drugiej, to właśnie zrobiły.”

i dalej:

„przez dwadzieścia kilka lat, odkąd Floryda podniosła głowę, pozwolenie na broń otrzymało prawie siedem milionów ludzi, a po podliczeniu danych okazało się, że legalni właściciele broni palnej popełniają zabójstwa cztery razy rzadziej niż ogół ludności.”

Amerykanie to ludzie, którzy biorą sprawy w swoje ręce. Nie liczą na fart, że w momencie napadu akurat będzie przejeżdżał obok szeryf, który wybawi ich z opresji. Co więcej, wiedzą, że szeryf i jego zastępcy mogą w ogóle nie mieć obowiązku stawać w ich obronie. Sądy w Stanach, włączając w to Sąd Najwyższy, wielokrotnie podkreślały w swoich wyrokach, że „14-ta Poprawka nie nakłada na państwo obowiązku ochrony jednostki przed przemocą ze strony osób.„. Jakże inaczej wygląda z perspektywy takiego oświadczenia sprawa dostępu do broni dla praworządnych obywateli Stanów Zjednoczonych Ameryki.

Constitution USA

Polsat News — Dyskusja o dostępie do broni po masakrze w liceum na Florydzie

15 lutego 2018 razem z dr hab. Wojciechem Kuleszą byłem gościem Tematu Dnia w Polsat News. Temat był niezwykle smutny, bo dotyczył zabójstwa z premedytacją 17 uczniów liceum na Florydzie.
Były uczeń liceum, wydalony ze szkoły za złe zachowanie, groźby względem dyrekcji i uporczywe aktywowanie alarmu przeciwpożarowego dzień po dniu, zastrzelił z karabinu AR15 z zimną krwią swoich kolegów.
Wiadomo, że leczył się psychiatrycznie, wiadomo, że znęcał się nad zwierzętami, wiadomo, że od dawna były z nim problemy. Świadomie zamordował rówieśników i mam nadzieję, że spotka go kara adekwatna do tego co zrobił.

2018-02-15 Polsat News - Tomasz Trocki

Podczas rozmowy poruszyliśmy kilka tematów. Do 4 z nich chciałbym wrócić z krótkim komentarzem:

1) Zamachowiec leczył się psychiatrycznie. Interesował się bronią palną. Fascynowały go noże. Broni można użyć w dobrym lub złym celu. Decyduje o tym człowiek, w którego posiadaniu się ona znajduje. Broń to tylko narzędzie. Tak jak motocykl czy samochód. Na stronie SWPS znalazłem wpis doktora Kuleszy, który powiedział tak:

„Walczymy z powszechnym przekonaniem, że motocykl to droga do kalectwa. Chcemy pokazać, że może służyć również do niesienia pomocy i zabezpieczenia miejsca wypadku. Absolwenci naszych szkoleń zachowują się bezpieczniej na drodze, minimalizują ryzyko wypadku i zarażają innych bezpieczeństwem. Kiedy interweniują, pokazują wszystkim dookoła, jak wielu jest porządnych motocyklistów stosujących się do przepisów, i że każdy może nieść pomoc.”

Wystarczy zamiast „motocykl” wpisać „broń” a zamiast „motocyklista” — „praworządny obywatel” — dlatego możemy się domyślać, że niechęć doktora Kuleszy do przedmiotów typu broń wynika z wyznawanego światopoglądu. Logiki bowiem w tym nie ma. Motocykliści spowodowali w 2016 roku w 995 wypadkach w Polsce śmierć 148 osób. Kolejne 986 osób zostało rannych. I mój interlekutor w ogóle się tym nie przejmuje. Straszy natomiast bronią palną, której w Polsce jest prawdopodobnie ponad milion egzemplarzy (ponad 460 tys na pozwolenie i kilkaset tysięcy broni czarnoprochowej sprzedanej legalnie w naszym kraju bez rejestracji, na dowód osobisty), a której użycie w celu odebrania życia jest sporadyczne, jeśli nie zerowe (policja wlicza tu usiłowania).

2) Amerykanie bronią Drugiej Poprawki, bo jest to gwarancja ich wolności i niepodległości. O historii jej powstania można przeczytać we wpisach „Trzy lekcje o twoim prawie do posiadania i noszenia broni” oraz „Historia Drugiej Poprawki„. Są to podstawy, które należy poznać, żeby zrozumieć czym jest prawo do broni i dlaczego, pomimo licznych ofiar masakr, Amerykanie nie chcą z niego zrezygnować. Podobnie jak my nie chcemy zrezygnować z użytkowania samochodów, pomimo że co roku ginie na polskich drogach 3000 osób. Amerykanie rozumieją, że ofiary masakr jest to koszt gwarancji wolności całego społeczeństwa i w żaden sposób nie da się ich porównać do ponad 100 mln ludzi, ofiar reżimów totalitarnych, wymordowanych przez komunistów i faszystów.

3) Podany przez doktora Kuleszę przykład konfiskaty broni w Australii został opisany na blogu Hoplofobia.info w dwóch miejscach: Broń palna w AustaliiStrzelaniny w Australii. Są one dobrym przykładem tego jak przeciwnicy wolności manipulują faktami w celu udowodnienia z góry założonej tezy.

4) Podczas programu wspomniałem o działaniach George’a Sorosa oraz Michaela Bloomberga, którzy wydają dziesiątki milionów dolarów w celu odebrania Amerykanom prawa do broni wpisanego w Konstytucję. Warto nadmienić, że Soros z racji sponsorowania lewicowych bojówek jest uznawany przez wielu Amerykanów za terrorystę.

Proszę zwrócić uwagę na to, co się dzieje w studiu i co słychać w tle, gdy wymieniam te dwa nazwiska oraz Fundację Batorego, przez którą wpływają do Polski pieniądze Sorosa. Co do samej fundacji, to niedawno Instytut Ordo Iuris domagał się ujawnienia sposobu w jaki rozdzielane są przez nią środki z tzw. Funduszy Norweskich.

Wolność traci się powoli, każdego dnia po kawałku. Gdy się zorientujemy, że nam ją całkowicie odebrano, to będzie już za późno.

Nagranie ze spotkania w studiu można obejrzeć klikając na ten link.

2018-02-24 Szokujące fakty po kilku dniach śledztwa.